Rosjanka chciała "okraść" Świątek. Ależ błąd. I to jeszcze przed meczem

4 godzin temu
Niektórzy mówili, iż Jekaterina Aleksandrowa pierwszy błąd popełniła jeszcze zanim zaczął się jej ćwierćfinał w Bad Homburg z Igą Świątek. Polska tenisistka bez większych problemów pokonała Rosjankę 6:4, 7:6. I to mimo iż w pewnym momencie na przeszkodzie stanęła jej nie tylko rywalka.
Jekaterina Aleksandrowa nie jest aż tak niewygodną przeciwniczką dla Igi Świątek jak Łotyszka Jelena Ostapenko, ale pokazała już, iż też potrafi sprawić jej spore kłopoty (bilans przed czwartkowym meczem 3-2 dla Polki). I wydawało się, iż na korcie trawiastym w Bad Homburg szczególnie może to dać o sobie znać. Ale rosyjska tenisistka nadspodziewanie często wyciągała w tym meczu do rywalki pomocną dłoń.


REKLAMA


Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"


Sędzia przeszkodził Świątek. "Duża pomyłka"
Tak, to Świątek jest ósmą rakietą świata, a Aleksandrowa 18., ale gdy ta druga wygrała w poprzednim sezonie w 1/8 finału w Miami 6:4, 6:2, to różnica na światowej liście była jeszcze bardziej korzystniejsza dla pierwszej (zajmowały - odpowiednio - 1. i 16. miejsce na liście WTA) A teraz jeszcze na rzecz Rosjanki przemawiać miała nawierzchnia. W końcu to ona w tym roku miała na niej bilans 5-1, a licząc od 2022 roku 26-7, podczas gdy młodsza o siedem lat raszynianka dopiero po raz dziewiąty gra w głównej drabince turnieju na trawie i dotychczas nie czuła się na niej zbyt pewnie.
Mocne i płaskie uderzenia, dobry serwis i dobre poruszanie się po korcie - te elementy w grze Aleksandrowej też wydawały się przemawiać na jej korzyść. Ale przez większość czasu 30-latka nie potrafiła z nich korzystać. Miała kłopoty ze złapaniem rytmu i niekiedy wydawała się zagubiona. Na pewno częściowo przynajmniej związane było to z mocnym wiatrem, który utrudniał zawodniczkom grę, ale jednak mimo wszystko można było się spodziewać lepszego występu po 18. rakiecie globu, która we wcześniejszych 21 meczach miała bilans 16–5.
Skoro serwis miał być atutem Rosjanki, to nie było wielkim zdziwieniem, gdy po wygraniu losowania wybrała podanie. Ale chwilę potem niektórzy komentowali, iż to właśnie wtedy popełniła pierwszy błąd, bo to podanie gwałtownie straciła. Zaliczyła m.in. podwójny błąd, a przy "break poincie" zaserwowała tak słabo, iż rywalka bez większych problemów z tego skorzystała.


Świątek też miała kłopoty z wiatrem, czego efektem były dość częste podwójne błędy. Niespodziewanie w drugim gemie przeszkodził jej zaś...sędzia główny. Po zagraniu Polki sam wywołał aut, a była liderka światowego rankingu zaskoczona rozłożyła ręce. Zaraz potem ten gest powtórzyła, gdy "Sokole Oko" pokazało, iż trafiła wówczas w linię.


- Duża pomyłka - zaznaczyła komentująca mecz w Canal+ Paula Kania-Choduń.
Tego gema Świątek przegrała, ale nie był to raczej efekt dekoncentracji po wpadce arbitra. Potem bowiem radziła sobie już coraz lepiej. Nie była wolna od kolejnych pomyłek, ale można powiedzieć, iż wygrała tę licytację na błędy, którą nieraz oglądaliśmy w tym meczu. Wychodziła z niekorzystnych sytuacji, jak np. 0:30 przy własnym podaniu i wygrywała zwykle najważniejsze akcje. A co ważne - choćby gdy popełniała te błędy, to nie reagowała na nie nerwowo, co zdarzało jej się nieraz wcześniej w tym sezonie. Po jednym choćby się lekko uśmiechnęła. A pierwszego seta - symbolicznie wręcz po wcześniejszych błędach w tym elemencie - zakończyła asem.
Sokoli wzrok Świątek. Czy Polka powtórzy manewr sprzed dwóch lat?
Aleksandrowa ze swoim stylem gry miała też kraść czas, którego Polka potrzebuje na przygotowanie się do uderzenia. Ale nie widzieliśmy tego raczej w czwartek. Rosjanka wiele punktów otrzymała po niewymuszonych błędach przeciwniczki, a sama w wymianach nie była zbyt wielkim zagrożeniem. W drugiej partii poprawiła podanie i nieco bardziej ustabilizowała grę, co pozwoliło jej na grę "gem za gem". I pewnie dlatego też Świątek zaczęła nieco bardziej nerwowo reagować po zepsutych piłkach, choć bardzo często w dużym stopniu udział miał w tym mocny wiatr.


Zadziałał za to u Polki sokoli wzrok, gdy poprosiła o challenge i okazało się, iż piłka zagrana przez Aleksandrową była minimalnie autowa. Zadziałał też instynkt podczas jednej z ciekawszych wymian. Chwilę później zaś zadziałał deszcz, za sprawą którego mecz przerwano na ponad godzinę. Po powrocie zaś Świątek przypieczętowała awans.


W piątkowym półfinale przeciwniczką Świątek będzie Włoszka o polskich korzeniach Jasmine Paolini. Będzie nią, o ile do tego spotkania w ogóle dojdzie. Dwa lata temu bowiem, kiedy raszynianka także startowała w Bad Homburg, to wycofała się właśnie przed półfinałem. Ale nie z powodu urazu - chciała już po prostu przenieść się na korty Wimbledonu, gdzie kilka dni później rozpoczynała się rywalizacja. Wówczas właśnie osiągnęła swój najlepszy w karierze wynik w wielkoszlemowych zmaganiach na trawie (ćwierćfinał), więc z tego względu teoretycznie nie można byłoby wykluczyć powtórki tego manewru. Ale wydaje się jednak, iż teraz w większym stopniu zależy jej jednak na rozegraniu dodatkowych meczów na trawie.
Idź do oryginalnego materiału