Amanda Anisimova (41. WTA) niespodziewaną mistrzynią turnieju WTA 1000 w Dosze. W finale pokonała Jelenę Ostapenko (37.) 6:4, 6:3. Nikt przed startem imprezy w Katarze nie stawiał na Amerykankę. Większość typowała także jej rywalkę do triumfu w sobotnim finale po tym, jak Ostapenko w piątek wyeliminowała wiceliderkę rankingu Iga Świątek.
REKLAMA
Zobacz wideo Konflikt Igi świątek z Danielle Collins? Wesołowicz: To jednostronny beef
To był jednak zupełnie inny występ Łotyszki niż w starciu z Polką. W sobotnim spotkaniu finałowym nie funkcjonował dobrze jej serwis, popełniała więcej niewymuszonych błędów. Była zdenerwowana, nie biła od niej taka pewność siebie jak podczas pojedynku ze Świątek.
Jak przyznaje w rozmowie ze Sport.pl łotewski dziennikarz sportowy Andris Auzins z LTV Sports: "To klasyczna Ostapenko. Może wygrać prawie z każdym, ale może też przegrać choćby z numer 955 na świecie, jeżeli będzie miała zły dzień. Bardzo łatwo traci pewność siebie. Z Igą uderzała mocno, płasko, ale i precyzyjnie. Wtedy jest trudna do pokonania, ale problem w tym, iż nie gra zwykle aż tak dobrze."
Ostapenko znów nieprzewidywalna
Po katarskich zawodach Jelena Ostapenko będzie 26. w rankingu singlowym. W Dosze pokonała nie tylko Igę Świątek, ale także m.in. czwartą na świecie Włoszkę Jasmine Paolini, Tunezyjką Ons Jabeur czy Rosjankę Ludmiłę Samsonovą
Wyleci z Kataru bez tytułu, ale to i tak był jej najlepszy tydzień w singlu od lipca zeszłego roku, gdy doszła do ćwierćfinału Wimbledonu. Następnie odpadała w:
pierwszej rundzie igrzysk w Paryżu,
w trzeciej rundzie w Toronto,
po pierwszych meczach w Cincinnati, w US Open, Guadalajarze, Brisbane czy Australian Open.
Od Wimbledonu do turnieju w Dosze wygrała zaledwie dwa mecze w rywalizacji pojedynczej, a przegrała dziewięć.
Skąd ta zmiana u Ostapenko w Dosze? Inny dziennikarz z Łotwy Uldis Strautmanis twierdzi, iż to wszystko zasługa triumfu deblowego w Abu Zabi, który odniosła tydzień temu w parze z Australijką Ellen Perez. - Poczuła się pewniej na Bliskim Wschodzie, odzyskała euforia z gry. Generalnie w grze podwójnej radzi sobie w tej chwili lepiej niż w singlu - mówi. A Auzins dodaje: "Ale i tak powtarza, iż singiel pozostaje dla niej priorytetem".
Jednak wyników nie oszukasz - Ostapenko brakuje regularności, gdy sama jest na korcie. Z koleżanką u boku radzi sobie ostatnio znacznie lepiej. I co ciekawe, Łotyszka nie ma stałej partnerki - we wrześniu wygrała US Open w deblu w parze z Ukrainką Ludmiłą Kiczenok. W styczniu była w finale Australian Open razem z Tajwanką Su-Wei Hsieh.
Łukasz Jachimiak ze Sport.pl rozmawiał przed meczem Igi Świątek z Jeleną Ostapenko w Dosze z Alicją Rosolską. Nasza deblistka osiem lat temu wywalczyła tytuł w Sankt Petersburgu w duecie z Łotyszką.
Zapytana, jak grać z Ostapenko, Rosolska mówiła: "Ona ma bardzo mocne uderzenie, jest przez to trudna dla wszystkich, ale jak Iga ją rozgoni po korcie, to z trafianiem będzie problem. Idze bardzo by się przydało, żeby jej wchodził pierwszy serwis. Wtedy łatwiej byłoby realizować plan."
