Przecierali oczy, gdy usłyszeli słowa Fissette'a "Nie, nie, nie!"

1 dzień temu
Pół roku temu Iga Świątek rozbijała kolejne rywalki w Australian Open, a Mats Wilander mówił na Sport.pl tak: "Moim zdaniem Świątek ma większe szanse na Wimbledonie". - Nie, nie, nie. Nie zgadzam się z tą opinią - protestował też u nas Paweł Ostrowski. To z byłym trenerem m.in. Angelique Kerber, a nie z byłym mistrzem wielkoszlemowym zgadzali się niemal wszyscy. Tymczasem Świątek właśnie awansowała do finału Wimbledonu i ma szansę go wygrać!
To był popisowy mecz Igi Świątek. W półfinale Wimbledonu Iga Świątek rozbiła Belindę Bencić 6:2, 6:0. W sobotnim finale czwarta w tej chwili tenisistka światowego rankingu zmierzy się z Amandą Anisimovą (12. WTA), która pokonała Arynę Sabalenkę 6:4, 4:6, 6:4.


REKLAMA


Zobacz wideo Iga Świątek zamieszkała w dzielnicy prestiżu i luksusu!


Triumf Anisimovej nad liderką zestawienia to duża niespodzianka. A zwycięstwo Świątek nad Bencić nie jest żadną sensacją. Ale to dlatego, iż Polka przez cały Wimbledon pokazała tyle jakości, tyle spokoju i klasy, iż po prostu urosła do miana jednej z faworytek.
Niewielu wierzyło, iż Świątek to zrobi
W taki scenariusz niewielu uwierzyłoby jeszcze dwa tygodnie temu, gdy startował Wimbledon. Świątek przyjechała do Londynu po finale (przegranym z Jessiką Pegulą) w Bad Homburgu. To był jej pierwszy w dorosłej karierze finał turnieju na trawie. To już było coś. Ale przebieg tamtego finału (aż 39 niewymuszonych błędów w dwóch setach) pokazał nam, iż Iga ma jeszcze nad czym pracować.


Choć Świątek wygrała w 2018 roku juniorski Wimbledon, to wiele razy mówiła, iż trawa jest dla niej najtrudniejszą nawierzchnią. I co roku mówiły to też jej wyniki. Z pięciu poprzednich Wimbledonów tylko jeden Iga skończyła z dobrym rezultatem - ćwierćfinałem w 2023 roku. Wcześniej odpadała w pierwszej, czwartej i trzeciej rundzie, a w ubiegłym roku - znowu w trzeciej. W sumie przez lata seniorskiej kariery Świątek miała na Wimbledonie bilans tylko 11 wygranych i pięciu przegranych meczów. Dla porównania: w Australian Open bilans Igi to 22:7 i dwa półfinały, w Roland Garros - 40:3 i aż cztery tytuły mistrzowskie, a w US Open - 20:5 i jeden tytuł.
W sobotę Iga zagra w swoim szóstym wielkoszlemowym finale i powalczy o szósty tytuł. jeżeli go wygra, wygra też swój setny wielkoszlemowy mecz - teraz ma bilans 99:20.


Wim(bledon) Fissette na pewno wierzył
To wszystko brzmi pięknie, wręcz nieprawdopodobnie. Ale z pewnością wierzył w to trener Wim Fissette i przekonał Igę Świątek, iż to możliwe. A z licznego grona ekspertów śledzących karierę Polki spodziewał się tego Mats Wilander.


Szwed, który był kiedyś numerem jeden światowego tenisa, wygrał siedem turniejów wielkoszlemowych. Triumfy święcił w każdym poza Wimbledonem. Ten człowiek dobrze wie, jak specyficzna jest trawa. A mimo to w trakcie Australian Open, gdy widział wygrywającą wysoko kolejne mecze Świątek, powiedział nam tak: "Na Australian Open nawierzchnia nie jest dla Igi najlepsza. Jest szybka, piłki latają tak, iż moim zdaniem Świątek ma większe szanse na Wimbledonie".
W tegorocznym Australian Open Świątek pokonała kolejno:


Czeszkę Siniakovą 6:3, 6:4,
Słowaczkę Sramkovą 6:0, 6:2,
Brytyjkę Raducanu 6:1, 6:0,
Niemkę Lys 6:0, 6:1,
Amerykankę Navarro 6:1, 6:2.


