Rafał Boguski to autor "najszybszego" gola w historii reprezentacji Polski! Wspomina też Leo Beenhakkera

nabialoczerwonym.com 7 miesięcy temu
PIŁKA NOŻNA. Rafał Boguski, długoletni zawodnik Wisły Kraków, zapisał się w historii naszej reprezentacji jako autor najszybciej zdobytej bramki. Obecny, grający asystent trenera IV-ligowego MKS Kalwarianka Kalwaria Zebrzydowska, wspomina mecz Polska - San Marino sprzed piętnastu lat.
Rafał Boguski, były reprezentant Polski, w tej chwili występuje w czwartoligowej Kalwariance, jest też asystentem trenera. Fot. MKS Kalwarianka.
1 kwietnia 2009 roku, w meczu eliminacji do Mistrzostw Świata w Republice Południowej Afryki, Polska rozgromiła San Marino 10:0 (4:0) i do dziś jest to najwyższe zwycięstwo biało-czerwonych w oficjalnym spotkaniu. Pojedynek odbył się na stadionie w Kielcach. 40-letni w tej chwili Rafał Boguski dwa razy wpisał się wówczas na listę strzelców. Zdobył bramki na 1:0 i 3:0. To wychowanek ŁKS Łomża, długoletni zawodnik Wisły Kraków, później grający też w GKS Bełchatów i Puszczy Niepołomice. Najczęściej występował jako napastnik lub pomocnik.

Polska podejmowała słabiutkiego rywala, ale z drugiej strony jest co wspominać. Pan "napoczął" San Marino w 26 minucie, wykorzystując podanie Roberta Lewandowskiego, który wtedy dopiero zaczynał grę w pierwszej reprezentacji.
- "Lewy" był w tym meczu najbardziej wysuniętym zawodnikiem do przodu, ja grałem nieco z tyłu. Występowaliśmy w takim systemie 4-2-3-1. Ja byłem taką typową "dziesiątką", ale jeżeli Robert schodził gdzieś w bok, to ja pojawiałem się w jego miejscu w obrębie pola karnego rywali. W tej pierwszej minucie biegł z piłką na lewym skrzydle, więc ja wbiegłem pod bramkę San Marino i wykorzystałem podanie Roberta. Bramka na 3:0, którą strzeliłem w pierwszej połowie to też efekt współpracy zespołu. "Lewy" dostał podanie ze środka pola (od Mariusza Lewandowskiego - przyp. autora), zagrał do mnie z pierwszej piłki, wbiegłem w pole karne i wykorzystałem sytuację sam na sam z bramkarzem.
O samym meczu ciężko coś mówić, bo gra toczyła się zdecydowanie do jednej bramki. Do historii przeszedł w dużej mierze ze względu na rekordowe zwycięstwo. Z drugiej strony, w pojedynkach z San Marino różnie na przełomie lat bywało...
- Zgadza się. Trudności pojawiały się głównie na ich boisku. Płyta była wtedy nierówna, mała, piłka często odskakiwała od nogi. San Marino broniło się dzielnie, zaś naszym piłkarzom ciężko było zdziałać coś w ataku pozycyjnym. jeżeli graliśmy u siebie, to po pierwszej zdobytej bramce wszystko szło już z reguły łatwo i zwyciężaliśmy wysoko.
Pana rekord - gol w 26 sekundzie - od 15 lat czeka na pobicie!
- Miło, iż zapisałem się w ten sposób w historii naszej reprezentacji, jest co wspominać. Cóż mogę powiedzieć - okazję do jego pobicia nasi piłkarze mają w każdym meczu. Po pierwszym gwizdku sędziego wszystko jest sprawą otwartą (śmiech).
W pierwszej reprezentacji zadebiutował pan raptem cztery miesiące przed potyczką z San Marino w Kielcach, tych meczów w narodowych barwach nie miał pan zbyt wiele.
- Wszystkie rozegrałem za kadencji selekcjonera Leo Beenhakkera. Szczerze powiem, iż nie spodziewałem się debiutu w reprezentacji akurat pod koniec 2008 roku. To było już po rundzie jesiennej w polskiej ekstraklasie. Mieliśmy zgrupowanie w Turcji. Czułem zmęczenie po pierwszej części sezonu i nie prezentowałem wtedy zbyt wysokiej formy. Na obóz pojechało 24 zawodników, spora część z naszej ligi. Zwieńczeniem był mecz towarzyski z Serbią, który wygraliśmy 1:0. Usiadłem na ławce rezerwowych, wszedłem na boisko od początku drugiej połowy i zdobyłem zwycięską bramkę!
Leo był znany jako trener-motywator, jak to się kolokwialnie mówi, potrafić dotrzeć do głów wielu zawodników i wykrzesać z nich duże możliwości.
Z samym trenerem nie miałem okazji rozmawiać zbyt często bezpośrednio, bo jednak rolę odgrywała bariera językowa. Wprawdzie potrafiłem zrozumieć ogólnie, co mówi po angielsku, ale sam nie posługiwałem się biegle w tym języku. Bywało więc tak, iż najważniejsze komunikaty przekazywali polscy asystenci, którzy jednocześnie byli też tłumaczami.
Mogę natomiast potwierdzić, iż dbał o każdego zawodnika, który przyjeżdżał na zgrupowania kadry, potrafić wesprzeć piłkarza psychologicznie, dawał mu odczuć, iż jest potrzebny drużynie. To była jego mocna strona.

