- Z wielką przyjemnością: 2:1 dla Legii, a bramkę strzelił Ernest... - krzyknął Łukasz "Juras" Jurkowski. To była 75. minuta. Muci wtedy ładnym i technicznym strzałem pokonał bramkarza Widzewa. Chwilę wcześniej na sektorze gości pojawiła się oprawa uderzająca w legijnego spikera. "Juras" chyba zbytnio się tym nie przejął, bo po tej prowokacji stał się jeszcze bardziej aktywny za mikrofonem - wygłaszał kolejne komunikaty. No i się cieszył, bo kiedy Muci strzelał gola na 2:1, poklepał się po herbie Legii na koszulce i spojrzał w kierunku widzewskiego sektora.
REKLAMA
Zobacz wideo
Polska ma kolejny imponujący stadion! Sportowa perełka
W tym meczu prowokacji było jednak więcej. Nie tylko na trybunach, ale też na boisku. Gdy w 5. minucie Kacper Tobiasz dalekim podaniem zaliczył asystę przy pierwszym golu Muciego, od razu podbiegł w kierunku sektora gości i zaczął drażnić kibiców gości. Trener Widzewa rozłożył wtedy ręce i odwrócił się w stronę ławki rezerwowych. Był zły, iż jego obrońcy nie poradzili sobie w tej sytuacji z Mucim, który znalazł się na czystej pozycji - miał piłkę przy nodze i przed sobą tylko bramkarza Widzewa.
Mioduski choćby się nie spojrzał w stronę "Żylety"
- Ej, k**y śmiecie, w oprawy też nie umiecie - krzyczeli kibice na "Żylecie" jeszcze w pierwszej połowie - około 30. minuty - kiedy widzewiacy na swoim sektorze zaprezentowali kartoniadę i odpalili kilkadziesiąt rac. Mecz musiał zostać na chwilę przerwany.
Race w niedzielę płonęły też po drugiej stronie boiska. Race i świecie dymne - na "Żylecie". Była wtedy 60. minuta, siedzący na swoim miejscu w białej koszuli i granatowej marynarce prezes i właściciel Legii Dariusz Mioduski, którego nie było na czwartkowym meczu z FC Midtjylland (1:1, 6:5 po rzutach karnych), choćby nie spojrzał w kierunku "Żylety".
Mioduski nie wyglądał na szczególnie zainteresowanego tym, co dzieje się na trybunach, ale też akcja toczyła się wtedy po drugiej boiska - pod bramką Widzewa, gdzie Legia próbowała strzelić gola na 2:1. Wtedy się nie udało, ale Legia w niedzielę - na wypełnionym po brzegi stadionie - wygrała z Widzewem 3:1. W doliczonym czasie do drugiej połowy rzut karny wykorzystał jeszcze Josue. Portugalczyk po golu też od razu podbiegł pod sektor gości i zaczął prowokować kibiców Widzewa oraz szarpać się z obrońcą Matejem Hanouskiem.
Chwilę później sędzia zakończył mecz, a "Juras" jeszcze raz chwycił za mikrofon i głośno zapytał kibiców: "Kto dziś wygrał?". Legia dzięki zwycięstwu z Widzewem została liderem ekstraklasy. Teraz ligę czeka przerwa na mecze reprezentacji. Po niej Legia zagra na wyjeździe z Piastem (16 września, godz. 20), a Widzew u siebie z Cracovią (17 września, godz. 15).