Jak Anisimova zatrzymała rywalkę
Planu tego nie wykonała Iga Świątek w półfinale, a Amanda Anisimova w sobotnim finale. Amerykanka była wyraźnie lepsza od Łotyszki, posyłając bardzo głębokie uderzenia pod końcową linię. Dzięki temu Jelena Ostapenko nie mogła tak łatwo atakować, była też zmuszana do biegania i uderzania w ruchu, przez co częściej się myliła. I co najważniejsze - Anisimova świetnie serwowała. Trafiała większość pierwszych podań, odrzucała rywalkę od kortu. Łotyszka nie miała jak zdominować wymian.
23-letnia Amerykanka od poniedziałku awansuje na 18. miejsce w rankingu WTA. Wcześniej najwyżej była pięć lat temu - na 21. pozycji. To wtedy rozpoczęła się wielka kariera Anisimovej. Jest rówieśniczką Świątek - obie pierwszy raz błysnęły podczas Roland Garros 2019. Polka doszła wtedy do czwartej rundy, w której wyraźnie przegrała z Simoną Halep.
Czytaj także: Nie cieszmy się z porażek Sabalenki
Rozpędzona Rumunka szła po zwycięstwo w Paryżu, ale już w ćwierćfinale została zatrzymana przez 17-letnią wówczas Anisimovą. Pochodząca z New Jersey tenisistka doszła do półfinału, w którym przegrała z Ashleigh Barty, późniejszą mistrzynią w stolicy Francji. Po tamtym Roland Garros to Anisimovą, a nie Świątek okrzyknięto największą nadzieją światowego tenisa.
Dlaczego więc Amerykanka dopiero teraz w Dosze odniosła sukces porównywalny z paryskim startem sprzed sześciu lat? Po pierwszych osiągnięciach pojawili się wielcy sponsorzy z Nike na czele. Anisimova stała się bohaterką kolorowych czasopism, sesji fotograficznych. Ze względu na urodę i korzenie była nazywana "nową Marią Szarapową". Jej rodzice Konstantin i Olga wyemigrowali w latach 90. z Rosji do USA za lepszym życiem.
Wokół młodej tenisistki było coraz głośniej, ale równocześnie nie poszły za tym kolejne dobre występy. A oczekiwania rosły. W końcu w maju 2023 zawodniczka ogłosiła w mediach społecznościowych: "Zawieszam karierę". - Pojawianie się na turniejach tenisowych stało się nie do zniesienia - opisywała. Opowiadała, iż w okolicach Wimbledonu 2022 poczuła się wypalona zawodowa, przechodziła kłopoty natury mentalnej i potrzebowała przerwy.
Wróciła na wysoki poziom
Nie startowała przez osiem miesięcy, wróciła do gry dopiero na początku zeszłego roku jako 442. rakieta świata. W sierpniu zaimponowała pierwszy raz, gdy dotarła do finału w Toronto. Tam nie startowało część tenisistek z czołówki - w tym m.in. Iga Świątek i Qinwen Zheng z uwagi na zakończone chwile wcześniej igrzyska. Niemniej była to zapowiedź lepszych czasów dla Anisimovej, która pokonała w ćwierćfinale Arynę Sabalenkę.
Po Kanadzie Amanda Anisimova nie poszła za ciosem, podczas niedawnego Australian Open odpadła w drugiej rundzie. Czy turniej w Dosze będzie stanowił kolejny przełom w jej karierze?
Na razie za wcześnie na takie opinie. Niemniej prawie rok temu w Dubaju doszło do podobnie niespodziewanego finału w kobiecym tourze. Wówczas Jasmine Paolini pokonała Annę Kalińską, a Włoszka w kolejnych miesiącach stała się czołową tenisistką świata. Nie ma wątpliwości, iż Anisimova ma potencjał, by pójść podobną drogą jak Paolini.