Są nowe wieści ws. Lechii Gdańsk. "Brakuje na wszystko"

4 dni temu
Zdjęcie: Fot. Michał Ryniak / Agencja Wyborcza.pl


Pod koniec grudnia PZPN oficjalnie poinformował, iż licencja Lechii Gdańsk na grę w ekstraklasie została zawieszona. To najlepszy dowód na to, iż w Gdańsku od dawna nie jest dobrze. Katastrofalne zarządzanie, wielomiesięczne zaległości i złe wyniki składają się na to, iż dzisiaj szanse Lechii na utrzymanie w lidze są iluzoryczne. Co dalej z Lechią? "W klubie brakuje pieniędzy na wszystko" - czytamy.
Po 18. kolejce ekstraklasy Lechia Gdańsk zajmuje 17. miejsce w tabeli. Najlepsza drużyna poprzedniego sezonu pierwszej ligi nie tylko zawiodła sportowo, ale przede wszystkim organizacyjnie. Dziś już mało kto wierzy w zapewnienia Polo Urfera, iż wszystko będzie dobrze. Fani z Gdańska mają pełne prawo obawiać się, iż przed obecną Lechią ostatnie miesiące istnienia.


REKLAMA


Zobacz wideo Austriacy zdominowali świat skoków. Oto jak pracują


Piłkarze Lechii otrzymują pierwsze zaległe pensje. Ale problemy dalej są
Co chwila pojawiają się informacje, iż piłkarze Lechii już mają dość sytuacji panującej w klubie. I nic dziwnego. Klub z Gdańska regularnie spóźnia się w wypłatach, a obietnice prezesa Paolo Urfera rzadko kiedy przekładają się na rzeczywiste działania. Teraz jednak Lechia musi zapłacić - inaczej nie zostanie dopuszczona do gry w ekstraklasie. A pierwsza wiosenna kolejka już za kilka tygodni.


I wygląda na to, iż klub zaczął coś robić w tym kierunku. Jak poinformował portal WP Sportowe Fakty, na konta piłkarzy z Gdańska wpłynęły zaległe pieniądze. "Od środy zaczęto spłacać zaległe pensje" - pisze dobrze zorientowany w realiach gdańskiego klubu Tomasz Galiński. Jednocześnie dodaje: "Jest to jedynie kropla w morzu. Rośnie dług względem firmy ochroniarskiej, drużyna nie ma w tej chwili swojego autokaru. I tak można wyliczać".
A problemów jest więcej. Lechia została ukarana również zakazem transferowym, więc na razie nie ma co liczyć na wzmocnienia. Zresztą trudno sobie wyobrazić, żeby Lechia była w stanie ich dokonać. "Transfery przychodzące brzmią dziś niczym science-fiction. W klubie brakuje pieniędzy na wszystko" - zauważa dziennikarz. Zarejestrowany w tej chwili nie może być też Michał Głogowski, który trafił do Lechii z Hutnika Kraków. 19-latek strzelił 10 goli w drugiej lidze.


Lechia trafi w nowe ręce? To może uratować klub przed bankructwem
Jest też kilka innych dobrych wiadomości. Piłkarze Lechii 9 stycznia mają wyjechać na obóz przygotowawczy do Turcji. I wygląda na to, iż nie ma zagrożenia, iż zawodnicy będą musieli zostać w Gdańsku. "Obóz teoretycznie jest pewny, wpłacono zaliczkę (20 proc. całej kwoty) i w klubie są zdania, iż na dziś nie ma obaw, iż nie dojdzie on do skutku" - czytamy.


W dodatku klub mógłby zmienić właściciela - co wiele osób przyjęłoby z ulgą. Lechią interesują się dwaj inwestorzy. Problem w tym, iż Paolo Urfer... nie chce się na to zgodzić.
"Jak ustaliliśmy w dwóch niezależnych źródłach, Urfer mógłby spokojnie sprzedać klub, bo są na to dwaj chętni. Jeden z Polski (a konkretnie z Pomorza), drugi zagraniczny. I słyszymy od ludzi związanych z Lechią, iż to jedyne rozwiązanie, by klub nie zbankrutował. Tyle tylko, iż Urfer nie chce słyszeć o sprzedaży" - informują WP Sportowe Fakty.
I można się jedynie zastanawiać - co w zasadzie chce osiągnąć Paolo Urfer? Ostatnie miesiące pokazały, iż nie ma on możliwości, żeby normalnie zarządzać klubem na poziomie ekstraklasy - choćby mimo większych pieniędzy na tym poziomie rozgrywkowym. W Gdańsku wciąż nie ma żadnego dużego sponsora, co jest najprawdopodobniej największą porażką Szwajcara - i każdy kolejny dzień sprawia, iż coraz trudniej uwierzyć w to, iż ten się w końcu pojawi. W obecnej sytuacji spadek do I ligi najpewniej byłby dla Lechii gwoździem do trumny.
Idź do oryginalnego materiału