Prawdziwy kataklizm podczas MŚ. Oto, z czym musieli zmierzyć się Polacy

2 godzin temu
Choć część mieszkańców Manili została w poniedziałek w domach z powodu supertajfuna Ragasa, a wszyscy przebywający w mieście dostali alerty, to szykująca się do ćwierćfinału mistrzostw świata reprezentacja Polski siatkarzy niczego w planach nie zmieniała. Z największą siłą żywioł ma uderzyć w stolicę Filipin dopiero we wtorek. Ale Biało-Czerwoni także nie powinni tego zbytnio odczuć.
- Mamy już doświadczenie - usłyszałam od członka sztabu szkoleniowego reprezentacji Polski, gdy po południu miejscowego czasu zaczęło bardzo intensywnie padać. Mocniej wiało już od rana. Z tego typu trudnymi warunkami pogodowymi kadrowicze mieli styczność już w innym kraju, niespełna dwa miesiące temu. A i ich poprzednia wizyta na Filipinach nie obyła się bez dodatkowych "atrakcji".


REKLAMA


Zobacz wideo "Celem chłopaków jest złoto". Mateusz Bieniek o mistrzostwach świata siatkarzy


Filipiny wprowadzają środki ostrożności. Supertajfun przez szybę
Norbert Huber nieraz potrafi barwnie odpowiadać na pytania dziennikarzy i potwierdził to po raz kolejny podczas poniedziałkowego dnia medialnego. Pytanie dotyczyło oceny jego dyspozycji w dotychczasowych meczach MŚ.
- Myślę, iż na tyle lat, co mam, to mogę spojrzeć w lustro i przyznać, iż nie prezentuję się jakoś w porządku. Ale staram się podążać za słowami trenera i robić to, czego ode mnie oczekuje. Na razie wygrywamy, więc jestem przeciętnie zadowolony. Ale wierzę, iż ostatni tydzień turnieju przyniesie słońce i to wcale nieprawda, iż nad Filipiny nadciąga tajfun - zakończył w swoim stylu środkowy, wywołując uśmiech u dziennikarzy.
Wtedy jeszcze na zewnątrz wciąż tylko mocniej wiało, ale już kilkanaście minut później zaczęło kropić, a w krótkim czasie opady przybrały mocno na sile. W Manili już wcześniej wprowadzono środki ostrożności - w poniedziałek zawieszono naukę w szkołach, do pracy nie musieli też iść pracownicy administracji rządowej. W prywatnych firmach decyzja należała do władz przedsiębiorstwa. Po kilku godzinach wszyscy przebywający w stolicy Filipin dostali na telefon alerty.


W hotelu, w którym mieszkają wszystkie drużyny rywalizujące w fazie pucharowej MŚ, nikt nie panikował. Choć niektórzy byli wyraźnie zaciekawieni - odważniejsi wychodzili do znajdującego się na trzecim piętrze ogrodu, by nakręcić film, ostrożniejsi - obserwowali sytuację zza szyby. Jeden z przedstawicieli tureckiej ekipy nie przejął się pogodą i wyszedł zapalić papierosa, ale już po chwili chował się pod wąskim dachem. Bo wystarczyła dosłownie chwila, by być mokrym od stóp do głów. Przekonałam się o tym sama. Ale przy wysokich temperaturach panujących w Manili taki ciepły deszcz był też przyjemnym orzeźwieniem. Na szczęście, tym razem w hotelu oszczędniej korzystano z klimatyzacji.


Uczestnicy MŚ zgodnie z planem. Polacy trenowali, deszcz hałasował
Gdy deszcz i wiatr mocniej dawały się we znaki, to sztab szkoleniowy Polaków szykował odprawę przed środowym ćwierćfinałem z Turcją. Na nikim z tej grupy trudniejsze warunki pogodowe nie robiły wrażenia - z podobnymi Biało-Czerwoni mieli styczność na przełomie lipca i sierpnia podczas turnieju finałowego Ligi Narodów w chińskim Ningbo. Z kolei dwa lata temu, gdy - także w ramach LN - występowali po raz pierwszy w Manili, to podczas treningu doświadczyli lekkiego trzęsienia ziemi. Teraz dał o sobie znać jeden z elementów charakterystycznych dla pory deszczowej.


Zmiany pogodowe nie wpłynęły w żadnym stopniu na poniedziałkowe działania dotyczące siatkarskich MŚ. Zgodnie z harmonogramem odbyły się oba mecze 1/8 finału, a Polacy zrealizowali swój plan - zajęcia w siłowni w pierwszej części dnia i w hali treningowej od godz. 18.30 czasu miejscowego. Biało-Czerwoni nie podejmowali żadnych dodatkowych środków ostrożności w postaci wcześniejszego wyjazdu na trening, ale też organizatorzy zapewnili ich, iż są pod tym względem odpowiednio przygotowani. I rzeczywiście, zajęcia zaczęły się punktualnie i nic ich nie zakłóciło. W ich trakcie jedynie przez pewien czas słychać było, jak intensywnie spadające krople deszczu uderzają o metalową konstrukcję na dachu.


Wieczorem opady ustały niemal całkowicie. Ale też od początku zapowiadano, iż w samej Manili najmocniej supertajfun Ragasa (w wersji lokalnej nazywany Nando) ma dać o sobie znać we wtorek rano miejscowego czasu. Wtedy jednak Polacy będą w swoim hotelu i powinni być bezpieczni, bo według prognoz to inne części kraju mają mocniej odczuć tym razem siłę żywiołu. W większym stopniu dała o sobie już znać na razie w północnej części Filipin. Nastąpiły tam ewakuacje i odwołano część krajowych lotów zmierzających w tamten rejon.
Idź do oryginalnego materiału