Zanosiło się na to, iż Polka wygra turniej w Melbourne. Ale Wilander mówił nam tak: "Iga miała dobre losowanie, z nowym trenerem wydaje się jeszcze bardziej zmotywowana, ale według mnie przez cały czas nie jest faworytką Australian Open, choć stanowi zagrożenie dla wszystkich i zawsze jest gotowa do rywalizacji". I wtedy dodawał, iż jego zdaniem szybkie korty w Melbourne nie sprzyjają Polce do tego stopnia, iż więcej szans daje Idze na triumf w Wimbledonie.


Później w półfinale Australian Open Świątek uległa Madison Keys, kiedy to przegrała 7:5, 1:6, 6:7 (w tie-breaku 8-10). A my pytaliśmy na Sport.pl Pawła Ostrowskiego, co myśli o przepowiedni Wilandera. - Nie, nie, nie. Nie zgadzam się z tą opinią. Wimbledon pozostało bardziej specyficzny. Tam piłki naprawdę nisko się odbijają. Iga potrzebuje trochę więcej czasu w załadowanie armat. Nie lubi do końca takiego stylu gry, tego niskiego kozła. Przede wszystkim ma dopracowane uderzenia z wysokości barku. Jak tylko ktoś podniesie trochę piłkę, wtedy pokazuje cały swój warsztat. Zdecydowanie uważam, iż już prędzej wygra Australian Open niż Wimbledon - mówił były trener m.in. Angelique Kerber w rozmowie z Agnieszką Niedziałek.
Z opinią Ostrowskiego zgadzali się niemal wszyscy. Ale trwający Wimbledon pokazuje wszystkim, jak gwałtownie Świątek potrafi uczyć się nowych rzeczy. A przede wszystkim, iż potrafiła zaufać Wimowi Fissette'owi.
Gdy w październiku ubiegłego roku Belg został trenerem Świątek, wszyscy podkreślali, iż jednym z głównych celów tego duetu będzie Wimbledon. Zwracano uwagę na to, iż poprzednie zawodniczki Fissette'a na Wimbledonie spisywały się bardzo dobrze. Zwłaszcza wspomniana już Kerber, która w 2018 roku pod wodzą Fissette'a wygrała ten turniej. Do tego dodajmy finał Sabiny Lisickiej z 2013 roku (w półfinale pokonała Agnieszkę Radwańską), półfinał Simony Halep (2014) i półfinał Johanny Konty (2017).


Świątek powiedziała to o trenerze. Wszystko jasne
Bardzo ważna jest wypowiedź Świątek o Fissetcie po ćwierćfinale (6:2, 7:5 z Ludmiłą Samsonową). - Miał pomysł na moją grę na trawie, musiał mnie przekonać do niektórych rzeczy, ale wiedziałam, czego oczekuje. Pracowaliśmy nad niektórymi aspektami, nad którymi wcześniej nie pracowałam. Ma ogromne doświadczenie, z którego mogę korzystać - powiedziała Iga na konferencji prasowej.


