Siemieniec mówi „dość” i staje w obronie rodziny

8 godzin temu

Na konferencji prasowej po meczu Motoru Lublin z Jagiellonią Białystok pojawiły się nie tylko wątki sportowe. Trener gości Adrian Siemieniec, zamiast skupiać się wyłącznie na analizie spotkania, wygłosił mocny apel w obronie swojej rodziny. Szkoleniowiec Dumy Podlasia ujawnił, iż po decyzji dotyczącej Rafała Grzyba, jego żona stała się ofiarą hejtu.

Siemieniec: Kobieta mojego życia dostaje wiadomości, na które nie zasłużyła

Zaległe spotkanie 3. kolejki Ekstraklasy zakończyło się remisem 1:1. Białostoczanie wyszli na prowadzenie w 39. minucie po bramce Afimico Pululu, ale do wyrównania błyskawicznie doprowadził Karol Czubak, który wykorzystał rzut karny.

Po meczu Adrian Siemieniec postanowił odnieść się do atmosfery, która panuje wokół niego w ostatnim czasie. Konkretnie do fali nienawiści, która uderzyła w jego najbliższych.

Punktem zapalnym okazała się decyzja sztabu szkoleniowego w sprawie Rafała Grzyba. Część kibiców zarzucała mu, iż Grzyb, który był asystentem Siemieńca, został zwolniony, bo ich żony pokłóciły się ze sobą. Choć 33-latek podkreśla, iż jako trener jest przyzwyczajony do presji i krytyki, nie godzi się na to, by rykoszetem obrywała jego rodzina.

– Musimy się liczyć z krytyką, hejtem, iż ktoś nas oceni czasem z naszej perspektywy niesprawiedliwie, surowo. Taki sobie zawód wybraliśmy. Ale nasze rodziny inaczej. Kobieta mojego życia, która jest postawiona w sytuacji, w której nie jest za nic odpowiedzialna, nie jest niczemu winna, dostaje bardzo dużo nieprzychylnych wiadomości, hejtu, na który sobie nie zasłużyła. Dlatego chciałbym powiedzieć w tym momencie: dość – powiedział Siemieniec.

Szkoleniowiec białostoczan wyraźnie zaznaczył, iż odpowiedzialność za decyzje personalne spoczywa wyłącznie na nim i to on powinien być adresatem wszelkich pretensji, a nie jego żona.

Jeszcze raz powtórzę, decyzja była moja, tylko moja i za nią jestem odpowiedzialny. Mogą mnie ludzie za to krytykować, mogą myśleć o tym, co chcą, mogą pisać o mnie, co chcą. Ale o mnie, bo to ja jestem trenerem Jagiellonii i odpowiedzialność jest po mojej stronie. Kończąc: nikt z mojej rodziny na to nie zasłużył. Moja żona na to sobie nie zasłużyła i jest mi bardzo przykro i bardzo mnie to boli, iż takie coś się wydarzyło w kierunku ludzi, którzy są mi bliscy – kontynuował.

Siemieniec: Po latach będziemy wracać do tej drużyny

Odnosząc się do samego meczu z Motorem, trener zwrócił uwagę na proces wprowadzania młodych zawodników. Siemieniec zaapelował o większą wyrozumiałość dla takich piłkarzy jak Mazurek, Drachal czy Piekutowski.

– jeżeli chcemy inwestować w tych młodych piłkarzy, musimy zwiększyć tolerancję na błąd, który mogą popełniać. To są sytuacje, które jako klub i jako trener muszę nie tyle akceptować, ale brać pod uwagę – stwierdził szkoleniowiec.

Przed Jagiellonią ostatnie spotkanie w roku kalendarzowym – wyjazdowy mecz w Lidze Konferencji z AZ Alkmaar. Mimo trudnego momentu, Siemieniec patrzy na mijające 12 miesięcy z dumą.

– Myślę, iż dzisiaj tego nie widzimy, nie potrafimy tego docenić, ale po latach będziemy myślami wracać do tej drużyny, do tych spotkań i wyników. Będziemy robić wszystko, żeby w Alkmaar zdobyć punkty – zakończył trener, życząc sobie i swojej rodzinie przede wszystkim zdrowia w nadchodzącym roku.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

  • Papszun: Nie zasłużyłem na hasła o Judaszu i sprzedawczyku
  • Raków mógł zimować jako lider, ale Amorim miał inne plany
  • Wielcy chcą Pietuszewskiego. „Polski” klub lub droga Lewandowskiego?

Fot. Newspix

Idź do oryginalnego materiału