"Przed wtorkowym spotkaniem prezesa PZPN Cezarego Kuleszy z przedstawicielami klubów Ekstraklasy oraz I ligi spodziewano się gorącej atmosfery - wielkiego rozliczania, wojen słownych, choćby awantur" - pisał Jakub Seweryn ze Sport.pl. I momentami temperatura dyskusji znacznie się podnosiła.
REKLAMA
Zobacz wideo Zły stan kobiecej piłki nożnej. Żelazny: Potrzebny jest sukces
Gorąco na spotkaniu PZPN z prezesami klubów. Kością niezgody przepis o młodzieżowcu
Jednym z najbardziej palących tematów była przyszłość przepisu o młodzieżowcu - aktualnie kluby ekstraklasy w trakcie sezonu muszą wypełnić limit 3000 minut dla zawodników z polskim obywatelstwem kończących najwyżej 21 lat w roku zakończenia rozgrywek (w obecnych rozgrywkach rocznik 2003 i młodsi). A jeżeli tego nie zrobią, płacą karę finansową.
Przed startem rozgrywek 2024/25 zarząd PZPN zorganizował głosowanie w tej sprawie. Za zniesieniem przepisów byli m.in. Wojciech Cygan (przewodniczący Rady Nadzorczej Rakowa) i Łukasz Jabłoński (były prezes Korony, w tej chwili wiceprezes Motoru), ale nie było wystarczającej większości dla tego pomysłu. A podczas wtorkowego spotkania z prezesem PZPN doprowadziło to do wrzenia.
Gdy prezes Ekstraklasy S.A. Marcin Animucki pozwolił zadawać pytania szefowi federacji, głos zabrał szef Legii Warszawa Dariusz Mioduski, który wyraził pretensje o ostatnie miesiące rządów Kuleszy. - Na początku wszystko układało się zgodnie z wyborczymi obietnicami, a kluby mogły być zadowolone. Ale później coś się zmieniło, nastąpiła blokada ze strony PZPN - powiedział, cytowany przez "Przegląd Sportowy" Onet. I uruchomił lawinę.
Kulesza zaczął się bronić i tłumaczył, iż projekt przedstawiony przez zespół roboczy był niedopracowany, zresztą prace nad nim miały trwać zaledwie trzy tygodnie, a on o żądaniach klubów dowiedział się w kwietniu. Wtedy Cygan, członek wspomnianego zespołu, przypomniał o stanowisku klubów przedstawionym już w zeszłym roku czy oficjalnym piśmie, które wpłynęło do federacji w lutym. - Kulesza odwrócił kota ogonem - powiedział anonimowo uczestnik spotkania Interii Sport.
Zbigniew Jakubas wypalił. "A może trzeba zmienić nazwę z PZPN na PZPR?"
Co na to prezesi klubów? - Jestem nową osobą w piłce, ale dla mnie sprawa jest prosta. o ile kluby chcą znieść ten przepis, dlaczego PZPN to uwalił - zastanawiał się Zbigniew Jakubas z Motoru Lublin. - Lepiej, jak byśmy nie używali słowa "uwalił" - odparł Cygan. A może trzeba zmienić nazwę z PZPN na PZPR - rzucił w odpowiedzi Jakubas, który raczej żartował, niż chciał dopiec Kuleszy, z którym dobrze się zna.
Właściciel beniaminka ekstraklasy dość ostro odpowiedział za to na żale większościowego udziałowca Widzewa Tomasza Stamirowskiego, liczącego na pomoc federacji w budowie bazy treningowej. - Jak kogoś nie stać na boiska, to niczego nie powinien żądać ani od PZPN, ani od Ekstraklasy. Ja wydałem ponad 30 milionów złotych z własnej kieszeni - powiedział Jakubas, na co Stamirowski odpowiedział, iż nie każdy może sobie na to pozwolić.
Jeden z najbogatszych Polaków starł się też z Mioduskim w kwestii proporcji polskich i zagranicznych piłkarzy w składach. - Sorry, Darek, skontruję cię, PZPN to Polski Związek Piłki Nożnej, a ty byś chciał Europejski Związek Piłki Nożnej - spuentował, choć i w tym wypadku były to raczej koleżeńskie docinki.
Natomiast współwłaściciel Widzewa, podobnie jak Wojciech Pertkiewicz (Jagiellonia Białystok) czy Michał Siara (Górnik Zabrze) krytykował przepis o młodzieżowcu. - Czy w zarządzie PZPN jest w ogóle wola, żeby ten przepis znieść? Żeby się nie skończyło, iż znów tylko ja z Wojtkiem Cyganem będę przeciwny - rzucił Jabłoński. Temat z jeszcze większą siłą powróci w przyszłym roku, gdy odbędą się wybory prezesa PZPN. I Kulesza może mieć problem, gdyż jego relacje z szefami klubów ekstraklasy i I ligi są dalekie od idealnych. - Są napięte. Bardzo napięte - wyjawił jeden z uczestników zjazdu. Co ciekawe, niektórzy jako jednego z kontrkandydatów 62-latka wskazują właśnie Cygana, który na razie tego nie potwierdził.
Cezary Kulesza "szybkim krokiem" opuścił spotkanie z klubami. Nie było ono bezowocne
"Świadkowie twierdzili, iż z sali Kulesza wyszedł szybkim krokiem, podminowany i zdenerwowany, nie został choćby na pożegnalną kolację. Prezesi ekstraklasy przekonują nas jednak w nieoficjalnych rozmowach, iż nie zostało to przez nich negatywnie przyjęte. - To nie problem, Kulesza zawsze się zmywał. Ale w polskiej piłce jest mało prawdy. A jak już się prawda pojawi, to dla wielu jest niewygodna - pada" - czytamy w Interii Sport.
Jednocześnie podczas spotkania w Jachrance udało się też porozumieć w kilku kwestiach. Chodzi m.in. o list intencyjny ws. współpracy z belgijską firmą Double Pass, co ma podnieść poziom szkolenia. Ponadto kluby i związek są zgodne w kwestii zimowej modernizacji wozów VAR, a w dłuższej perspektywie stworzenia stacjonarnego centrum VAR.