Przyjaciel Mateusza Gamrota – Dustin Poirier o przejściu na emeryturę: To trudniejsze niż myślałem

4 godzin temu


Były gwiazdor UFC wciąż walczy z refleksjami po zakończeniu kariery. Przyjaciel Mateusza Gamrota – Dustin Poirier w rozmowie z MMAfighting.com opowiedział o pierwszych miesiącach po przejściu na sportową emeryturę.

Dustin Poirier miał jedno z najbardziej symbolicznych pożegnań w historii UFC, jednak przejście do życia bez walki okazało się dla niego dużo trudniejsze, niż przypuszczał. „The Diamond” zmierzył się w czerwcu z Maxem Hollowayem o pas BMF podczas gali UFC 318 i po zaciętej walce przegrał jednogłośną decyzją sędziów, po czym zostawił rękawice w oktagonie, żegnając się z fanami w swojej rodzinnej Luizjanie.

W ostatnich rozmowach z kibicami Poirier przyznał, iż życie po zakończeniu kariery jest dla niego bolesnym doświadczeniem, mówiąc wręcz, iż „część niego umarła”.

  • ZOBACZ TAKŻE: Nie żyje polski amatorski zawodnik MMA. Nagła śmierć młodego, utalentowanego adepta

Przyjaciel Mateusza Gamrota – Dustin Poirier o przejściu na emeryturę: To trudniejsze niż myślałem

W wywiadzie dla MMA Fighting przyznał, iż spodziewał się ulgi po przejściu na emeryturę, ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna:

„Tak, to trudniejsze, niż myślałem, iż będzie” – powiedział Poirier w rozmowie z MMA Fighting – „Myślałem, iż poczuję ulgę. Kiedy w końcu odłożę rękawice, nie będę już czuł tego ciężaru na plecach czy nad głową, który ciągle każe mi się rozwijać i myśleć o tym, co dalej, wiedząc, iż gdzieś tam jest kolejny zawodnik trenujący, żeby ze mną walczyć. Tak było w mojej głowie przez 20 lat. Myślałem, iż poczuję ulgę i będę mógł wziąć głęboki oddech, iż życie zacznie się na nowo – ale to jeszcze nie nastąpiło.

Może wciąż to przetwarzam, może potrzebuję więcej czasu, niż się spodziewałem, ale kiedy robisz coś tak długo i poświęcasz temu całe swoje życie… Każdego dnia budziłem się z ogniem w sobie, chcąc być lepszym zawodnikiem, poprawiać formę, uczyć się nowych rzeczy, zadawać pytania. To była podróż odkrywania samego siebie poprzez sztuki walki. A potem pewnego dnia budzisz się i tego już nie ma – ale ogień wciąż jest. I świadomość, iż nie będę mógł już tego robić… przez całą karierę, gdy tylko przegrywałem, zawsze potrafiłem naprawić kurs, wrócić na adekwatną drogę. A teraz, odchodząc od tego, wiem, iż to już koniec. Nie dostanę kolejnej szansy, by naprawić ten kurs, nie będę już mógł wznieść rąk w górę po zwycięstwie.

Tęsknię za tym bardziej, niż myślałem, iż będę. Wciąż to przetwarzam, dzień po dniu. Czas leczy rany, ale mam nadzieję, iż uda mi się znaleźć lepszy rytm. Staram się po prostu zajmować głowę, być aktywny, robić różne rzeczy, żeby nie mieć czasu w bezczynność. Ale, Boże, muszę przyznać, iż dni są długie, kiedy nie budzę się, żeby trenować, wracam do domu, trenuję znowu, robię biegi. To był sposób na życie. To nie był tylko sport, w którym rywalizowałem – to był sposób, w jaki żyłem. I wciąż próbuję się z tym pogodzić.”

A Wy co sądzicie – jakoś sobie „Diament” poukłada życie na emeryturze czy zdecyduje się wrócić do sportów walki?

Idź do oryginalnego materiału