Skrót meczu Polska - San Marino (10:0) 1 kwietnia 2009 roku w Kielcach.

Niestety, jeszcze w tym samym roku, 2009, przegraliśmy eliminacje do mundialu w RPA, zaś Holender pożegnał się ze stanowiskiem. Podobnie jak pan z grą w reprezentacji.
Wtedy też zaczęły się moje problemy ze zdrowiem. Dostałem jeszcze powołanie od nowego trenera reprezentacji, Franciszka Smudy, na mecz towarzyski z Kamerunem w Szczecinie, ale całe spotkanie spędziłem na ławce rezerwowych. Potem prześladowały mnie kontuzje i tak się zakończyła moja reprezentacyjna kariera.
Rozegrał pan w kadrze sześć spotkań, strzelił trzy gole. Z jednej strony jest co wspominać, z drugiej pewnie czuć niedosyt.
- Cóż, takie jest życie piłkarza. Kontuzje są wpisane w ryzyko, wyszło jak wyszło.
Jak pan ocenia naszą obecną reprezentację? Po wygranym w karnych barażu z Walią awansowaliśmy do finałów Euro 2024, zagramy w silnej grupie z Holandią, Austrią i Francją.
- Grupa jest bardzo mocna, Francja i Holandia to od wielu lat bardzo mocne, światowe marki, nie trzeba ich tutaj przedstawiać. Austriacy też robią postępy. To jest jednak tylko piłka, w każdym z tych trzech meczów mamy szansę powalczyć o punkty. Wszystko jest możliwe, nikomu nie można odbierać szans przed pierwszym gwizdkiem.
Pewnie nie wszyscy kibice wiedzą, co w tej chwili robi Rafał Boguski.
- Jestem grającym asystentem trenera w MKS Kalwarianka, który występuje w czwartej lidze małopolskiej. Pierwszym szkoleniowcem jest Łukasz Burliga, z którym przed laty grałem w Wiśle Kraków. Niestety, teraz zmagam się z kontuzją ścięgna Achillesa, więc ostatnio nie występowałem na boisku.
Myśli pan o pracy trenerskiej w przyszłości?
- Na razie traktuje to swoje zajęcie jako rodzaj doświadczenia. Mam, można powiedzieć, praktykę wyniesioną z gry na boisku, ale funkcja trenera to jeszcze inna specyfika. Teraz jest okazja, aby poznać to wszystko z drugiej strony, nie tylko z perspektywy piłkarza. Chcę się sprawdzić, czy w ogóle nadaję się do pracy szkoleniowca. Muszę przyznać, iż z tygodnia na tydzień nabieram coraz więcej tego doświadczenia i to mi się podoba.
Na pewno każdy, grający dziś choćby na czwartoligowym poziomie wie, kto to jest Rafał Boguski.
- Jest też druga strona medalu, bo ze strony przeciwników nie mogę liczyć na żadną taryfę ulgową (śmiech). Każdy chce się sprawdzić, pokazać mi, iż w tej czwartej lidze nie będę miał lekkiego życia. Muszę być więc przygotowany na walkę
Dziękuję za rozmowę.

POLECAM:
  • Polska - San Marino 10:0. Rekord (na razie) nie do pobicia. Boguski przeszedł do historii!
  • Bilety na Mistrzostwa Europy 2024 w Niemczech. Ceny wejściówek, stadiony i terminarze meczów
  • Ryszard Czerwiec o meczu Widzewa Łódź ze Steauą Bukareszt: gol w Lidze Mistrzów to coś wyjątkowego
  • Polska - Azerbejdżan 8:0 czyli wielkie strzelanie w Wielką Sobotę. Rekord był blisko!
Idź do oryginalnego materiału