To nie był tłum rozmiarów tego wypełniającego halę przylotów na Okęciu, gdy polscy siatkarze wracali do kraju rok temu po wywalczeniu wicemistrzostwa olimpijskiego, dwa lata temu po zdobyciu mistrzostwa Europy czy w 2018 roku po triumfie w mistrzostwach świata. Ale i tak drużyna Nikoli Grbicia mogła się poczuć doceniona, bo spora grupa fanów czekała do późna, by powitać ją po powrocie z Ningbo, gdzie zwyciężyła w Lidze Narodów. Teraz kibice zaczynają odliczać dni do wrześniowych mistrzostw świata, a zawodnicy na razie chcą się nacieszyć kilkudniowym odpoczynkiem. Jeden z kadrowiczów twierdzi nawet, iż ma go zaplanowany niemal co do minuty.
REKLAMA
Zobacz wideo Reprezentacja siatkarzy ze złotem na uniwersjadzie! Trener Dariusz Luks podsumowuje
Wiwaty na cześć "zwykłych" podróżnych. "Daj na głośnomówiący!"
Polscy siatkarze z niewielkim opóźnieniem wylądowali w kraju w poniedziałek późnym wieczorem, ale potem jeszcze niespełna godzinę zgromadzeni kibice musieli czekać, by ujrzeć na własne oczy Grbicia i spółkę. Drzwi co chwilę się rozsuwały i za każdym razem w tłumie słychać było pełen nadziei pomruk, iż to wreszcie wychodzą Biało-Czerwoni. Gdy okazywało się co rusz, iż to jednak jeszcze nie oni, to fani zaczęli dla zabawy specjalnie wiwatować na cześć "zwykłych" podróżnych, którzy początkowo na takie powitanie reagowali zaskoczeniem, a potem szerokim uśmiechem.
W trakcie tego oczekiwania liczba kibiców zwiększała się także dlatego, iż wcześniej niektórzy ustawili się przy niewłaściwym wyjściu. Część osób podczas tego oczekiwania zastanawiała się, gdzie najlepiej się ustawić, a niektóre fanki poprawiały makijaż, czekając na wspólne zdjęcie z ulubieńcami. W pewnym momencie niektórzy zaczęli skandować "Polska, Biało-Czerwoni", ale przy pierwszym podejściu gwałtownie to skandowanie się skończyło.
- Daj na głośnomówiący! - krzyknął żartobliwie jeden z kibiców do pracownika lotniska, który kręcił się w pobliżu, rozmawiając przez telefon.
Gdy po chwili dał on znać, iż niedługo przez rozsuwane drzwi powinni wreszcie przejść wyczekiwani siatkarze, to w tłumie zrobiło się trochę głośniej, a fani szykowali aparaty fotograficzne i telefony. Jako pierwszy, tradycyjnie, pojawił się Grbić i wtedy właśnie powstała wielka wrzawa. Zaraz za trenerem maszerowali kolejni zawodnicy, którzy zatrzymywali się przy fanach, rozdając autografy i robiąc sobie z nimi zdjęcia. Wtedy kibice skandowali "Dziękujemy, dziękujemy", a gdy przy kibicach przystanął kontuzjowany Tomasz Fornal, to słychać było: "Panie Tomku, zdrowia!".
Kochanowski i zmiana scenariusza. "Mam prawie każdą minutę zaplanowaną". Polacy twardo stąpają po ziemi
Siatkarze stopniowo przesuwali się w kierunku ruchomych schodów, które były pierwszym etapem ich drogi na konferencję prasową, którą zorganizowano w pobliskim hotelu. W drodze do niego zarówno szkoleniowiec, jak i zawodnicy jeszcze przystawali, by zrobić sobie kolejne zdjęcia z fanami. Na spotkaniu z grupką dziennikarzy jako pierwszego do zabrania głosu w imieniu triumfatorów LN wywołano Jakuba Kochanowskiego.
- Nie byłem na to gotowy, bo w scenariuszu najpierw trener miał przemawiać, a ja miałem mieć kilka minut, by sobie coś przygotować - rzucił rozbawiony środkowy, który od niedawna jest kapitanem Biało-Czerwonych w zastępstwie nieobecnych Bartosza Kurka i Aleksandra Śliwki.
Po Kochanowskim wywołany do tablicy został Grbić, który w swoim stylu podkreślał znaczenie ciężkiej pracy. Tej już wykonanej od początku sezonu, jak i tej, która dopiero przed jego zespołem. Teraz bowiem zawodnicy mają sześć dni wolnego, a w przyszły poniedziałek zaczynają w Zakopanem bezpośrednie przygotowania do MŚ.
