Mirra Andriejewa (6. WTA) gładko, bez straty seta, przeszła dwie pierwsze rundy Roland Garros. W kolejnej fazie poprzeczka poszła mocno w górę, bowiem trafiła na inną rozstawioną zawodniczkę - Julię Putincewą (31. WTA).
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek wciąż w kryzysie. Co z Darią Abramowicz? "Może warto zrobić dziennikarskie śledztwo"
Mirra Andriejewa nie zwalnia tempa w Roland Garros. Julia Putincewa za burtą
18-latka zaczęła udanie, bo od przełamania na 2:1, ale po chwili straciła tę przewagę. W kolejnym gemie mogła ją odzyskać, tyle iż zmarnowała break point i przegrywała 2:3. Z tej sytuacji wyciągnęła wnioski i później już nie miała litości.
Do końca seta Andriejewa ani razu nie była zagrożona przy własnym podaniu. W dodatku bardzo mocno atakowała serwis przeciwniczki, co przyniosło efekt w postaci dwóch przełamań. Dzięki temu zwyciężyła 6:3.
Mirra Andriejewa odjechała Julii Putincewej w drugim secie. Trener oberwał
Początek drugiej partii został zakłócony przez deszcz. Po krótkiej przerwie zdecydowanie lepiej odnalazła się wyżej notowana zawodniczka. Najpierw przełamała na 3:1, po czym utrzymała podanie i miała awans na wyciągnięcie ręki. A Kazaszka coraz bardziej się niecierpliwiła, co widać było choćby po jej "niezadowoleniu" z podpowiedzi trenera. Ten również miał niepocieszoną minę, ale prowadzona przez niego zawodniczka słynie z takich zachowań.
Zobacz też: Ostrzeżenie dla Świątek. Tak piszą o Rybakinie po meczu z Ostapenko
18-latka nie chciała niczego zostawiać przypadkowi. Bardzo dobrze rozegrała kolejny gem returnowy, zakończony przełamaniem. A przy własnym serwisie wykorzystała pierwszą piłkę meczową, kończąc spotkanie wynikiem 6:3, 6:1. Potrzebowała do tego 78 minut.
O ćwierćfinał Roland Garros Mirra Andriejewa zagra z Darią Kasatkiną (17. WTA), która pokonała 6:1, 7:5 Paulę Badosę (10. WTA).