Legia przegrała trzy mecze z rzędu. Trzeba przyznać, iż to nie przystoi drużynie, której celem jest mistrzostwo Polski. Edward Iordanescu po wpadce z Zagłębiem Lubin zrezygnował z pracy. "Chce postąpić honorowo i odejść z klubu, biorąc na siebie odpowiedzialność za kryzys sportowy. Dlatego postanowił podać się do dymisji" - oznajmił TVP Sport. "Ale władze Legii nie podjęły jeszcze ostatecznej decyzji ws. przyszłości Rumuna" - dodano. Wszystko wskazuje jednak na to, iż pozostanie na stanowisku.
REKLAMA
Zobacz wideo "Dech mi zaparło". Szpilka przyznał jak ciężka była filmowa scena
Nowe wieści ws. Edwarda Iordanescu. "Pierwsza i jedyna opcja"
Dyrektor ds. operacji piłkarskich Fredi Bobić całkowicie zaprzeczył wszystkim plotkom. - To jak kaczka dziennikarska - przyznał. - Nie jesteśmy zadowoleni z tego, jak to wygląda. Ale musimy też żyć z tymi plotkami. Myślę, iż to całkiem normalne w piłce. Po prostu trzeba zachować spokój. Zaprzeczam tym doniesieniom, z dużą dozą zdecydowania. To nigdy nie było częścią rozmowy - powiedział dla Canal+ Sport.
Portal Digi Sport przekazał, iż Iordanescu jest wciąż "pierwszą" i "jedyną" opcją FRF (rumuńska federacja piłki nożnej) na zastąpienie Mircei Lucescu, niezależnie od tego, kiedy nastąpi rozstanie. Dziennikarze zacytowali również słowa trenera Legii z poprzednich konferencji prasowych. "Ważne, żeby to wyjaśnić. Jestem w dość niewdzięcznej sytuacji. Mam klub, a reprezentacja pracuje na pełnych obrotach. Cokolwiek powiedziałem w Rumunii, w Polsce zostało to źle przyjęte i często jest odwrotnie" - tłumaczył.
Iordanescu nie sądzi, by teraz istniał temat zmiany szkoleniowca. "Nie mogę ryzykować wdawania się w taką dyskusję" - stwierdził. Dodał, iż ma jednak powody do narzekania w Polsce. "Mamy bazę treningową 50 km od Warszawy. Codziennie wychodzę z domu o 7 rano, wracam o 7 wieczorem i często nie kończę pracy. Chcę osiągnąć swoje cele, nie jestem tu dla pieniędzy. (...) Mógłbym być gdzie indziej, ale zależało mi na dobrych wynikach i trofeach. Chciałem być w Europie" - wyjaśnił.
Wspomniał jednak, iż podczas pracy z rumuńską kadrą (w latach 2022 - 2024) miał ogromne wsparcie. "Czułem, iż FRF zawsze była blisko mnie, prowadziliśmy wiele rozmów, analiz. (...) Zawsze widziałem stabilność, zaufanie" - wymieniał. Na koniec podkreślił, iż nie ma co tworzyć niepotrzebnych dywagacji. "Może w pewnym momencie zostanie postawiona granica. Dobrze jest przestać spekulować, to nie jest dobre dla reprezentacji" - podał.
Portal Legia.Net ujawnił, iż w poniedziałek w Legii było "gorąco" i "dość nerwowo". Mimo słów Bobicia Iordanescu przyjechał na trening, ale wziął w nim udział przez niecały kwadrans. "Powiedział w szatni wszystkim, iż odchodzi, choć ostateczną decyzję podejmie po konsultacji z rodziną" - czytamy.
Gdyby tego było mało, to wtorkowy trening został odwołany. "Piłkarze otrzymali czas wolny. Później ustalono, iż będzie tylko trening dla wybranych, indywidualny" - podsumowano. Portal Meczyki.pl ogłosił jednak, iż nie dojdzie do zmiany szkoleniowca. "Legia chce, aby Rumun przez cały czas prowadził drużynę, projekt ma być kontynuowany" - podsumowano.