Silesia Marathon – bieg z ambicjami

2 miesięcy temu

Jeden maraton w czterech miastach, meta na stadionie gdzie rozgrywa się zawody Diamentowej Ligi, zielona trasa i atmosfera stworzona przez kibiców. Wszystko to zapewnia Silesia Marathon. O imprezie, która wystartuje 6 października, porozmawialiśmy z maratończykiem, Dyrektorem Silesia Marathonu – Bohdanem Witwickim.

Bartłomiej Falkowski, Bieganie.pl: Biegacze mają do wyboru masę imprez biegowych w kraju i za granicą. Jak dyrektor biegu zachęciłby do udziału w Silesia Marathonie? Co wyróżnia tę imprezę?

Bohdan Witwicki, Dyrektor Silesia Marathon: Biegów ulicznych jest bardzo wiele na świecie i w Polsce. Większość zaczyna się i kończy na ulicy i aranżacja mety jest na nich bardzo podobna. Takiej mety, jaką ma Silesia Marathon, nie ma na pewno w Polsce i w tej części Europy. Finisz na stadionie lekkoatletycznym, przebiegając ostatnie 300 metrów bieżnią stadionu, na którą wbiega się dosyć długim tunelem na pewno robi wrażenie i jest zapamiętany na długo. Wyjątkowa jest też trasa. Cztery miasta w jednym biegu maratońskim to coś, co według mojej wiedzy, nie ma miejsca nigdzie indziej w Europie. Ostatnim elementem jest atmosfera, na którą zwracają uwagę uczestnicy. Duża liczba kibiców jest czymś, co nie jest tak spotykane na innych imprezach. Mieszkańcy Górnego Śląska to na pewno są ludzie, którzy doceniają prace, wysiłek, stąd bardzo chętnie kibicują.

Miałem okazję być w Chorzowie, biegać po Parku Śląskim, być na Stadionie Śląskim i robi to faktycznie ogromne wrażenie. Jednym z partnerów biegu jest Województwo Śląskie. Czy to znaczy, iż jako organizatorzy macie łatwiej, jeżeli chodzi o dostęp do stadionu, czy wszelkie tematy organizacyjne?

Województwo Śląskie jest głównym partnerem wydarzenia. Cenimy sobie to bardzo. Oprócz tego, iż docenia się sport wyczynowy, np. w postaci Diamentowej Ligi, władze województwa dostrzegają mieszkańców aglomeracji. Dostrzegają wagę aktywności fizycznej, stąd bardzo cenimy sobie współpracę z takim partnerem. Czy on otwiera wszystkie drzwi? No niestety nie wygląda to tak. Właśnie siedzę nad papierami. Musimy przygotować cztery osobne dokumenty do każdego z miast przez, które przebiega trasa. Pracy organizacyjnej, zezwoleń i ustaleń jest tyle ile na czterech osobnych. Stadion Śląski należy do Województwa Śląskiego, stąd nie przez przypadek, to tu znajduje się meta imprezy. Do tego Park Śląski, to też jest jeden z największych parków miejskich w Europie, porównywany do Central Parku. Te niektóre porównania do maratonu w Nowym Jorku są miłe, chociaż zdaję sobie sprawę, iż to nie ta skala wydarzenia, ale też kończymy w bardzo fajnym miejscu. Sam startuję w maratonach od 41 lat. W Parku Śląskim przebiegłem około 100 tysięcy kilometrów. Jest to świetne miejsce do biegania – warto zobaczyć to miejsce, warto tu pobiegać.

Biegałem w Parku Śląskim i mogę powiedzieć, iż to bardzo ładne miejsce, treningowo interesujące też przez urozmaicenie tras podbiegami. Pomówmy teraz o trasie. Często mówi się, iż trasa Silesia Marathonu jest trudna ze względu na podbiegi. To mit, czy jednak jest w tym sporo prawdy?

Nasza impreza nie różni się od wielu biegów europejskich czy światowych, chociaż trasa nie należy do najbardziej płaskich. Osoba, która jest przygotowana siłowo i zdaje sobie sprawę z kilku podbiegów, na pewno bardzo dobrze sobie poradzi. Nie wiem, czy czytelnicy oglądali relację z igrzysk olimpijskich w Paryżu i widzieli, jak wyglądała trasa biegu maratońskiego, ale nasza jest o połowę bardziej płaska niż w Paryżu. Tam było 400 metrów przewyższenia, u nas jest około 200. W Londynie czy Nowym Jorku trasa jest bardziej pagórkowata niż u nas m.in. przez wbieganie na mosty. Trzeba mieć po prostu świadomość, iż do Silesia Marathonu należy przygotować się siłowo. Na 30 i 35 kilometrze mamy podbieg i trzeba go pokonać po prostu.

Pan jako maratończyk miałby jakieś rady, jak taktycznie podejść do tych podbiegów?

Maraton biegamy głową. jeżeli ktoś w pierwszych 10 – 15 kilometrach przeszarżuje, bo się dobrze czuje i wydaje mu się, iż zyska kilka sekund na każdym kilometrze, to trzeba powiedzieć wprost, iż na końcówce straci kilka czy kilkanaście minut. jeżeli ktoś umie biec stałym tempem, to tutaj wystarczy zwolnić o 5 – 10 sekund na kilometr na podbiegu przy takim średnim tempie uczestnika maratonu. Jak ktoś już biega wyraźnie poniżej 3 godzin, to te zwolnienie będzie około 3 – 4 sekund. Na pewno będziemy w stanie nadrobić to na zbiegach.

