Jak sugeruje Auto Motor und Sport, jest możliwe, iż już w 2028 lub 2029 do Formuły 1 wrócą silniki V10, tyle iż napędzane ekologicznymi paliwami.
Jak wiemy w okresie 2026 w Formule 1 czeka nas rewolucja technologiczna. Pojawią się nowe konstrukcje – mniejsze, lżejsze, bez DRS-u i z aktywną aerodynamiką. Wszystko to ma sprawić, iż walka na torze będzie łatwiejsza, a widzowie będą oglądać więcej manewrów wyprzedzania.
Być może jeszcze ważniejszym elementem rewolucji ma być przejście na nowe jednostki napędowe. Nie będzie w nich systemu MGUH, będzie za to większy silnik elektryczny, który ma dostarczać aż 50% mocy. Będzie on napędzany ekologicznymi paliwami.
Teoretycznie przepisy dotyczące nadwozia i silników miały obowiązywać przez minimum 5 lat – do 2031 roku.
Problem z tym, iż kilku producentów zgłasza duże problemy z rozwojem nowej jednostki. Renault wycofało się z tworzenia swojej, a opóźnienia i trudności zgłaszają Honda oraz Red Bull. Takie wieści rodzą obawy, iż przez pierwsze lata różnice między producentami będą duże, pojawi się nowa dominacja, a F1 zamiast ciekawszą, zrobi się nudniejszą. Pojawiają się zatem doniesienia, iż FIA może zdecydować się na radykalną zmianę planów by uniknąć wizerunkowej klapy.
Jak pisze Auto Motor und Sport, rozważane jest rozwinięcie pomysłu szefa F1, Stefano Domenicaliego, który ostatnio wspomniał o możliwości powrotu silników V10, które po raz ostatni w Formule 1 były używane w okresie V10.
Silniki V10 to rozwiązanie łatwiejsze i szybsze do stworzenia. Konstrukcje są prostsze, lżejsze i nie wymagają tyle miejsca, dzięki czemu można stworzyć znacznie zwinniejsze auta. Fakt, iż będą napędzane ekologicznymi paliwami, powinien zadowolić “zieloną” frakcję w Formule 1.
Podobno rozważane są dwie opcje. Pierwsza to utrzymanie obecnych przepisów do 2028 roku i następnie przejście na silniki V10.
Drugi pomysł zakłada jednak wprowadzenie nowych silników zgodnie z planem, ale skrócenie czasu ich obecności o 2 lata. W 2029 roku zatem weszłyby silniki V10.
Co na to zespoły?
Ekipy, zwłaszcza te fabryczne, mają być przeciw. Kategorycznie pomysłowi rezygnacji z nowych silników V6 sprzeciwia się Toto Wolff.
“Nie mamy na tyle obecnych silników. Wszystko jest przygotowywane pod nowe silniki na sezon 2026” – mówi Austriak. Przeciwne są też Audi, które w przypadku całkowitej rezygnacji z nowych silników zostałoby bez jednostek do swojego zespołu oraz Honda, która nie ma własnego zespołu i miała dostarczać silniki Astonowi Martinowi.
Z tych względów bardziej realny wydaje się w tej chwili – zakładając plan przejścia na silniki V10 – drugi wariant, a zatem trzy lata nowych przepisów, a potem kolejna zmiana.
Czas ucieka i o ile jakieś zmiany w stosunku do oryginalnego planu mają zostać wprowadzone, to musi stać się to szybko.