Pytani później przez Sport.pl gracze przyznawali, iż mają dobrze zaplanowane najbliższe dni, które chcą wykorzystać przede wszystkim na regenerację i złapanie oddechu.
- Ja mam prawie każdą minutę zaplanowaną. Tak mało tego czasu mamy - zaznaczył z uśmiechem Kochanowski.
Grbić nawiązał zaś jeszcze do słów, które przekazał siatkarzom na spotkaniu po finale LN pod kątem drugiej części sezonu.
- Musimy zapomnieć wszystko, co się dotychczas wydarzyło i myśleć tylko o tym, co robić lepiej i jak grać lepiej, by znów wrócić z medalem - podkreślił.
Zawodnicy, którzy współpracują z Serbem już od kilku lat, mają dobrze wpojone takie podejście i mimo iż w kadrze pod wodzą tego szkoleniowca zawsze wracali dotychczas z dużych imprez z medalem, to teraz starają się też twardo stąpać po ziemi.
- Są euforia i duma, ale też musimy się pilnować, by nie osiąść na laurach. Bo owszem, mamy w składzie kilka osób, które są w tej grupie od dawna, ale dla kilku innych to jest nowość. Każda grupa z roku na roku jest inna i trzeba o to adekwatne podejście dbać - przekonywał kapitan Polaków.
Fornal testował Grbicia i przepytywał Kochanowskiego. Sam miał jeden temat tabu
Konferencja prasowa zaczęła się bardzo późno i dziennikarze celowo nie chcieli przedłużać oficjalnej części, czekając już na rozmowy indywidualne. Po pierwsze, zawodnicy byli zmęczeni i wiadomo było, iż chcieli jak najszybciej udać się do domów, a po drugie, była już prawie północ. Dlatego też w pierwszej części konferencji padło od przedstawicieli mediów tylko jedno pytanie skierowane do Biało-Czerwonych - o stan zdrowia Fornala, który podczas półfinału LN uszkodził kostkę.
- Jest w porządku. Potrzebuję kilka dni odpoczynku. Trener powiedział, iż za sześć dni widzimy się w Zakopanem. Sądzę, iż w poniedziałek będę już gotowy do treningu...Może we wtorek...albo w środę - zaczął żartobliwie modyfikować odpowiedź przyjmujący, zerkając przy tym na siedzącego przed nim szkoleniowca. Ten zaś reagował wymownie na te późniejsze propozycje.
- Trener kręci głową, więc chyba widzimy się w poniedziałek - podsumował ze śmiechem Fornal.
Na tym nie poprzestał. Dziennikarze czekali już na zakończenie oficjalnej części spotkania, by przejść do wywiadów, ale przyjmujący miał inny pomysł.
- Ja mam pytanie. Jak to jest zostać MVP i najlepszym środkowym LN? - rzucił i oddał mikrofon Kochanowskiemu, który zdobył wspomniane wyróżnienia.
Ten zaś z szerokim uśmiechem od razu wyjaśnił: - Tak naprawdę Tomek nie chce się tego dowiedzieć. Po prostu wie, iż ja nie do końca lubię przemawiać publicznie, więc teraz będzie kierował do mnie cztery tysiące pytań.
Po chwili jednak kapitan Polaków dodał już na poważnie: Wszystkie nagrody indywidualne w sportach drużynowych to tak naprawdę nagrody całej drużyny. Bo żadna jednostka nie jest w stanie w nich funkcjonować sama.
Fornal garnął się do zadawania pytań, ale sam na jedno nie chciał odpowiedzieć. Po zakończeniu oficjalnej części spytałam go o sytuację z celebracji niedzielnego sukcesu. Kamery uwieczniły, jak tuż po odebraniu przez Kochanowskiego trofeum dla drużyny za zwycięstwo w LN razem z kolegami zaczął skakać z radości. Od razu podszedł do niego Grbić i powiedział mu kilka słów, a zawodnik zaczął podskakiwać na jednej nodze. Trener prawdopodobnie przypomniał mu o potrzebie oszczędzania uszkodzonej w sobotę kostki. Ale przyjmujący nie chciał tego zweryfikować.
- Nie kojarzę takiej sytuacji. Naprawdę - skwitował z uśmiechem. Na wzmiankę o możliwości pokazania filmiku z całą sytuacją zaś stwierdził tylko, iż nie trzeba. Ale wciąż nie chciał zdradzić, co usłyszał wtedy od szkoleniowca.
Polacy po raz drugi w historii wygrali LN. Poprzednio, także po wodzą Grbicia, w 2023 roku. We wrześniu powalczą zaś o pierwsze mistrzostwo świata z nim w roli trenera, bo trzy lata temu stanęli wspólnie na drugim stopniu podium.