Raków nie zdradza objawów destabilizacji, nie?

5 godzin temu

Jak na niepewną jutra drużynę, której trener nie chce już prowadzić, Raków Częstochowa wygląda nad wyraz dobrze. Pójdźmy krok dalej – na finiszu jesieni to najlepszy polski zespół, a jeszcze dwa miesiące temu mielibyśmy zupełnie innych kandydatów do takiego miana. Trzeba oddać Markowi Papszunowi i jego piłkarzom, iż w ostatnich tygodniach – przynajmniej wewnątrz zespołu – wykazują się pod względem sportowym profesjonalizmem.

Bo różnie można oceniać wypowiedzi trenera Medalików na konferencjach prasowych. Ta jego gra w otwarte karty może się jawić jako nieelegancka, nieetyczna, wręcz niewdzięczna, ale na boisku Raków robi robotę, która powinna być jasnym sygnałem na to, iż Marek Papszun nie olewa swoich obowiązków. Pewnie, to nie on biega za piłką i to nie on strzela rywalom gole, ale wczoraj to on był jednym z ważniejszych elementów całej układanki w niełatwym meczu z GKS-em Katowice.

Było mocno w przerwie, ale musi tak być, kiedy gra nie idzie. Czasami potrzeba wstrząsu i myślę, iż uwagi trenera były trafne, były w punkt. To było widać po naszej postawie w drugiej połowie – mówił na gorąco Michael Ameyaw w rozmowie z TVP Sport. Trener, który ma w pompie wynik zespołu, z którego teraz-zaraz odejdzie, nie angażuje się raczej na tyle, by robić w przerwie suszarkę swoim piłkarzom. Ani na tyle, by drugą połowę zaczynać od dwóch zmian, które pomogły wyciągnąć ten mecz za uszy.

Raków Częstochowa w innym stanie niż się wydaje

Trzeba to sobie jasno rozdzielić. Całe zamieszanie wokół osoby Marka Papszuna i jego wymarzonych przenosin do Warszawy chyba faktycznie stało się sprawą odrębną, w co na początku trudno było uwierzyć. Ameyaw zmierzył się też z pytaniem o wpływ tej całej trenerskiej sagi na grę zespołu i jego odpowiedź to kwintesencja myśli, która wcześniej mogła jedynie nieśmiało kiełkować w naszych głowach. To wszystko naprawdę nie ma aż tak wielkiego znaczenia, jakie moglibyśmy całej sytuacji przypisywać. To tylko praca.

Myślę, iż wyniki są najlepszą odpowiedzią. My między sobą żartujemy i podchodzimy do tego w sposób… właśnie żartobliwy. Taka jest piłka, są różne roszady – jest jak jest, my sobie z tym radzimy i wygrywamy mecze – podsumował piłkarz po zwycięstwie, które wywindowało Raków na najniższy stopień podium.

Michael Ameyaw dał w ostatnim meczu dobrą zmianę

W ostatnich dziesięciu spotkaniach Medaliki przegrały tylko raz, z Piastem Gliwice. Remis też przytrafił się ekipie spod Jasnej Góry tylko raz, ze Spartą Praga w Lidze Konferencji. Poza tym osiem zwycięstw i kilka powodów do faktycznych zmartwień. Zamiast degrengolady, problemów, braku motywacji – dobra forma i dobre wyniki.

Wiadomość o rychłych przenosinach Marka Papszuna do Legii gruchnęła 20 listopada. Śmiało można zakładać, iż temat był grany już wcześniej, ale to od tamtego momentu powinniśmy wyznaczać granicę potencjalnej katastrofy Rakowa. Była więc porażka z Piastem Gliwice i apokaliptyczne scenariusze. A później cztery wygrane – raz w stylu świetnym, innym razem w stylu starego dobrego Rakowa.

Mecze Rakowa od ujawnienia w mediach informacji o negocjacjach Marka Papszuna z Legią:

  • Raków Częstochowa – Piast Gliwice 1:3
  • Raków Częstochowa – Rapid Wiedeń 4:1
  • Arka Gdynia – Raków Częstochowa 1:4
  • Śląsk Wrocław – Raków Częstochowa 1:2
  • Raków Częstochowa – GKS Katowice 2:1

Drużyna, zamiast się posypać, ma się więc całkiem nieźle. Jest już pewna tego, ze na wiosnę dalej będzie grać w europejskich pucharach. Zameldowała się w ćwierćfinale Pucharu Polski. Wbiła na ekstraklasowe podium, na przekór wszystkim nieprzyjemnym scenariuszom, zakładającym choćby, iż piłkarze mogą się poczuć oszukani i przez to staną się niechętni do pracy z trenerem Papszunem.

