Dokładnie sześć lat temu, 14 listopada 2018 roku, Agnieszka Radwańska ogłosiła światu, iż kończy zawodową karierę. Napisała wtedy w social mediach: "Dzisiaj, po 13 latach zawodowego grania, kończę swoją przygodę z zawodowym tenisem. Nie jest mi z tym łatwo. W głowie jeszcze tyle wspomnień, emocji zwycięstw tych dwudziestu zdobytych turniejów i tych blisko sześciuset wygranych meczów. Niestety nie mogłam już trenować jak dawniej, a organizm i tak coraz częściej odmawiał posłuszeństwa. W trosce o swoje zdrowie, z pełną świadomością obciążenia, jakie niesie rywalizacja na tak wysokim poziomie, nie jestem już w stanie zmobilizować swojego organizmu do jeszcze większej eksploatacji".
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek wybrała nowego trenera. "Jestem bardzo podekscytowana"
Sama decyzja nie była zaskoczeniem dla tych, którzy śledzili wcześniej karierę Radwańskiej. Nasza tenisistka w ostatnich latach zawodowej rywalizacji mierzyła się z różnymi problemami zdrowotnymi. Największe dotyczyły prawej stopy. - Mało co już w niej pracuje. Puchnie, często pojawia się stan zapalny przy trzecim i czwartym palcu. Potrafię się obudzić w nocy z bolesnymi skurczami - tłumaczyła.
Jej wyniki były coraz gorsze, wypadła z top 10 rankingu WTA, a przecież w ścisłej czołówce utrzymywała się przez lata, słynęła z regularności na wysokim poziomie. Ostatni swój pojedynek rozegrała 20 września 2018 w Seulu, przegrywając z Iriną Camelią Begu 4:6, 3:6. To porażka dwa miesiące wcześniej w drugiej rundzie Wimbledonu mogła jednak już sugerować, iż koniec kariery jest bliski. Dla zawodniczki słynącej z fantastycznych wyników na trawie tak słaby rezultat mógł być sygnałem, iż dalsza gra nie ma sensu.
Decyzja spodziewana, ale okoliczności już mniej
Radwańska zaskoczyła jednak wielu okolicznościami ogłoszenia decyzji o rezygnacji. Nie zwołała żadnej konferencji prasowej, jak chociażby w tym roku zrobiła to Garbine Muguruza. Podzieliła się jedynie informacją z kibicami i dziennikarzami w internecie. Rok później zorganizowała swój benefis w Krakowie z udziałem gwiazd tenisa, przyjaciół i fanów sportu.
W pierwszych latach po zakończeniu kariery przez Radwańską wielokrotnie spekulowano, iż może wrócić na kort. Tak też się stało, ale nie w przypadku rozgrywek zawodowych. W 2022 roku Polacy doczekali się spotkania Igi Świątek z Radwańską przy okazji charytatywnego wydarzenia „Iga Świątek i Przyjaciele dla Ukrainy". Starsza z tenisistek pokonała młodszą w jednym pokazowym secie, a krakowska hala Tauron Arena pękała w szwach.
Radwańska występowała w ostatnich latach także m.in. na Roland Garros i Wimbledonie w turniejach legend. Organizatorzy imprez wielkoszlemowych w drugim tygodniu rywalizacji, gdy z natury rozgrywa się coraz mniej spotkań, szykują zwykle dla widzów podobne atrakcje, jak spotkania byłych gwiazd tenisa. W Paryżu Polka była rok temu najlepsza w grze podwójnej w parze z Amerykanką Lindsay Davenport.
Radwańska została także przy tenisie w innych rolach. Rok temu razem z trenerem, a prywatnie również jej mężem Dawidem Celtem, występowali jako kapitanowie reprezentacji Polski w turnieju drużynowym United Cup. Polacy doszli wtedy do półfinału, w którym przegrali z zespołem USA - późniejszym zwycięzcą całej imprezy.
Nie odeszła od tenisa
Radwańska udziela się czasem w mediach w roli ekspertki. Jest pytana o sprawy dotyczące światowego tenisa, jako gość zapraszana m.in. do studia Canal+ Sport. Legenda polskiego tenisa ma także pojawić się w studiu TVP Sport podczas piątkowego spotkania Polek z Hiszpankami w zawodach finałowych Billie Jean King Cup w Maladze.
Bez wątpienia Radwańska przez lata uchodziła za największą postać polskiego tenisa w historii bez podziału na płeć. Dwukrotnie była wiceliderką rankingu WTA (2012, 2016), doszła do finału Wimbledonu 2012. Wygrała 20 turniejów, w tym m.in. imprezę WTA Finals 2015. Była pierwszą polską mistrzynią imprezy rangi WTA w singlu w historii (Sztokholm 2007). Tylko na korcie zarobiła prawie 28 mln dolarów.
Radwańska nie wróciła do zawodowego sportu i to się już raczej nie wydarzy. Choć rok po zakończeniu kariery jej trener Tomasz Wiktorowski, późniejszy szkoleniowiec Świątek, mówił Sport.pl: - Jej powrót teoretycznie jest możliwy. Całkowicie wykluczyć tego nie mogę.
Organizm i inne zobowiązania uniemożliwiły jednak Radwańskiej powrót. Dziś polski tenis żyje przede wszystkim sukcesami Świątek. Co ciekawe, zaledwie dwa miesiące po rezygnacji Radwańskiej, w Melbourne wystartował turniej Australian Open 2019 i właśnie w tych zawodach Świątek zadebiutowała na poziomie wielkoszlemowym wśród dorosłych tenisistek. gwałtownie zaczęła osiągać coraz większe sukcesy - w kwietniu 2019 doszła do finału w Lugano, miesiąc później do 1/8 finału Roland Garros. W kolejnym roku była już najlepsza w Paryżu.
Świątek największa, ale Radwańska też wielka
Świątek przebiła sukcesami Radwańską, ale to nie znaczy, iż nie należy dziś już doceniać wyników tej drugiej. Wręcz przeciwnie - występowała w innych realiach tenisowych, doczekała się także gigantycznych sukcesów. To wszystko pomimo faktu, iż na tle rywalek nigdy nie imponowała warunkami fizycznymi. Błyszczała za to pod względem techniki, inteligencji i sprytu.
- Kontuzje dokuczały mi coraz bardziej. Brakowało czasu, żeby się sobą zająć. Ciągle trzeba było grać, bronić wielu punktów, walczyć w jednym turnieju po drugim. Proszę zauważyć, iż teraz liderkami światowego rankingu są dziewczyny, które mają po 5-6 tysięcy punktów. Dziś tenis kobiet stoi tylko na dwóch-trzech nazwiskach. A ja miałam po 8 tysięcy punktów i najwyżej byłam druga. Nie dało się wskoczyć wyżej, bo Serena miała czas swojej świetności i w każdym roku wygrywała dwa-trzy z czterech Wielkich Szlemów, do tego jeszcze ze dwa duże turnieje i miała 10 tysięcy punktów. Była nie do przeskoczenia - wspominała po latach Radwańska w rozmowie ze Sport.pl.