Przez lata mekką klubowej siatkówki były Włochy, potem był etap sukcesów Rosji, a teraz czas na Polskę. kilka brakowało, aby zespoły PlusLigi zdominowały stawkę w kluczowej fazie Ligi Mistrzów tak, jak nie dokonał tego wcześniej nikt inny. Pod tym względem skończyło się tylko na chłodzeniu szampana, ale i tak jest szansa na hat-tricka w europejskich pucharach, którym pochwalić się mogą jak na razie tylko Włochy. Już w poprzednim sezonie polskie zespoły były tego blisko - zabrakło jednego kroku.
REKLAMA
Zobacz wideo Bartłomiej Bołądź po wygranej w ćwierćfinale pucharu Polski: Powiedzieliśmy sobie, iż musimy bardziej zaryzykować
Niewykorzystana szansa Projektu na historyczny wyczyn. Do trzech razy sztuka Jastrzębskiego Węgla?
Trzy kluby z jednego kraju w czołowej czwórce LM? Tego jeszcze w siatkówce nie było. W przeszłości nieraz utrudniały to przepisy sprawiające, iż zespoły z danego państwa trafiały na siebie na wcześniejszy etapie fazy pucharowej. Teraz ćwierćfinały ułożyły się tak, iż trzy polskie drużyny trafiły do innych par i dzięki temu pojawiła się szansa na zapisanie się w historii tych prestiżowych rozgrywek. I skończyło się jednak - niestety - tylko na szansie, bo w ćwierćfinale odpadł PGE Projekt Warszawa.
Stołeczny klub po raz pierwszy w historii przeszedł fazę grupową LM, a było to jego czwarte podejście (wcześniej próbował w sezonach: 2019/20, 2020/21 i 2021/22). Niewielkie to jednak pocieszenie dla siatkarzy Projektu, którzy wydawali się mieć wymarzony występ w FF w Łodzi na wyciągnięcie ręki. Po słabym pierwszym meczu w Ankarze z miejscowym Halkbankiem (przegrali 1:3) zrehabilitowali się, rozbijając rywali w środowy wieczór w rewanżu u siebie 3:0. Licząca prawie 5 tysięcy widzów publiczność w hali Torwar rozstrzygającego "złotego seta" oglądała na stojąco, ale po ostatniej piłce ucichła - turecka ekipa wygrała 15:12. A kończący po tym sezonie karierę Andrzej Wrona zalał się łzami.
Trochę później z euforii eksplodowała hala Jastrzębskiego Węgla. Mistrzowie Polski tydzień temu zaliczyli wpadkę, przegrywając z Olympiakosem Pireus 2:3 - mimo prowadzenia 2:0. W rewanżu pokazali, iż drugi raz tego samego błędu nie mają zamiaru popełnić i w popisowym stylu wygrali trzy kolejne sety. A dzięki temu po raz czwarty z rzędu zameldowali się w czołowej czwórce LM. Powalczą o trzeci z rzędu finał i pierwszy w historii klubu tytuł najlepszego klubu Europy.
Nie wiadomo jeszcze, czy jastrzębianie będą mogli po tym sezonie powiedzieć "Do trzech razy sztuka" w LM, ale wiadomo już, iż w tegorocznym finale na pewno wystąpi polski klub. Kolejnym przeciwnikiem ekipy trenera Marcelo Mendeza będzie Aluron CMC Warta. Zawiercianie, którzy zadebiutują w półfinale LM, bez problemu we wtorkowy wieczór dokończyli rywalizację z SVG Lueneburgiem, tracąc w dwumeczu zaledwie seta.
Kibice mogą się więc szykować na kolejną widowiskową odsłonę pojedynków między drużyną prowadzoną przez Michała Winiarskiego i jastrzębianami. Dla przypomnienia - to właśnie te zespoły między sobą rozstrzygały ostatnio kwestię wszystkich trzech krajowych trofeów - mistrzostwa Polski, Pucharu Polski i Superpucharu Polski. W PlusLidze triumfował Jastrzębski Węgiel, ale w dwóch pozostałych zmaganiach górą była drużyna z Zawiercia. Czy w półfinale LM istotny wpływ będzie miało doświadczenie w tych rozgrywkach? Przekonamy się za niespełna dwa miesiące.
Na razie zaś możemy się cieszyć, iż po raz czwarty w historii LM w czołowej czwórce znalazły się dwa polskie kluby. Żałować pozostaje, iż nie ma szansy, aby po raz drugi w historii doszło do polskiego finału. Dwa lata temu w Turynie Zaksa Kędzierzyn-Koźle, jedyny krajowy triumfator tych rozgrywek (wygrywała w latach 2021-23), pokonała jastrzębian 3:2.
