Polska zyskała coś więcej. Urban może zacierać ręce

5 godzin temu
Każdy trener ma swoich ludzi. Na człowieka Jana Urbana wyrasta Przemysław Wiśniewski. Debiutant w meczu z Holandią zebrał oklaski w Rotterdamie i trafił do wyjściowej jedenastki na mecz z Finlandią. Po tym co pokazał, wydaje się, iż Polska zyskała właśnie nowego, wartościowego obrońcę.
Czy dwa mecze w kadrze to wystarczająca weryfikacja? Na razie tak, szczególnie jeżeli rywalem jest Holandia lub gra się jeden z ważniejszych i kluczowych meczów eliminacji MŚ z Finlandią, czyli z drużyną, która zaskoczyła nas w meczu u siebie. Debiutant Przemysław Wiśniewski nie pękł - zagrał niemal dwa pełne spotkania w kadrze. Z powodzeniem zatrzymywał w tym czasie Memphisa Depaya czy Cody'ego Gakpo, a w meczu z Finlandią (3:1) też pokazał swoją przydatność w ofensywie, choć końcówkę meczu w Chorzowie miał elektryczną.

REKLAMA







Zobacz wideo



Odkrycie Urbana na dzień dobry
jeżeli Michał Probierz odkrył czy wykreował dla kadry Kacpra Urbańskiego, a pod jego wodzą rozbłysnął także Nicola Zalewski, to na plus po stronie Jana Urbana już można zapisać pomysł z Wiśniewskim. 27-letni obrońca do tej pory na kadrze pojawił się tylko raz. Dwa lata temu jako statysta, bo oglądał wtedy mecz z Niemcami z boku.
Teraz Wiśniewski przyjechał na zgrupowanie i zrobił na tyle dobre wrażenie, iż Urban najpierw dał mu zadebiutować w meczu z Holandią, a potem postawił na niego też z Finlandią. Nie musiał długo go poznawać. Pracował z nim sezon w Górniku Zabrze. Już tam Wiśniewski bardzo mu się podobał, ale powołanie to wynik jego dobrej gry w Serie B w Spezi, która była zresztą blisko awansu do Serie A. Wiśniewski w ostatnim sezonie był tam jednym z wyróżniających się graczy.
27-latek, który ma prawie dwa metry posiada przy tym znakomitą zwrotność i koordynacje. Do tego jest niezwykle szybki. Próbkę tego dał w meczu z Holandią. Z Finlandią zaprezentował za to walory w ofensywie.


To on był pierwszym Polakiem, który poważnie zagroził bramce rywali. Już w 8. minucie po dośrodkowaniu Sebastiana Szymańskiego oddał celny strzał głową, który z trudem obronił Jesse Joronen. Po kolejnym kwadransie, przy kolejnym dośrodkowaniu, to również on znów musnął piłkę głową, która tym razem przeszła obok słupka. Wiśniewski był zresztą opcją przy większości stałych fragmentów gry. Wygrał dwa z trzech górnych pojedynków, jakie miał w meczu z Finami.



Elektryczna końcówka Wiśniewskiego i pech przy golu?
Jego ocenę za mecz obniżają nieco straty czy też złe rozwiązanie przy podaniach lub same interwencje, głównie z końcówki spotkania. W sumie gracz Spezi miał 13 takich utraconych piłek. W dodatku w 74. minucie, już przy prowadzeniu 3:0, Wiśniewski złapał pędzącego na naszą bramkę rywala i pociągał za koszulkę. To było 30 metrów od naszej bramki. Finowie dobrze wykonali potem rzut wolny, na szczęście piłkę złapał Łukasz Skorupski.
Kolejna newralgiczna sytuacja miała miejsce chwilę później. Rywal po kontakcie z Wiśniewskim upadł w polu karnym na murawę. Sędzia jednak w tej sytuacji zajął się rozpatrywaniem spalonego. Ten szczęśliwie został potwierdzony. W ostatnich minutach po stałym fragmencie dla gości Wiśniewski wybijał też lecącą w pole karne piłkę. Minutę później - przy kontrataku Finów i wrzutce w pole karne - źle uderzał piłkę, która trafiła do Benjamina Kallmana. Gracz Hannoveru umieścił ją w bramce. To trącenie w ferworze walki Wiśniewskiego obniża notę zawodnika za mecz z Finlandią, ale za dwumecz należy ocenić go pozytywnie. Tym bardziej iż były to jego pierwsze dwa spotkania w reprezentacji. I na pewno będzie ich więcej.
Idź do oryginalnego materiału