Tylko jeden medal – brąz Natalii Kaczmarek w biegu na 400 metrów – zdobyła polska lekkoatletyka na igrzyskach olimpijskich Paryż 2024. Występ naszej lekkoatletycznej kadry na Stade de France był rozczarowujący, ale trzeba być uczciwym i podkreślić, iż nie całej.
REKLAMA
Zobacz wideo Natalia Bukowiecka z nagrodą Złote Kolce. "Najlepszy sezon w moim życiu"
Na pewno z bardzo dobrej strony pokazała się Weronika Lizakowska, którą zapamiętaliśmy ze świetnego występu i zarazem z potężnego rozczarowania, jakie przeżyła.
Łukasz Jachimiak: W trudnym dla polskiej lekkoatletyki roku ładnie przedstawiłaś się kibicom. Czy po tym jak na igrzyskach zmiażdżyłaś stary rekord Polski Lidii Chojeckiej na 1500 metrów, jakoś poprawiła się twoja sytuacja?
Weronika Lizakowska: Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, ale spodziewam się, iż będę miała możliwość wyjazdu na obozy zagraniczne, a zaraz po twoim telefonie zadzwonił do mnie trener i przekazał, iż w styczniu jedziemy do RPA! W ubiegłym roku nie miałam takich obozów, bo nie miałam wyników. I nie byłam w grupie z nikim, kto miałby takie wyniki, bo byłam tylko z Filipem Rakiem. Z drugiej strony może to trener nie chciał wtedy zagranicznych wyjazdów, a nie Polski Związek Lekkiej Atletyki nam ich nie proponował – nie wiem, nie chcę siać zamieszania.
Ja wiem, iż w PZLA jest tak, iż kiedy zrobisz wynik, to dostajesz lepsze warunki.
- No oczywiście, iż tak, to jest naturalne. I nie ma co narzekać, i tak było fajnie, bo mieliśmy obozy w Polsce, a ja ich miałam bardzo dużo. Bardzo to doceniam. Zwłaszcza, odkąd wyleciałam z kadry.
Kiedy i dlaczego wyleciałaś z kadry?
- To było dwa lata temu. Na początku 2023 roku pojechałam pierwszy raz na halowe ME, a do tego startu w Stambule szkoliłam się na własną rękę, wszystkie obozy sama opłacałam. Hardkorowo było!
Było tak, bo stwierdzono, iż masz za słabe wyniki jak na kadrę? Że nie rokujesz?
- Szczerze mówiąc, nie wiem, bo na hali w okresie wcześniej pobiegłam całkiem niezły wynik, na stadionie też pobiegłam całkiem nieźle – 4:12 czy 4:14, już dokładnie nie pamiętam. Ale miałam kontuzję, nie mogłam pobiec w mistrzostwach Polski, no i niestety, wyleciałam z kadry.
Skoro 4:12 czy 4:14 to niezły wynik, to w takim razie twoje 3:57,31 z Paryża to jest wynik kosmiczny.
- Tak myślałam, ale jednak okazuje się, iż to nie jest jakiś znaczący wynik, skoro nie daje awansu do olimpijskiego finału.
Siedzi w tobie ta zadra, co? Myślisz sobie, iż gdybyś biegła w pierwszym, wolniejszym, półfinale, to spokojnie weszłabyś do finału?
- Nie, wcale tak nie myślę. Nie mogę zakładać czegoś takiego. Mogłoby się skończyć tak, iż nie miałabym ani finału, ani rekordu Polski. Tam dziewczyny wolniej zaczęły i nie wiadomo czy taki bieg byłby dla mnie lepszy.
Teraz analizujesz na chłodno, ale wtedy w emocjach, na gorąco, pewnie myślałaś, iż trafiłaś nie do tego biegu, co trzeba?
- Nie, bo ja doskonale znałam zasady, wiedziałam, iż trzeba być w pierwszej szóstce i osiągnięty czas nie gra żadnej roli. Gdybym pobiegła 4:10 i weszłabym do finału, to byłabym dużo bardziej zadowolona niż z tego wyniku 3:57.
Ale masz świadomość, iż tym wynikiem, a więc pobiciem o dwie sekundy rekordu Polski, który miał już 24 lata i zmiażdżeniem własnej życiówki o sześć sekund ty po prostu poruszyłaś ludzi? Razem z dwójką dziennikarzy spóźniłem się na twój bieg z jakiejś innej areny, na której startowali Polacy, na stadionie trafiliśmy na Aleksandra Dzięciołowskiego z TVP i słuchaliśmy, jak mówił nam cały przejęty: „Widzieliście to? Widzieliście, co ta dziewczyna zrobiła?! Strasznie mi szkoda, iż nie weszła do finału. Płakała u mnie, mówiła, iż z tego rekordu wcale się nie cieszy". Podobnie jak on reagowali kibice.
