Sensacyjny finał w Pekinie! Niebywałe rzeczy działy się w półfinale

3 godzin temu
Co za walka o finał turnieju WTA 1000 w Pekinie! Jessica Pegula i Linda Noskova stoczyły długą, wyczerpującą batalię o prawo gry o tytuł z Amandą Anisimową. Pierwszy set zdecydowanie dla Noskovej, drugi to dominacja Peguli. W decydującej partii działy się rzeczy szalone. Hurtowa liczba przełamań, zmarnowane meczbole, podwójne błędy w ważnych momentach i śmiech obu tenisistek z niedowierzania. Ostatecznie to Noskova zwyciężyła 6:3, 1:6, 7:6(6) po trwającej prawie 2,5 godziny wojnie.
Pierwszy finał dla Peguli od czerwca, czy dla Noskovej od lipca? Takie pytanie towarzyszyło drugiemu półfinałowi turnieju WTA 1000 w Pekinie. W pierwszym Amanda Anisimowa rozniosła Coco Gauff 6:1, 6:2. Teraz Amerykanka wraz z Czeszką stanęły do walki o prawo powalczenia z finalistką US Open o tytuł w stolicy Chin. Faworytka? Na papierze Pegula. Zawodniczka z USA w ćwierćfinale ograła pogromczynię Igi Świątek, czyli Emmę Navarro (6:7(2), 6:2, 6:1).


REKLAMA


Zobacz wideo Lech Poznań wykupi Luisa Palmę? Szymczak: "Kolejorz sobie po cichu kombinuje"


Noskova zaczęła imponująco
Jednak Noskovej absolutnie nie wolno było skreślać. U Czeszki w ostatnich miesiącach z formą było różnie, ale akurat w Pekinie grała świetnie. Miała trochę szczęścia, bo w II rundzie Qinwen Zheng musiała skreczować w trzecim secie przez uraz. Jednak Anastazję Potapową w 1/8 finału i Sonay Kartal w ćwierćfinale pokonywała bardzo pewnie, bez straty seta. Bilans meczów bezpośrednich z Pegulą? 1:1. Oba w tym roku. W Bad Homburg na trawie lepsza była Amerykanka, ale za to Czeszka wygrała na kortach twardych w Dubaju.


Pierwszy set mógł sugerować, iż na tej nawierzchni Noskova ma sposób na Pegulę. Czeszka bardzo dobrze serwowała, jak to zresztą często u niej bywa i nie pozwoliła Amerykance choćby na jednego breakpointa. Sama zaś wykorzystała swą okazję, gdy tylko ją zwietrzyła. Było to w gemie nr 6. Noskova potrzebowała co prawda trzech prób, by zdobyć przewagę, ale w końcu przestrzelony forhend Peguli dał jej przełamanie. Pierwsze i ostatnie w tym zwyciężonym przez Czeszkę 6:3 secie.


Pegula już z Navarro pokazała, iż przegrany set nie robi na niej wrażenia
Pegula przegrała pierwszą partię, dokładnie tak jak z Navarro. Tam jednak jak się od drugiego seta przebudziła, to z jej rodaczki nie było co zbierać. Tym razem scenariusz zaczynał podążać w identycznym kierunku. Druga partia przebiegła dokładnie tak, jak chciała Pegula. Znacznie mniej błędów (tylko 3 niewymuszone!), dużo skuteczniejsza gra na returnie, zwłaszcza przy drugim serwisie rywalki. Noskova pogubiła się w tym wszystkim i dwukrotnie dała się przełamać. Udało jej się uniknąć wyniku 0:6, ale 1:6 jakoś szczególnie lepiej nie wyglądało.
Szaleństwa trzeciego seta. Co tam się działo?!
Decydująca partia przyniosła nam dość niespodziewany początek. Obejrzeliśmy bowiem aż cztery przełamania z rzędu! Serwis stał się problemem, nie atutem. Noskovą mocno zawodziło pierwsze podanie, a choćby gdy trafiała, to popełniała proste błędy. Na returnie aż takich kłopotów nie miała. Pegula? O niej adekwatnie dało się powiedzieć dokładnie to samo. Zupełnie jakby coś znikało z gry obu tenisistek, gdy pojawiał się serwis.


Dopiero w piątym gemie tę serię zakończyła Noskova, ale też w wielkich bólach, bo było już 40:0 dla Amerykanki. Z kolei sama Pegula potrzebowała aż sześciu prób, by obronić własne podanie w kolejnym gemie (broniła też breakpointa). Szalony się ten mecz zrobił. Jessica miała też cztery breakpointy na 5:4, ale Noskova ratowała się serwisem, a potem jeszcze zwyciężyła tego samego gema.
Końcówka równie szurnięta jak cały mecz. Zawodniczki aż śmiały się z niedowierzania
Wojna na wyniszczenie, gdzie nie było miejsca na błędy. Tymczasem Czeszka przy stanie 5:5 popełniła ich o wiele za dużo i doszło do przełamania dla Peguli w bardzo paskudnym dla Noskovej momencie. Oczywiście by wygrać, Amerykanka musiała wyserwować sobie ten triumf. Przy czym w tym spotkaniu nic nie mogło być takie łatwe. Po błędzie rywalki miała dwa meczbole. Zmarnowała oba. Wywalczyła kolejnego i... pokpiła sprawę podwójnym błędem serwisowym. Co się więc stało po chwili? Breakpoint dla Czeszki i błąd Peguli z bekhendu! Absolutnie nienormalne spotkanie, które po prostu musiało skończyć się tiebreakiem.
Ten zaczął się bardzo źle dla Noskovej. Po jej podwójnym błędzie serwisowym było 3:1 dla Peguli. Amerykanka miała już też piłkę w górze na 4:1 i... popsuła banalnego smecza! Aż roześmiała się z niedowierzania Jessica. Niedługo później taki sam śmiech pojawił się u Noskovej, gdy ta znów popełniła podwójny serwisowy. Czeszka wywalczyła sobie pierwszego meczbola, a przy nim... Pegula strzeliła niebywałym wręcz bekhendem po linii. SZA-LEŃ-STWO!
Wydawało się, iż ten mecz nigdy się nie skończy. Jednak w końcu pojawił się i drugi meczbol dla Noskovej. Tym razem wykorzystany. Czeszka wygrała kompletnie zwariowaną bitwę 6:3, 1:6, 7:6(6) i zagra w finale z Amandą Anisimową!
Idź do oryginalnego materiału