Polscy fani Premier League mogli się spodziewać, iż zobaczą w Boxing Day w akcji kilku Polaków, ale akurat Jakuba Stolarczyka na liście "oczekiwanych" nie było z całą pewnością. Nasz golkiper broni kolorów Leicester od 2017 roku, ale jak dotąd na koncie miał jedynie dziewięć występów i to głównie w krajowych pucharach czy jeszcze w zeszłym sezonie w Championship. Po awansie do Premier League najpierw leczył kontuzję, a potem był trzecim bramkarzem.
REKLAMA
Zobacz wideo Jak Paweł Fajdek zamierza spędzić święta? "Nie ominie mnie gotowanie"
Debiut na Anfield? Można sobie wyobrazić mniejsze wyzwanie
Jednak kontuzja "jedynki" Leicester Madsa Hermansena i beznadziejny występ Danny'ego Warda przeciwko Wolverhampton (0:3) sprawiły, iż Ruud van Nistelrooy zdecydował się dać Polakowi szansę debiutu w Premier League. I to gdzie! Na samym Anfield, przeciwko Liverpoolowi, który jest liderem ligi, a w poprzednim meczu załadował sześć goli Tottenhamowi (6:3). Tymczasem Leicester w ostatnich trzech ligowych spotkaniach zdobyło tylko jeden punkt, a ogólnie znajduje się w strefie spadkowej.
Także zdecydowanie starcie Dawida z Goliatem i ogromne wyzwanie przez Stolarczykiem. Polak zaczął jednak świetnie, bo już w czwartej minucie zatrzymał strzał Mohameda Salaha z bliska, a co więcej, dwie minuty później Leicester wyszło na prowadzenie! Gola strzelił Andre Ayew, który przepchnął w polu karnym Andrew Robertsona i precyzyjnym uderzeniem pokonał Alissona.
Dawid wkurzył Goliata. Więc Goliat go rozjechał mimo starań Polaka
Liverpool wściekle ruszył do odrabiania strat, ale Polak długo oprócz umiejętności miał także szczęście. W pierwszej połowie rywale dwa razy trafiali w bramkę zamiast do niej. Najpierw Robertson głową w słupek, a potem Salah podcinką w poprzeczkę. Jednak to oblężenie dało efekt tuż przed przerwą. Cody Gakpo sprzed szesnastki uderzył tak, iż Stolarczyk mógłby mieć i ze 3 metry wzrostu, a i tak nie miałby żadnych szans.
Po przerwie Polak musiał skapitulować po raz drugi. Ponownie nie ze swojej winy, bo w 49. minucie podanie Alexisa Mac Allistera dotarło do Curtisa Jonesa, a ten z kilku metrów umieścił piłkę w siatce. VAR długo analizował, czy nie było czasem spalonego. Ale jednak nie było. Leicester nie potrafiło się uwolnić spod pressingu Liverpoolu i gdyby nie Stolarczyk w 63. minucie byłoby 3:1. Polak wybronił wówczas strzał z bliska Darwina Nuneza. Mogło być też pięć minut później, gdy do siatki trafił Gakpo, ale tym razem mały spalony uratował "Lisy".
Stolarczyk nie wystarczył. Liverpool pokazał klasę
Jednak w końcu cios ostateczny padł i ani Stolarczyk, ani VAR nie mogli nic zrobić. Minuta 82., indywidualna akcja Mohameda Salaha i idealny strzał z obrębu pola karnego. Wynik 3:1, co praktycznie gasiło Leicester światło. Robił co, mógł Jakub Stolarczyk, by uratować święta dla Leicester. Miał pewne problemy przy grze nogami, ale nadrabiał dobrymi interwencjami. Jednak Liverpool był po prostu zbyt mocny.
"The Reds" zwyciężyli 3:1 i wykorzystali porażkę Chelsea z Fulham 1:2. Mają dzięki temu siedem punktów przewagi nad drugim miejscem w tabeli (oraz mecz mniej). Leicester natomiast jeszcze mocniej ugrzęzło w strefie spadkowej. Ale przynajmniej ich kibice przekonali się, iż nie muszą wcale oglądać Danny'ego Warda pod nieobecność Hermansena. Bo jest w odwodzie opcja, która dziś spisała się naprawdę solidnie.
Liverpool - Leicester City 3:1 (Gakpo 45+1', Jones 49', Salah 82' - Ayew 6')