Chińscy fani w Wuhan przed turniejem prawdopodobnie choćby w najbardziej optymistycznych scenariuszach nie zakładali, iż w półfinale zobaczą starcie swych rodaczek. O ile bowiem obecność Qinwen Zheng na tym etapie jeszcze nie zaskakuje, tak Xinyu Wang to co innego. Sklasyfikowana na 51. miejscu w rankingu WTA Chinka to jednak rewelacja zmagań w Wuhan. W drodze do 1/2 finału wyeliminowała m.in. finalistkę US Open Jessicę Pegulę (6:3, 7:5), a w ćwierćfinale odwróciła losy starcia z Jekateriną Aleksandrową po przegranym pierwszym secie (4:6, 7:5, 7:6 (8)).
REKLAMA
Zobacz wideo Dlaczego Goncalo Feio nie został zwolniony? "W Legii się gotowało"
Chińsko-chiński półfinał w Chinach
Teraz na drodze do pierwszego singlowego finału turnieju rangi WTA w karierze stanęła jej rodaczka Qinwen Zheng. Pogromczyni Igi Świątek i mistrzyni olimpijska z Paryża też lekko w drodze do półfinału nie miała. Zagrała choćby piekielnie trudną, trwającą ponad dwie godziny batalię z Jasmine Paolini (6:2, 3:6, 6:3).
Mimo życiowej dyspozycji rywalki Zheng pozostawała wyraźną faworytką tego starcia i nie czekała długo, by to potwierdzić. gwałtownie wyszła na prowadzenie 3:1 i choć rywalka odrobiła stratę już przy pierwszej okazji, a potem mogła choćby sama zyskać przewagę (miała breakpointa przy 3:3), to Wang nie udało się tego wykorzystać. Słono za to zapłaciła, bo już w kolejnym gemie mistrzyni olimpijska miała dwie szanse na przełamanie i wykorzystała pierwszą z nich, co okazało się najważniejsze do wygrania seta 6:3.
Zheng zatrzymała rodaczkę, będącą w drodze po marzenia
Wang miała czego żałować już wtedy, a po drugim secie tym bardziej. Dwukrotnie bowiem przełamywała w nim Zheng, której serwis nie stał na tak wysokim poziomie jak zazwyczaj. Był mocny, posłała osiem asów (rywalka żadnego), ale mimo to wygrywała tylko nieco ponad połowę wymian po trafionym pierwszym podaniu. Jednak ilekroć serwis ją zawodził, return robił swoje. Na dwa przełamania odpowiedziała trzema i ostatecznie wygrała seta 6:4, a co za tym idzie całe "chińskie derby".
W finale już czeka Aryna Sabalenka, która w starciu z Coco Gauff wróciła z bardzo dalekiej podróży. Dla Zheng będzie to okazja do przełamania, bo na dotychczasowe trzy mecze z Białorusinką przegrała wszystkie. Ten mecz już w niedzielę 13 października jako drugi od godziny 8:30 czasu polskiego.