Rozwialiśmy już mit trudności trasy, ale pozostało jeden. Mówi się, iż na Śląsku jest różowe powietrze od pyłu z kopalni. Jednak chyba to już nie są te czasy? Patrząc na mapę trasy widać, iż przebiega przez wiele zielonych terenów.

Bieganie w Silesia Marathonie jest bezpieczne. W ostatnich piętnastu latach w trakcie imprezy ani razu nie były przekroczone normy zanieczyszczenia powietrza. Normy PM 2,5 i PM 10 nie były przekraczane w dniu zawodów. Na Górnym Śląsku wiele się zmieniło. W miastach nie ma już praktycznie kopalni, dużych zakładów przemysłowych. Tutaj powietrze jest o wiele czystsze niż w dużych miastach. Mamy na to twarde dowody w postaci stacji pomiarowych. Na pewno nie ma zagrożenia biegania w smogu.

Atutem jest też wątek zielonej trasy. Prawdopodobnie jest to jeden z najbardziej zielonych maratonów. Startujemy i kończymy w Chorzowie – mieście, które ma największą powierzchnię parków i zieleńców w Polsce. To miasto słynęło z huty, z kopalń, ale teraz jest czystym miastem. Przebiegamy też przez Katowice i Dolinę Trzech Stawów, Park Leśny. Trasa jest prowadzona w wielu miejscach przez tereny zielone.

Przeglądając listy zwycięzców ostatnich lat przewijają się tam nazwiska kenijskie czy ukraińskie, ale jednak większość to Polacy, w tym etatowi zwycięzcy jak Patrycja Włodarczyk czy Andrzej Rogiewicz. To jakaś świadoma taktyka organizatorów na stawianie na polskich biegaczy?

Tak, Andrzej Rogiewicz wygrał cztery razy, do tego Rafał Czarnecki, Przemysław Rojewski, ostatnio zwyciężył Paweł Kosek. Wśród kobiet Patrycja Włodarczyk wygrywała czterokrotnie, ostatnio była to Aleksandra Tarnawska. W ostatnich latach faktycznie wygrywają Polacy. Czy to są moje z premedytacją prowadzone działania? Nie. Startować może każdy. Nie wysyłamy specjalnych zaproszeń do naszych polskich zawodników. Myślę, iż opinia o naszym biegu sprawia, iż sami chętnie biegają. Nie ma na Silesia Marathonie dużych nagród finansowych. To na pewno odstrasza pewną grupę biegaczy, tak jak i kontrola antydopingowa. Niestety w Polsce jest pewna grupa Kenijczyków, która jeździ po biegach. Oni mieli sporo problemów z kontrolami antydopingowymi. My nie zabraniamy nikomu udziału, ale informujemy, iż będzie kontrola. Ważnym elementem jest też podejście do nagród. One nie są duże, więc u nas często wygrywają zaawansowani amatorzy, lub zawodnicy traktujący bieganie maratońskie jako hobby. To nie są zawodowi biegacze, którzy biegają poniżej 2:10. Uważam, iż nie ma takiej potrzeby w rozwoju naszej imprezy. W Polsce rzadko spotykamy wyniki poniżej 2:10. Wyniki w Polsce są bardzo słabe i uważam jako organizator, iż nie ma potrzeby wydawania dużych budżetów na ściąganie zawodników, którzy pokonają w okolicach 2:10. Taki wynik i powyżej jest słaby i wydawanie pieniędzy na duże nagrody tylko po to, żeby ktoś przebiegł w takim czasie i był to jakiś Kenijczyk, nie ma większego sensu.

Bardzo zdrowe podejście. Na koniec chciałbym zapytać, czy jako organizator ma pan jakieś marzenia, albo plany, które chce spełnić.

Chciałbym kontynuować organizację biegu. Biegaczy przybywa, ten rok też zapowiada się rekordowy, więc marzy mi się u nas bieg maratoński z udziałem przynajmniej 10 tysięcy zawodników. Na nasze, krajowe warunki jest dużym wydarzeniem, ale już na europejskie nie. To byłoby wielką frajdą, gdyby dziesięć tysięcy biegaczy pobiegło w Silesia Marathon. Trasą, która jest przygotowana, bo my mamy trzy imprezy – półmaraton, maraton i ultra. Jesteśmy organizacyjnie w stanie przyjąć tylu biegaczy na dystansie maratonu. Już na tych trzech dystansach na metę na Stadionie Śląskim wbiega łącznie kilka tysięcy osób, ale to nie są liczby, którymi moglibyśmy się chwalić w Europie. Nasze ambicje są wyższe.

Mam też taką misję, niektórzy z zespołu się z tego śmieją, ale staram się, żeby biegacze na naszych biegach numery startowe mieli przypięte do koszulek. Nie do pasów, gdzie potem ten numer obija się o różne części ciała. Numer według przepisów PZLA i World Athletics musi być przypięty do koszulki i staram się, promuję to, żeby tak właśnie było. Żeby nasza impreza była również profesjonalna pod tym względem.

To ja panu życzę tych 10 000 maratończyków. Bardzo cieszy mnie takie ambitne podchodzenie do sprawy, iż trzeba równać do europejskiej czołówki. Trzymam też kciuki, żeby każdy nosił numer startowy dumnie na koszulce. Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję i do zobaczenia.

Zapisy na Silesia Marathon

Idź do oryginalnego materiału