- Na trybunach byli rodzice i rodzeństwo, czyli siostra i trzech braci, było też kuzynostwo, a może był jeszcze ktoś z rodziny, o kim choćby nie wiedziałem, iż będzie. Z nimi wszystkimi dopiero się zobaczę. Na razie dostałem gratulacje między innymi od Adama Małysza i Kamila Stocha – mówi szczęśliwy Kacper Tomasiak. Rewelacyjny 18-latek właśnie osiągnął wynik, na jaki polskie skoki czekały aż kilkanaście lat!
REKLAMA
Zobacz wideo Gorąco wokół polskich skoków. Chodzi o skład na igrzyska
W sobotę w Wiśle mieliśmy nastroje niemal żałobne. Wtedy nasza kadra zaliczyła najgorszy w historii występ na tej skoczni i jeden z najgorszych na polskiej ziemi w XXI wieku. Wtedy punkty Pucharu Świata zdobyli tylko 14. Piotr Żyła, 25. Tomasiak i 26. Dawid Kubacki. W niedzielę nastroje mamy całkiem inne. A to zasługa przede wszystkim Tomasiaka.
Superutalentowany junior już po pierwszej serii zajmował sensacyjnie wysokie piąte miejsce. W rundzie finałowej wytrzymał napięcie i finalnie obronił pozycję. Dobrze wypadli też siódmy Piotr Żyła (choć szkoda, iż spadł z drugiego miejsca, jakie zajmował po pierwszym skoku) i czternasty Maciej Kot. A punkty zdobyli jeszcze 25. Paweł Wąsek i 27. Kamil Stoch.
Tomasiak odskoczył Stochowi, Żyle i wszystkim
dla wszystkich ze starszych kolegów Tomasiaka niedzielne wyniki to nic niezwykłego. Każdy z nich był już na podium Pucharu Świata. Natomiast Tomasiak pierwszy raz w życiu wskoczył do czołowej dziesiątki.
Ten 18-latek z Bielska-Białej wyrasta na wielką nadzieję polskich skoków. Poza Wąskiem wszyscy jego koledzy z kadry są już na ostatniej prostej swych karier. Każdy ma grubo ponad 30 lat. Fakt, iż 18-latek ich przeskakuje to naprawdę dobra wiadomość dla przyszłości naszych skoków.
W Pucharze Świata Tomasiak jest naszym zdecydowanym liderem – ma 124 punkty i w klasyfikacji generalnej zajmuje 14. miejsce. Następny na liście Stoch ma 77 pkt i jest 21., tuż za nim na 22. miejscu plasuje się Żyła z 68 punktami.
Tomasiak to nasz jedyny skoczek tej zimy, który punktował we wszystkich konkursach. A tym piątym miejscem w Wiśle zrobił coś naprawdę niezwykłego. Polskie skoki od lat nie miały takiego nastolatka, którego byłoby stać na wskoczenie do czołowej dziesiątki. Oczywiście lata temu robił to Adam Małysz. On potrafił wygrywać już jako 17-latek. Ale po nim i po Stochu ostatnio w top 10 zawodów Pucharu Świata nastolatków mieliśmy w 2013 roku. Wówczas na inaugurację sezonu w Klingenthal 19-letni Krzysztof Biegun sensacyjnie wygrał jednoseryjną loterię. A w grudniu 2013 roku również 19-letni wówczas Klemens Murańka był siódmy w Engelbergu. We wspaniałym dla nas konkursie, który wygrał Jan Ziobro przed Stochem.
Od tamtego dnia – 21 grudnia 2013 roku – czekaliśmy aż 12 lat bez dwóch tygodni na kolejnego nastolatka z Polski w top 10. To dokładnie aż 4369 dni.
- Byłem wtedy mały, ale gdzieś przez mgłę to pamiętam. Już wtedy oglądałem transmisje skoków – mówi nam Tomasiak. Wtedy Kacper miał sześć lat. A co Kacper zapamięta z dnia, w którym pierwszy raz w życiu wskoczył do wąskiej światowej czołówki?
- Udało mi się skakać z luzem. Stres był, ale jak już siadłem na belce przed drugim skokiem, to udało mi się odciąć – mówi.
Tomasiak gotowy na wszystko
Odciąć się od całej otoczki naprawdę nie było łatwo. Pod skocznią w Wiśle był komplet sześciu tysięcy widzów. Wielu kibiców prosiło Tomasiaka o autografy i wspólne zdjęcia. Tych wszystkich ludzi widział z góry, gdy siadał na belce i ruszał, żeby bronić piątego miejsca. A na ten skok musiał czekać aż 40 minut, bo przerwa między seriami tym razem trwała aż tak długo, a nie zwyczajowy mniej więcej kwadrans (wszystko przez to, iż telewizje chciały w przerwie skoków pokazać zawody PŚ w biathlonie).
- Na zainteresowanie kibiców się przygotowałem, nie byłem zaskoczony. A to, iż przerwa była długa, było dla mnie korzystne – zaskakuje Kacper.
- Martwiliśmy się o ciebie, zastanawialiśmy się, co ty tam na górze przeżywasz – mówimy Tomasiakowi szczerze.
- Miałem czas, żeby na spokojnie usiąść, przeanalizować skok z trenerami i choćby się troszeczkę zrelaksować i dogrzać przed drugim skokiem – odpowiada Kacper z imponującym spokojem. – Dla mnie ta długa przerwa to była zmiana naprawdę na plus – przekonuje.
Trudno nie wierzyć, patrząc na efekt końcowy. Trudno też nie zapytać Kacpra, na co go stać, skoro zajmuje piąte miejsce, a mówi, iż jeszcze wcale nie skacze najlepiej jak może!
- Już jest naprawdę bardzo dobrze, ale jeszcze można wprowadzić takie poprawki, które dadzą metr czy dwa więcej. Z tych skoków już jestem bardzo zadowolony, ale wiem, co robić, żeby było jeszcze lepiej – mówi Tomasiak.
O podium Kacper nie mówi. Ale łatwo policzyć, iż metr czy dwa więcej w każdym skoku, to jakieś od czterech do ośmiu punktów więcej do końcowej noty. A do trzeciego Philippa Raimunda Tomasiak stracił w niedzielę 6,5 pkt.
Kolejne zawody z udziałem Tomasiaka już w następny weekend w Klingenthal.

11 godzin temu