Polskie kluby w czołowej czwórce LM:
2014/15 - 2. Asseco Resovia Rzeszów 4. Skra Bełchatów
2021/22 - 1. Zaksa Kędzierzynm-Koźle, 3-4 Jastrzębski Węgiel (nie organizowano Final Four i nie rozgrywano meczu o 3. miejsce)
2022/23 - 1. Zaksa Kędzierzyn-Koźle, 2. Jastrzębski Węgiel
2024/25 - awans Jastrzębskiego Węgla i Aluronu CMC Warty Zawiercie
Wymarzony debiut klubu z Lublina. Drugie podejście polskich klubów do imponującego hat-tricka
W środowy wieczór świętowali również kibice dwóch innych polskich klubów. Asseco Resovia awansowała do finału Pucharu CEV, czyli rozgrywek drugiego szczebla pod szyldem Europejskiej Konfederacji Piłki Siatkowej. Rzeszowianie triumfowali w nich już rok temu, zapisując się wtedy podwójnie w historii - zdobyli pierwszy europejski puchar dla tego klubu i jedyny, którego wcześniej nie miał w dorobku żaden polski zespół. Awans do decydującej fazy zmagań dało im teraz dwukrotne pokonanie Tours (3:2 i 3:0), z którym w poprzednim sezonie doznali dwóch bolesnych porażek w fazie grupowej LM. O powtórzenie ubiegłorocznego sukcesu powalczą zaś w kwietniu z Ziraatem Bankasi Ankara.
Resovia z fetowaniem awansu musiała czekać do końca rewanżowego spotkania we Francji. Bogdanka LUK celebrować zwycięstwo w Pucharze Challenge, czyli trzecim szczeblu europejskich pucharów, mogła rozpocząć już w trakcie drugiego meczu z Lube Civitanova. Zespół z Lublina po wygranej u siebie 3:1 sprzed tygodnia potrzebował bowiem do przypieczętowania sukcesu tylko dwóch setów. I zapisał je na swoim koncie, choć można byłoby też napisać, iż je wyszarpał - przegrywał już 0:2, a trzecią partię wygrał 38:36. Cały mecz wyjazdowy przegrał 2:3, ale nie miało to już żadnego znaczenia i zaraz po jego zakończeniu odebrał pamiątkowe trofeum.
W przeszłości niektóre polskie kluby rezygnowały z występu w Pucharze Challenge ze względów ekonomicznych. Zwycięstwo w tych rozgrywkach gwarantuje czek na 50 tysięcy euro. Przed finałową rywalizacją wiceprezes debiutującej na arenie międzynarodowej Bogdanki Maciej Krzaczek opowiadał Sport.pl, dlaczego w jego klubie sprawa występu była oczywistością.
- Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, iż chcemy pokazać się Europie, ukłonić się jej ładnie. Zasygnalizować, iż jesteśmy w pucharach europejskich, iż jest takie miasto jak Lublin i taki region jak województwo lubelskie - tłumaczył działacz.
I dodawał, iż w przeszłości nieraz przez brak występów w międzynarodowych zmaganiach jego klub tracił podczas rozmów transferowych. Teraz drużyna, która rozgrywa dopiero czwarty rok w polskiej ekstraklasie i od tego sezonu ma w składzie Wilfredo Leona, może pochwalić się już nie tylko takim występem, ale i pierwszym trofeum.
Dotychczasowe wyniki polskich klubów siatkarskich w europejskich pucharach w okresie 2024/25:
Liga Mistrzów
Aluron CMC Warta Zawiercie - awans do Final Four
Jastrzębski Węgiel - awans do Final Four
PGE Projekt Warszawa - odpadł w ćwierćfinale
Puchar CEV
Asseco Resovia Rzeszów - awans do finału
Puchar Challenge
Bogdanka LUK Lublin - triumf
Klub z Lublina zapoczątkował więc triumfy polskich drużyn w europejskich pucharach w tym sezonie, a wciąż możliwe jest skompletowanie przez nie imponującego hat-tricka. Dotychczas w jednym roku na wszystkich trzech szczeblach triumfowały jedynie zespoły z Italii. W XXI wieku dokonały tego trzykrotnie (2006, 2010 i 2011), a wcześniej siedem razy (1984, 1992-95 i 1997-98). Polskie zespoły blisko tego wyczynu były już rok temu, gdy Resovia zdobyła Puchar CEV, a po Puchar Challenge sięgnął Projekt. Zabrakło zwycięstwa w LM - Jastrzębski Węgiel przegrał w finale z włoskim Itas Trentino. Do dwóch razy sztuka? Przekonamy się najpóźniej 18 maja, w dniu finału LM w Łodzi.