Sabalenka wciąż pamięta sprawę Świątek. "Jak miałabym ufać?"

4 tygodni temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Kim Kyung-hoon


Nie milkną echa zawieszenia, jakim Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) ukarała Jannika Sinnera za wpadki dopingowe z marca zeszłego roku. Włoch udowodnił, iż niedozwolony klostebol dostał się do jego organizmu przypadkiem, ale kara i tak go nie minęła. Całą sprawę skomentowała Aryna Sabalenka. Białorusinka przyznała, iż sprawy Sinnera czy Świątek wywołują u niej strach i nieufność względem systemu antydopingowego.
Sobota 15 lutego przyniosła tenisowemu środowisku niemały szok. Lider rankingu ATP został zawieszony przez WADA na trzy miesiące w związku z dopingową wpadką z marca 2025 roku. Przypomnijmy, iż dwie próbki pobrane od Włocha podczas turnieju ATP 1000 w Miami zawierały śladowe ilości zabronionego sterydu anabolicznego klostebolu. Sinner tłumaczył się, iż środek dostał się do jego organizmu przez maść, której używał jego masażysta. Masażysta miał na rękach ów krem, a przy zabiegu dotknął otwartej rany na ciele tenisisty i w ten sposób klostebol przedostał się do jego ciała.

REKLAMA







Zobacz wideo Wstyd i hańba w Legii Warszawa! „Jak patrzę na Guala." [To jest Sport.pl]



Sinner oraz Świątek winni i niewinni jednocześnie
Międzynarodowa Agencja Integralności Tenisa (ITIA) kupiła te tłumaczenia i jedyną karą dla Sinnera było odjęcie punktów za turniej Indian Wells 2024 oraz odebranie wywalczonych tam pieniędzy. WADA jednak nie odpuściła i domagała się choćby dwóch lat zawieszenia. Ostatecznie Włoch oraz Agencja dogadali się, a Jannika nie zobaczymy na kortach od 9 lutego do 4 maja. W oficjalnym oświadczeniu WADA podkreśliła, iż Sinner nie zrobił niczego umyślnie, ale mimo to kara musi być.


Sprawa włoskiego tenisisty jest bardzo podobna do tej z Igą Świątek. Polka jesienią ubiegłego roku była zawieszona na miesiąc przez obecność w organizmie trimetazydyny, którą zażyła nieświadomie biorąc zanieczyszczoną melatoninę na sen. Obie sprawy pokazują, jak bardzo ostrożni muszą być sportowcy, a czasem choćby i maksymalna ostrożność może nic im nie dać, bo wszystkiego się nie skontroluje. I to właśnie przeraża Arynę Sabalenkę.


Sabalenka nie ma zaufania do systemu. Mówi o strachu
W rozmowie z dziennikarzami przed turniejem WTA 1000 w Dubaju Białorusinka została zapytana o sprawę Sinnera. Bezpośrednio do Włocha się nie odniosła, ale powiedziała, iż obecny system jest skonstruowany źle i powoduje u niej strach. - Musimy być tak naprawdę super-ostrożni. Kiedyś na przykład nie miałabym oporów, by w restauracji zostawić moją szklankę wody na stole i iść do łazienki. Teraz już bym się z niej nie napiła. Zaczynasz wręcz aż za bardzo zwracać na wszystko uwagę. - powiedziała Sabalenka.
- To cały czas siedzi ci w głowie. Że na przykład gdy ktoś użyje na tobie jakiegoś kremu z czymś zakazanym i test wyjdzie ci pozytywny, to mało kto ci uwierzy w coś takiego, o ile ktoś w ogóle. Za bardzo boisz się tego systemu. Ja nie wiem, jak miałabym ufać tak skonstruowanym przepisom - oceniła liderka rankingu WTA.
Idź do oryginalnego materiału