Wszyscy polscy siatkarze marzą o awansie do półfinału mistrzostw świata, ale Norbert Huber ma dodatkową motywację związaną ze środowym meczem z Turcją. - o ile odpadniemy, to będę miał minus kilkanaście tysięcy złotych - przyznaje środkowy, który zakupił już dla swoich bliskich bilety lotnicze do Manili w terminie zmagań fazy medalowej. Czy w realizacji wspomnianego celu zamierza wspomóc się prowokacjami?
REKLAMA
Zobacz wideo Polscy siatkarze wrócili do kraju po zwycięstwie w Lidze Narodów!
Turcja powoli wkracza do światowej czołówki. Afirmacje Hubera
- Nasza drużyna już zrealizowała cel - mówi mi jedyny turecki dziennikarz pracujący przy mistrzostwach świata w stolicy Filipin. Drużyna prowadzona przez trenera Slobodana Kovaca dokonała historycznego wyczynu - nigdy wcześniej nie dotarła do czołowej ósemki czempionatu globu. A przypomnijmy, iż mowa o 14. zespole światowego rankingu, który niespełna trzy miesiące temu zmienił trenera.
- Szczerze mówiąc, to ja się troszkę spodziewałem, iż Turcy mogą być takim czarnym koniem tych mistrzostw. Dlaczego? Ze względu na ich fizyczność i to, iż ich liga rośnie w siłę, co zawsze daje też dużo kadrze. Popatrzmy zresztą na ich skład. Są bracia Lagumdzija, którzy są dość młodzi, ale już ograni i bardzo dużo wnieśli do zespołu. Jest bardzo dobry drugi przyjmujący - Efe Mandiraci, który gra we włoskiej lidze. Są dobrzy środkowi z tureckiej ligi i rozgrywający, którego znamy z PlusLigi, a który też gra w mocnych klubach tureckich. To jest ogółem zespół, który ma kim grać. Myślę, iż oni też powoli zaczynają być zespołem, który wchodzi do światowej czołówki - opisuje rozgrywający Marcin Komenda i zapowiada w środę "męski mecz".
Na bardzo mocne skrzydła i wielką siłę na zagrywce zwracają też uwagę inni polscy zawodnicy oraz statystyk Mateusz Nykiel. Potężne serwisy były też atutem dwóch poprzednich rywali Biało-Czerwonych - Holendrów i Kanadyjczyków. Pytam członka sztabu szkoleniowego, czy ta podobna charakterystyka przeciwnika w trzecim meczu z rzędu ułatwi konfrontację z Turcją.
- Z jednej strony tak. Bardzo ważne były dla nas te spotkania z Holandią i Kanadą. Takie mocne przetarcie przed tym bardzo ważnym ćwierćfinałem. Uważam, iż już z Kanadą nasze przyjęcie wyglądało lepiej niż z Holendrami. Ale myślę, iż cały czas mamy rezerwy. Natomiast po fazie grupowej dokonaliśmy analiz, które pokazują, iż te drużyny, z którymi graliśmy w grupie i Kanada dysponują praktycznie takimi samymi prędkościami zagrywki jak nasi rywale z turnieju finałowego Ligi Narodów, czyli Brazylia i Włochy - wskazuje Nykiel. A jako największą bolączkę środowych przeciwników wskazuje przyjęcie.
Huber do kolejnego rywala podchodzi z szacunkiem, ale też przekonaniem, iż w pewnym momencie uwidoczni się przewaga faworyta.
- Myślę, iż rywale mogą grać do pewnego momentu bardzo dobrze, ale z biegiem czasu, kiedy my będziemy spisywać się lepiej i mecz będzie im uciekał, to afirmuję, iż będą popełniać więcej błędów i po prostu nie będą tak skuteczni, jak do tej pory - analizuje w swoim stylu środkowy.
Kłótnie, krzyki i krzywe spojrzenia. Bez kwadratowych jaj. Rewanż za koszykarzy
Nikt w polskim obozie nie ma wątpliwości co do roli Slobodana Kovaca w sukcesie reprezentacji Turcji. Serbski szkoleniowiec przejął prowadzenie tej drużyny w trakcie sezonu, gdy miała za sobą okres słabszych wyników. Drugi rozgrywający Biało-Czerwonych Jan Firlej nie ma wątpliwości, iż w tej chwili grają dużo lepiej niż latem, gdy przegrali z Polakami w LN. On i Nykiel poza mocnymi skrzydłowymi przestrzegają też przed środkowym Bedirhanem Bulbulem.
- A trener Kovac nie tylko podnosi ich poziom taktycznie, ale też buduje ich mentalnie. Oni w ogóle są ciężcy do złamania w tym aspekcie - ocenia Firlej.
I po tym względem akurat nieco różni się z kadrowym statystykiem, bo ten, o ile chwali komunikację na linii Kovac-siatkarze i docenia jego wkład w podniesienie poziomu przez Turków, to uważa, iż spotkanie 1/8 finału pokazało, iż ci zawodnicy nie wyzbyli się jeszcze wszystkich dawnych grzechów i nieraz mają wciąż problemy między sobą i tracą koncentrację.
- Pokazał to bodajże drugi set bądź trzeci set meczu z Holandią, kiedy zaczęli się kłócić z sędziami, dyskutować z przeciwnikami, popełniać proste błędy i było widać, iż są momenty, kiedy patrzą krzywo na siebie. Trener Kovac denerwował się, mocno też krzyczał na nich. Wyglądają pod tym kątem lepiej niż wcześniej, natomiast uważam, iż to przez cały czas jest drużyna, którą w jakimś aspekcie mentalnym można złamać - podsumowuje członek sztabu ekipy Nikoli Grbicia.
W przeszłości nieraz skory do wchodzenia w słowne utarczki pod siatką był Huber. Pytam więc, czy szykuje się na to, by w taki sposób dodatkowo wybić środowych rywali z rytmu.
- Pomyślałem o jakimś głupim haśle, ale spodziewam się, iż przeciwnicy będą po prostu grać dobrze i konsekwentnie próbować nas złamać. Będą pewnie - tak, jak do tej pory wszyscy - mocno serwować, ale jesteśmy na to gotowi mentalnie. Nie myślę o tym, czy będą grali coś, czego nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Raczej siatkówka jest dzisiaj na tyle prosta, iż mniej więcej wiemy, czego się spodziewać i raczej nie będzie jakichś kwadratowych jaj - ocenia wicemistrz olimpijski z Paryża.
I przyznaje z uśmiechem, iż kadra ma już załatwione bilety powrotne na poniedziałek. - Więc dobrze by było w tym finale zagrać - stwierdza i dodaje, iż sam ma dodatkową motywację, by awansować do strefy medalowej. Wówczas bowiem z trybun w Manili dopingowaliby go najbliżsi - rodzice i siostra. Oni też już mają zakupione bilety.
- o ile odpadniemy, to będę miał minus kilkanaście tysięcy złotych - przyznaje środkowy.
O jeszcze innym dodatkowym powodzie wspomina z kolei Komenda. - Jadąc na halę na mecz 1/8 finału, przypomniałem sobie, iż nasi koszykarze grali na koniec z Turkami w Eurobaskecie, więc w jakimś stopniu na pewno będzie to rewanż. Fajnie, iż te dwie nacje są tak mocne w sportach drużynowych. Spróbujemy im oddać za koszykówkę. Zobaczymy, jak to wyjdzie - zaznacza na koniec rozgrywający.
Ćwierćfinał z Turcją odbędzie się w środę o godz. 14 czasu polskiego.