Przed kampanią 2025/2026 skład zespołu uzupełnili między innymi Mateusz Skrzypczak i Robert Gumny. Obaj są wychowankami Lecha, przy czym Skrzypczak piłkarsko rozwinął się w Jagiellonii Białystok, z którą w ubiegłym roku sięgnął po mistrzostwo kraju. Z kolei Gumny od 2020 roku występował w niemieckim Augsburgu, dla którego rozegrał 106 spotkań.
REKLAMA
Zobacz wideo Zbudował skocznię w ogrodzie, teraz organizuje tam konkursy. Jak wyglądają skoki amatorów?
Kolejny powrót do Lecha? Na przeszkodzie stoi ogromna pensja
Portal Sportowy Poznań donosi, iż tym razem do zespołu przymierzany jest Karol Linetty. Jak czytamy w artykule, piłkarz "przebywa w tej chwili w stolicy Wielkopolski, co dało się zauważyć na Instagramie Oskara Ganowskiego. Pomocnik pojawił się na obiektach Lecha, gdzie trenował indywidualnie. Jak udało nam się ustalić, klub prowadził bardzo wstępne rozmowy w sprawie jego powrotu, ale oczekiwania finansowe zawodnika mogą być przeszkodą".
Wspomniane oczekiwania finansowe Linettego nie są małe, zwłaszcza na warunki Ekstraklasy. Piłkarz pragnie zarabiać 1,5 miliona euro za sezon. Dla porównania dodajmy, iż najlepiej zarabiający w drużynie Mikael Ishak według nieoficjalnych informacji inkasuje około milion euro za rok gry.
Jak twierdzi autor artykułu Maksymilian Dyśko, ze względu na rozbieżności finansowe negocjacje trudno uznać za zaawansowane. Zwłaszcza iż Lech ma do obsadzenia pilniejsze pozycje, niż defensywnego pomocnika. Przede wszystkim chce sprowadzić skrzydłowego, ofensywnego pomocnika czy kolejnego napastnika, który miałby być konkurencją dla Ishaka.
Wariant za sprowadzeniem Linettego? Umowa krótkoterminowa
Jednocześnie media informują, iż pewnym rozwiązaniem byłby krótkoterminowy kontrakt dla piłkarza. Linetty ma kartę na ręce i dopiero 30 lat, trudno więc uznać go za piłkarza wypalonego. Posiada przy tym ogromne doświadczenie, gdyż od momentu opuszczenia Lecha w 2016 roku spędził 9 lat w Serie A, kolejno w Sampdorii oraz Torino. We Włoszech zagrał aż 255 spotkań na najwyższym poziomie rozgrywkowym.
Taki zawodnik bez wątpienia byłby wartością dodaną kadry i mógłby pomóc w eliminacjach do europejskich pucharów. A następnie odejść w przypadku pojawienia się lepszej oferty z zachodu. "To rozwiązanie, które przy odpowiednich warunkach finansowych, mogłoby okazać się korzystne dla obu stron" - twierdzi Dyśko i trudno mu nie przyznać w tym zdaniu racji.