Polski skoczek aż bił się po kasku. O złotym medalu zadecydowało 0,4 punktu!

5 godzin temu
Zdjęcie: Screen FIS TV


Rok temu Tymoteusz Amilkiewicz był najlepszym z Polaków na mistrzostwach świata juniorów. Teraz po nieudanym występie aż bił się po kasku. Po cichu liczyliśmy na medal któregoś z Polaków, oczekiwaliśmy dobrego, solidnego wyniku kadry, a dostaliśmy lekkie rozczarowanie. Pozostaje niedosyt, bo skończyło się na siódmym miejscu Klemensa Joniaka i ósmym Kacpra Tomasiaka.
Po raz pierwszy od trzech lat w najlepszej piątce konkursu mistrzostw świata juniorów skoczków nie ma Polaka. Rok temu piąty w Planicy był Tymoteusz Amilkiewicz, dwa lata temu brązowy medal w Whistler zdobywał Jan Habdas, a tuż za podium znalazł się Kacper Tomasiak.


REKLAMA


Tym razem ta dobra seria została przerwana i choć nie jest tak, iż Polaków kompletnie wycięło z czołówki juniorskich skoków, to apetyty na to, jakie wyniki osiągną w nocy ze środy na czwartek polskiego czasu w Lake Placid, były znacznie większe.


Zobacz wideo Coming out polskiego skoczka! Kosecki: Mega szanuję taką postawę


Joniak i Tomasiak w Top10, Byrski z wielkim awansem. Amilkiewicz aż bił się po kasku
Wydawało się, iż kandydatem do niezłego wyniku w USA będzie Kacper Tomasiak. Złapał niezłą formę w FIS Cupie, po przylocie do Lake Placid dobrze prezentował się na treningach, a w serii próbnej przed zawodami był czwarty, tracąc niecałe osiem punktów do podium. Do tej pory siłą polskich juniorów na mistrzostwach świata zawsze było to, iż w zawodach szło im bardzo dobrze, potrafili się zmobilizować. Ale tym razem było odwrotnie. W pierwszej serii Tomasiak wylądował na 90. metrze, podczas gdy rywale do walki o medale skakali i po parę metrów dalej.
Już po pierwszej rundzie zawodów wiedzieliśmy, iż w tym roku żaden z Polaków indywidualnego medalu MŚJ nie zdobędzie. Najwyżej sklasyfikowany był mistrz Polski z jesieni, Klemens Joniak (90 metrów), na ósmym miejscu. Za nim był dziewiąty Tomasiak, a Amilkiewicz (85 metrów) i Szymon Byrski (84 metry) znaleźli się ex aequo na 24. pozycji.


W finałowych próbach Polacy w większości skakali dalej i lepiej, ale wciąż po parę metrów za najlepszymi zawodnikami konkursu. Ostatecznie Klemens Joniak (93,5 metra) zajął siódme, a Kacper Tomasiak (92 metry) ósme miejsce. Bardzo duży awans zaliczył Szymon Byrski (90 metrów), który z 24. miejsca wspiął się na 14. pozycję. Niestety, o cztery pozycje, na 28. miejsce spadł Tymoteusz Amilkiewicz. Po skoku na zaledwie 82,5 metry zareagował bardzo emocjonalnie i nagle aż zaczął się uderzać po kasku, wyraźnie niezadowolony z nieudanej próby.


Reakcja Tymoteusza Amilkiewicza po drugim skoku na MŚJ w Lake Placid Screen FIS TV


0,4 punktu zdecydowało o tym, kto został mistrzem świata. Tytuł obroniony pierwszy raz od 31 lat
Rywalizacja o złoty medal rozstrzygała się przy wielkich emocjach. Po pierwszej serii Amerykanin Tate Frantz miał tylko 0,3 punktu przewagi nad Austriakiem Stephanem Embacherem i 1,4 punktu nad jego rodakiem Simonem Steinbergerem. Tego, co wydarzyło się w finale nikt by chyba jednak nie przewidział.
Najpierw Steinberger oddał świetny skok przy lekkim wietrze w plecy (0,13 metra na sekundę) i uzyskując 97 metrów zapewnił sobie podium i brązowy medal. Skaczący po nim Embacher, obrońca tytułu sprzed roku, skoczył metr bliżej, ale w trudniejszych warunkach (0,25 metra na sekundę wiatru z tyłu skoczni), więc wyprzedził go o 2,8 punktu. Na górze został tylko Frantz.
Zdecydowany faworyt zawodów według większości ekspertów długo nie mógł jednak oddać drugiego skoku przez silne podmuchy wiatru. Gdy te się uspokoiły, Frantz wchodził na belkę ponad siedem minut od początku oczekiwania na finałową próbę. W końcu pozwolono mu na start. Warunki były bardzo korzystne, a Amerykanin zrobił z nich użytek. Skoczył aż 98,5 metra, najdalej w całym konkursie. Miał jednak aż 0,34 metra na sekundę wiatru pod narty, a linia "to beat" wskazywała na 99,5 metra. I Frantz skończył zawody o zaledwie 0,4 punktu za Embacherem. Gdy zobaczył, iż nie został mistrzem świata juniorów, aż złapał się za głowę. Za to Stephan Embacher wyglądał na zaskoczonego.


Austriak został zatem pierwszym skoczkiem od Janne Ahonena, który obronił tytuł mistrza świata juniorów. Finowi udało się to w 1993 i 1994 roku w Harrachove i Breitenwangu. Embacher dokonał tego w Planicy i teraz Lake Placid. Znów pokonuje Amerykanina, bo rok temu w Słowenii srebrny medal wywalczył Erik Belshaw. Brąz Simona Steinbergera oznacza, iż tylko dwa kraje - Austria i USA - dostaną dodatkowe miejsce startowe na kolejny rok w Pucharze Świata. Mogą z niego korzystać już od zawodów w Lahti. Dodatkową kwotę utracą Niemcy. Miejsce startowe nie jest imienne, ale mogą z niego korzystać tylko skoczkowie w wieku juniorskim.
Polacy z ogromną szansą na medal w drużynówce
Szkoda, iż polskim skoczkom nie udało się więcej, ale też nie jest tak, iż czołówka juniorskich skoków kompletnie nam odjechała. Pozostali z dwójką zawodników w najlepszej dziesiątce tak jak rok temu i choć to rezultat poniżej oczekiwań, a strata 21,2 punktu do podium trochę kłuje w oczy, to - jakkolwiek to nie zabrzmi - dobrze, iż nie pozostało gorzej.


W piątek, gdy w Lake Placid rozegrany zostanie konkurs drużynowy, Polacy będą mieli ogromne szanse na srebrny lub brązowy medal. Pozostaje mieć nadzieję, iż w tym przypadku pokażą o wiele lepsze skoki i tam już będą w stanie sięgnąć po to, co jest w ich zasięgu. Rywalizację zaplanowano o północy w nocy z piątku na sobotę.
Idź do oryginalnego materiału