Sabalenka była murowaną faworytką, a tu sensacja! Ten finał przejdzie do historii

1 tydzień temu
Zdjęcie: screen - transmisja Eurosport


Gigantyczne emocje zafundowały kibicom Aryna Sabalenka i Madison Keys w finale turnieju wielkoszlemowego Australian Open. Mecz trwał ponad dwie godziny, a zwyciężczyni w decydującym, trzecim secie wygrała 7:5!
Wybijała druga godzina wielkiego finału, który był niesamowitym widowiskiem, który kibice zapamiętają na lata. Przy prowadzeniu 6:5 Madison Keys (14. WTA) w decydującym trzecim secie serwowała Aryna Sabalenka (1. WTA). Białorusinka popełniła najpierw niewymuszony błąd z forhendu, a po chwili Amerykanka zagrała świetny return z bekhendu i było 0:30. Po chwili Sabalenka z forhendu zagrała w siatkę i rywalka miała dwie piłki meczowe! Pierwszą Białorusinka obroniła skutecznym serwisem. Przy drugiej Keys zagrała winnera z forhendu i za chwilę popłakała się z radości, bo przecież wygrała pierwszy w karierze turniej wielkoszlemowy! O losach tego seta zadecydowało jedno przełamanie. Białorusinka była wściekła, złamała rakietą i w łzach powędrowała do szatni.


REKLAMA


Zobacz wideo Niesamowite, co Iga Świątek zrobiła w Australian Open. "To już widać" [To jest Sport.pl]


Wielki finał Australian Open dla Aryny Sabalenki
Jej wielka frustracja nie dziwi. Aryna Sabalenka miała bowiem szansę na dokonanie wielkiej rzeczy i wygrania po raz trzeci z rzędu Australian Open. Ostatni raz dokonała tego słynna szwajcarska tenisistka Martina Hingis aż 26 lat temu (triumfowała w latach 1997-1999). Białorusinka w 2023 roku wygrała po pasjonującym pojedynku z Jeleną Rybakiną 4:6, 6:3, 6:4. Rok temu miała zdecydowanie łatwiej i pokonała Chinkę Zheng Qinwen 6:3, 6:2. Dla porównania Keys tylko raz grała w finale turnieju wielkoszlemowego (US Open 2017) i go gładko przegrała ze swoją rodaczką Sloane Stephens 3:6, 0:6.
Wszystkie te liczby można było wrzucić do kosza w pierwszym secie. Aryna Sabalenka zaczęła mecz bardzo nerwowo. Już w pierwszym swoim gemie serwisowym miała dwa podwójne błędy serwisowe. W trzecim gemie bardzo głośno krzyknęła po wygranej wymianie. Białorusinka miała olbrzymi problem z serwisem. W pierwszym secie miała cztery podwójne błędy serwisowe (nie zrobiła tylu w żadnym z sześciu poprzednich spotkań). W dodatku Sabalenka słabo returnowała i popełniała sporo niewymuszonych błędów (13 przy 10 rywalki). Trzeba jednak oddać też to, co królewskie Keys, bo spisywała się znakomicie. Amerykanka miała prawie trzy razy więcej kończących uderzeń (11-4) i wygrała więcej punktów po pierwszym (63-43 proc.), jak i drugim serwisie (67-54 proc.).


- Jest jakaś nieswoja dziś Sabalenka. Tak jakby ta otoczka, ta możliwość dołączenia do legend, wygrania trzeci raz z rzędu Australian Open momentami tak naprawdę paraliżuje - mówił Dawid Olejniczak, komentator Eurosportu.
Na początku drugiego seta Keys zaczęła popełniać seryjne błędy z bekhendu. Gdy Sabalenka miała podwójne przełamanie i prowadziła już 4:1, to Amerykanka miała aż 14 takich błędów. Wtedy Białorusinka wygrała trudnego gema na przewagi, w którym musiała bronić aż trzy break-pointy. Obroniła je albo po świetnych serwisach, albo pięknych skrótach (po dwóch setach miała w nich skuteczność 6/6!) i w efekcie zamiast 4:2, zrobiło się 5:1.


Zobacz: Niespodziewany gość na treningu Sabalenki przed finałem AO. "Była w szoku"
Chwilę później Sabalenka co prawda popełniła już piąty w meczu podwójny błąd serwisowy, ale wygrała gema do 30 i całego seta. I doszło do decydującej partii i niesamowitej końcówki, którą opisaliśmy wyżej.


Finał Australian Open kobiet: Aryna Sabalenka - Madison Keys 3:6, 6:2, 7:5.
Idź do oryginalnego materiału