Filip Marchwiński ma za sobą zupełnie zmarnowany rok. Poprzedni sezon kończył jako jeden z liderów Lecha Poznań i dwukrotny reprezentant kraju. Liczył więc na zagraniczny transfer i kolejny krok do przodu. Ostatecznie za trzy miliony euro trafił do włoskiego Lecce. Tam wręcz zderzył się ze ścianą. Za granicą dosłownie przepadł i praktycznie nie miał okazji na grę.
REKLAMA
Zobacz wideo Pierwszy taki finał Ligi Mistrzów od 17 lat! "Nigdy bym się nie spodziewał"
Marchwiński przepadł we Włoszech. "Najwięcej mówiło się o nim na konferencjach"
W barwach Lecce Marchwiński rozegrał dwa mecze w Pucharze Włoch i jeden w Serie A - przeciwko Atalancie. W sumie uzbierał w nich raptem 106 minut. Od września nie pojawił się na boisku ani razu. Dlaczego tak się stało? Tę kwestię analizowali dziennikarze w programie "Piłkarski Salon" na kanale Meczyki.
Temat Marchwińskiego wywołał Mikołaj Kruk, który uznał go za największe "polskie" rozczarowanie sezonu. - Najwięcej mówiło się o Marchwińskim na konferencjach prasowych, bo już choćby włoscy dziennikarze zaczęli się zastanawiać, co jest grane, dlaczego ten piłkarz w ogóle nie dostaje szans. I trenerzy mówili, iż ciągle czegoś mu brakuje, iż ma ubytki w kwestiach taktycznych, iż nie do końca rozumie jak ten zespół ma się poruszać... Więc wszystko to zmierzało w złym kierunku, a na koniec jeszcze doszła ta fatalna kontuzja - wspominał.
Komentator Eleven Sports nawiązał do tego, co stało się w styczniu tego roku. Otóż Marchwiński podczas treningu zerwał więzadła w kolanie oraz uszkodził łąkotkę. Uraz był na tyle poważny, iż wykluczył go z gry do końca sezonu i adekwatnie zablokował ewentualne wypożyczenie.
Marchwiński największym transferowym niewypałem? "Zupełnie kuriozalnie"
Z kolei zdaniem Michała Zachodnego z Viaplay 23-letni pomocnik sam stworzył sobie problem, wybierając taki, a nie inny zespół. - Marchwiński nagle trafia z klubu, który kreuje, jest stroną dominującą, jest często przy piłce do klubu, który absolutnie tej piłki nie chce mieć, bazuje na tym, by raczej wybronić, wybić... To pomysł na taką karierę brzmi zupełnie kuriozalnie - skwitował.
Jedynym wytłumaczeniem takiego ruchu Marchwińskiego była według Kruka chęć sprawdzenia się we Włoszech, wypromowania i przejścia gdzieś dalej. Wydaje się jednak, iż piłkarz jedynie pogorszył swoją sytuację. - Lecce zapłaciło jakieś pieniądze za Marchwińskiego. Może nie były to największe pieniądze w historii klubu, ale dosyć duże. Poza tym oni mieli jakieś nadzieje z nim związane, iż będzie coś robił w środku pola, ewentualnie grał pod napastnikiem, żeby go wspomagać, po czym z tych planów nie wyszło nic. Tak, to jest wielopoziomowa katastrofa - podsumował dziennikarz.