Widać, iż Świątek gra w tym roku na trawie z większą cierpliwością i spokojem. Oraz z większym rozumieniem wszystkiego, co i jak na tej nawierzchni się dzieje. A głównym kluczem do sukcesu - bo finał to już wielki sukces! - na wimbledońskiej trawie jest dla Igi wiara. - Czuję, iż te wszystkie lata gry na trawie mi pomogły. Nie wygrałabym tu seniorskiego turnieju z moją grą juniorską, musiałam nauczyć się pewnych rzeczy - powiedziała Świątek przed półfinałem.
Czy te słowa nie pokazały wiary w końcowy sukces? "Nie wygrałabym tu seniorskiego turnieju z moją grą juniorską" brzmi tak, jakby Świątek mocno wierzyła, iż teraz, z tą grą, już może do tytułu juniorskiego dołożyć seniorski.
Legenda wiedziała, iż ze Świątek musi stać się jedna rzecz
Na ten aspekt nacisk położyła Justin Henin, która podzieliła się ze Sport.pl swoim spojrzeniem na Świątek po tegorocznym Australian Open. - To tylko kwestia czasu i doświadczenia, ale myślę, iż Iga jeszcze musi odpowiednio wyregulować swój tenis na nawierzchniach innych niż ziemna, iż jeszcze musi się do nich przystosowywać. To między innymi dlatego jeszcze nigdy nie doszła do finału Australian Open - oceniała ekspertka Eurosportu. A o Świątek i Wimbledonie mówiła nam tak: "Trawa to zupełnie wyjątkowa nawierzchnia. Jest o wiele szybsza, piłka na niej odbija się nisko i jest wiele rzeczy, które utrudniają grę, szczególnie komuś takiemu jak Iga, która najlepiej czuje się na mączce. Trawa wymaga innej mentalności, innego stylu gry. Chodzi o agresję, dobry serwis, częstsze chodzenie do siatki, ogólnie o grę nieco bardziej różnorodną. Myślę, iż dla Igi to nawierzchnia, na której jeszcze nie czuje się w pełni komfortowo. Dla niej ten styl tenisa nie jest naturalny. Zawsze mówiłam, iż trzeba być bardzo agresywnym, szybkim przy siatce i mieć mocny serwis, żeby wygrać Wimbledon. Świątek jeszcze to wszystko dopracowuje, na przykład serwisu jeszcze nie ma tak mocnego. Ale myślę, iż ma potencjał, żeby wygrać również Wimbledon. Potrzebuje tylko czasu w rozwijanie swojej gry i na zrozumienie, jak ją dostosować do warunków i jednocześnie jak pozostać wierną swojemu stylowi.


Tamtą swoją wypowiedź dla Sport.pl Henin zakończyła bardzo ważnym zdaniem. - Świątek potrzebuje doświadczenia i wiary, iż może to zrobić. Wtedy może to zrobić - powiedziała była numer jeden i siedmiokrotna mistrzyni wielkoszlemowa.


Widzimy, iż Świątek uwierzyła. Dzięki temu w tegorocznym Wimbledonie serwuje mocniej niż w poprzednich latach. I wybiera lepsze kierunki. Dzięki temu skuteczniej przewiduje, jak zaserwują rywalki i znakomicie returnuje. Dzięki temu mocniej na rywalki naciska, pokazuje więcej agresji, chęci dominacji. I porusza się po trawie chyba już tak samo komfortowo, jak po ukochanej mączce. Dzięki temu do swojego bazowego tenisa co jakiś czas dorzuca slajsa, który na trawie jest istotną bronią, oraz częściej wybiera się do siatki.
W technikalia Iga wchodzić nie chce. Na konferencji prasowej po półfinale jeden z dziennikarzy poprosił, żeby opowiedziała w szczegółach, co najbardziej pozmieniała na treningach z Fissette'em. - Zaczęłam grać w trochę inny sposób, bo sposób, którego używałam wcześniej, przestał już trochę działać, ponieważ inne dziewczyny się go nauczyły. Myślę, iż na innych szybkich nawierzchniach też będzie działało to, nad czym pracujemy z Wimem - usłyszeliśmy tylko.
Drabinka dobra. Świątek się wspina. Szczyt blisko!
To brzmi jak dobra obietnica na całą drugą część sezonu po nie tak dobrej pierwszej części, jak Świątek by chciała. Część grana na trawie jest już dla niej znakomita. Najpierw Iga bardzo dobrze popracowała na trawie na Majorce na specjalnym treningowym wyjeździe. Następnie zdobyła sporo doświadczenia w turnieju w Bad Homburg. A na Wimbledonie rośnie z meczu na mecz tenisowo, dzięki czemu rośnie też jej pewność siebie.
Dodajmy jeszcze jedno: dla Igi dobrze ułożyła się drabinka Wimbledonu. Drogę do finału mogły jej utrudnić Jelena Rybakina i Coco Gauff, w półfinale trudniejszą rywalką od Bencić mogła się okazać Mirra Andriejewa. Ale wszystkie odpadły, żadna z nich nie wykorzystała swojej szansy na dojście do finału tego turnieju. A Świątek w nim zagra. Na pewno z wiarą, iż może go wygrać. I z takim doświadczeniem - nie tylko trudnego procesu wzrastania na trawie, ale ogólnym, z całej bogatej już kariery - które to z Igi będzie czyniło faworytkę meczu o tytuł z Anisimovą.
Idź do oryginalnego materiału