Nawet jeżeli tak było, jeżeli doszło do nadwyrężenia zaufania, to wszyscy w zespole Rakowa okazali się dorosłymi ludźmi.

Na tym polega odpowiedzialność

Ludzie mają różne marzenia i różne cele. Marek Papszun ma akurat ochotę uratować Legię w kompromitującym jak na razie sezonie i, cóż, to jego plan i nic nam do tego. Zostawia jednak za sobą drużynę w dobrej formie, nieźle zbalansowaną, dobrze łączącą grę w pucharach ze zmaganiami ligowymi. I jest to też jego zasługa, niełatwo byłoby komukolwiek wmówić, iż trener nie ma w tym wszystkim udziału, a te wszystkie sprawy w Rakowie dzieją się same.

Jego częstochowski projekt to coś, co po latach będziemy wspominać z pewną sympatią. choćby jeżeli nie do samego trenera, to do tego, co przyniósł klubowi z Częstochowy. Jasne, to był typowy układ win-win, w którym Marek Papszun też bardzo dużo zyskał, ale może właśnie dlatego to tak fajna historia.

Jej koniec mógłby być oczywiście nieco ładniejszy i zamiast burzliwego rozstania wszyscy liczyliby pewnie na jakieś łzawe pożegnanie, ale jeżeli spojrzymy na ten gorzki finał przez pryzmat sportu to… nie jest on gorzki.

Marek Papszun w sali konferencyjnej nie bierze jeńców

Zarzucenie Markowi Papszunowi, iż nieetycznym jest pranie wewnętrznych brudów publicznie ma swoje uzasadnienie, ale sam trener wielokrotnie podkreślał, iż wszystkie jego wymuszające przenosiny do Warszawy zagrywki są całkowicie oddzielone od jego codziennej pracy z drużyną. Czcze gadanie? No właśnie nie, chyba faktycznie udało się te kwestie rozgraniczyć, co potwierdził wczoraj Ameyaw. Jeden trener Papszun to ten, który dalej pracuje dla Rakowa, wygrywa mecze, angażuje się w swoją pracę. A drugi to ten, który daje wyraźnie do zrozumienia, iż już tej pracy nie chce.

Trudno powiedzieć, czy zespół spod Jasnej Góry dałby radę funkcjonować tak przez dłuższy czas, ale chyba nie będzie potrzeby sprawdzenia jego wytrzymałości na aktualne „rozdwojenie” szkoleniowca. Ten pokazał, iż choćby jeżeli pod względem komunikacyjnym wciela się w rolę nieokrzesanego kowboja, nie wpływa to nijak na jego profesjonalne podejście do esencji wykonywanego zawodu. Bo mógł w sumie mieć wywalone na wszystko i tylko czekać.

Zespół po prostu robi swoje. Jakie to proste

Tak, mamy bardzo szeroką i jakościową kadrę. Ktokolwiek wyjdzie na boisko, poradzimy sobie – przekonywał po meczu z GieKSą Ameyaw, odnosząc się do zmian, które wyraźnie odmieniły niemrawy Raków. W gronie tych rączych zmienników byli oprócz niego Lamine Diaby-Fadiga i Oskar Repka. Pierwszy też wszedł na murawę w przerwie i od razu pokazał, iż mu zależy bardziej. Drugi zameldował się w grze niedługo później, również dając pozytywny impuls. choćby ci posadzeni przez trenera Papszuna na ławce nie mieli problemu z tym, żeby zagrać z dużym zaangażowaniem.

Jest to jeszcze jeden dowód na co najmniej przyzwoitą reakcję zespołu Rakowa. W kuluarach każdy pewnie myśli swoje, może mieć szkoleniowcowi za złe to, tamto i siamto. ale padł już tutaj argument ostateczny, którym przypisywaną trenerowi winę „grania przeciwko drużynie” zdjął z Papszuna Ameyaw. Potwierdzając pośrednio, iż zespół nie ma powodów, by mieć mu coś za złe.

Myślę, iż wyniki są najlepszą odpowiedzią.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:

  • Widzew gwałtownie rusza na łowy. To będzie nowy obrońca [NEWS]
  • Głupota Rodrigueza powinna dać Lechowi trzy punkty
  • Jaga została zbrukana
  • Sam na sam Chodyny z Piastem symbolem położenia Legii

Fot. Newspix

Idź do oryginalnego materiału