Po imponującej karierze strongmana Mariusz Pudzianowski rozpoczął przygodę z MMA, która trwa do dziś. Związał się z federacją KSW, gdzie stoczył już wiele pojedynków. Ostatni raz w klatce widzieliśmy go w czerwcu zeszłego roku. Wówczas sensacyjnie przegrał z Arturem Szpilką podczas gali XTB KSW Colosseum na Stadionie Narodowym.
REKLAMA
Zobacz wideo Oto kosmiczny stadion Realu Madryt! Pochłonął ponad miliard euro
Kolejny raz Pudzianowski miał wejść do klatki 16 listopada na jubileuszowej, bo 100. gali organizacji. Ostatecznie jednak go nie zobaczymy. - Mam większe ambicje i z szacunku do kibiców nie zawalczę 16 listopada w Gliwicach - poinformował jakiś czas temu Mariusz Pudzianowski.
Mariusz Pudzianowski zabrał głos po wycofaniu się z walki
Media informowały, iż powodem takiej decyzji mogły być problemy zdrowotne. Wiele osób nie wierzyło jednak w tę wersję i atakowało zawodnika. Teraz głos w tej sprawie zabrał sam zainteresowany za pośrednictwem mediów społecznościowych.
- Dobry wieczór. Robota zrobiona, można wracać do domu i dzisiaj zrobić sobie jeszcze trochę sauny. Tak jak już wspominałem, muszę trochę zadbać o to drugie życie poza treningowe, bo trochę zostało zaniedbane i skutek był, jaki był. Momentami na treningu zapaśniczym, który trwał półtorej godziny, po czterdziestu minutach "kucłem", bo za mocno pocisnąłem, a higieniczny tryb życia był prowadzony na bakier. Jak to się mówi: "za mocno pocisnąłem" - mówił Pudzianowski w filmie opublikowanym na Instagramie.
- Wycofałem się z gali, bo taka była moja decyzja. Nie mam żadnych kontuzji, może byłoby dobrze, może nie. Ja już nic nie muszę, ja co najwyżej mogę. (...) Napisałem, iż nie wychodzę, ponieważ... no i powinno to wystarczyć, a wam kibice przede wszystkim dziękuję za wszystkie słowa - dodał.
- Dzięki takim jak ja i wielu podobnym, dzisiaj "miszcze" nie muszą otwierać szlabanów na ochronie i szukać pieniążków jak dojechać na trening albo na odżywki. Więc niech zamkną buzie i nie kłapią, bo jak nie mają co robić, to niech się wezmą za lepsze trenowanie i zostaną naprawdę mistrzami, nie "miszczami" - podsumował.