- To było dla mnie strasznie miłe, iż wszyscy tak reagowali, iż ludziom było mnie szkoda. Ja naprawdę nie miałam pretensji do nikogo i do niczego. Nie było mi żal, iż nie byłam w tym pierwszym, dużo wolniejszym biegu, ale było mi okropnie przykro. Zawsze widząc jak ktoś płacze po biegu, myślałam sobie: „O Boże, dlaczego płaczesz, przecież nic się nie stało, będą kolejne biegi!". A teraz pierwszy raz w życiu złamało mi się serce. Sportowo się złamało. Bo pobiegłam super, czułam, iż wszystko zrobiłam najlepiej, jak się dało, iż nic nie mogłabym poprawić, iż wszystko było super, a i tak to mi nie dało finału.
Dziś widzisz, iż chociaż to ci nie dało finału, to było ważne, a może choćby kiedyś powiesz, iż to było dla twojej kariery przełomowe?
- Myślę, iż gdyby przed igrzyskami ktoś mi powiedział, iż zrobię rekord Polski i zajmę 13. miejsce na igrzyskach, to bardzo bym się ucieszyła i pewnie bym mówiła, iż to niemożliwe. A mając to, chcę więcej. I wiem, iż gdybym jednak weszła do finału i w nim była powiedzmy dziesiąta, to też bym narzekała, iż jest słabo. Chyba trochę jest tak, iż zawsze jest za mało, iż chce się więcej.
Teraz ty wiesz, iż możesz więcej, skoro na igrzyskach poprawiłaś życiówkę aż o sześć sekund i skoro rozprawiłaś się z rekordem z brodą Lidii Chojeckiej? Opowiesz, jak to zrobiłaś? Co wymyślił trener Zbigniew Król i jak ty to wytrzymałaś?
- Nie wiem, co trener wymyślił, naprawdę nie wiem! Ja w tym sezonie więcej płakałam, iż nie mogę biegać niż biegałam.
Przez kontuzje?
- Pod koniec kwietnia naderwałam przyczep mięśnia dwugłowego i przyczep mięśnia przywodziciela. Miałam zacząć startować dosłownie za tydzień, a nie mogłam podnieść nogi. Przepłakałam cały ten tydzień, licząc, iż jutro odpuści, iż ból minie. W końcu trzeba było zrobić usg i okazało się, iż na włosku wisi mój start w mistrzostwach Europy, a w końcu stało się jasne, iż muszę z nich zrezygnować, jeżeli chcę marzyć o starcie na igrzyskach. Jak już bliżej Paryża wydawało się, iż jest dobrze, to na zawodach w Luksemburgu po naprawdę świetnie przepracowanym obozie w Zakopanem i po uldze, iż z nogą jest już dobrze, ona znowu się odezwała, pociągnęło mnie w niej na rozgrzewce, jakoś ten start zaliczyłam, a po nim znów zaczęłam leczenie. Takie na ostatnią chwilę.
Ile czasu miałaś?
- Dokładnej daty startu w Luksemburgu nie pamiętam, ale to była absolutnie ostatnia prosta, już była ogłoszona kadra na igrzyska i myślałam sobie, iż w Paryżu nie będę mogła powalczyć o jak najlepszy wynik. Na szczęście trener tak kombinował, żebym cały czas coś robiła, żebym trenowała, oszczędzając nogę. Nie robiłam typowej siłowni, nie robiłam siły biegowej, nie ćwiczyłam płotków i nie wierzyłam, iż będzie dobrze, ale trener umiał tak wszystko rozplanować, iż bieganie zastąpił rowerem i daliśmy radę.
Jak się dogadujesz z trenerem Królem? To 75-letni nestor, który prowadził gwiazdy z różnych pokoleń, iż wspomnę tylko Czapiewskiego, Kszczota i Dobka. Ty jesteś o 50 lat młodsza od trenera – podział obowiązków jest więc taki, iż on mówi, a ty słuchasz i wykonujesz?
- Różnica wieku między nami jest bardzo duża, ale nie czuję, żeby to nam przeszkadzało. Ja się bardzo dobrze dogaduję z trenerem, trener chyba ze mną też. Wydaje mi się, iż trener mnie lubi, ja jego na pewno lubię!
Nie brzmisz, jakbyś miała nad sobą poganiacza, który powtarza tylko „szybciej", „mocniej", „więcej"!
- Bo tak nie jest. A choćby jest odwrotnie! Często naciskam na trenera, żebym więcej biegała. Trener pilnuje, żeby było swobodnie, on wie, kiedy trzeba dołożyć i kiedy trzeba odjąć. Kiedy on jest na treningu, to czuję się bezpiecznie, wiem, iż o nic się nie muszę martwić. To chyba siła doświadczenia. Widziałam ją w tym bardzo trudnym dla mnie okresie z kontuzjami. Trener był wtedy jedyną osobą, która wierzyła, iż pobiegnę na igrzyskach i będzie dobrze. Powtarzał, żebym na panikowała, był spokojny i cierpliwy, kiedy się okazało, iż jestem płaczkiem.
Nie jesteś płaczkiem – reagowałaś emocjonalnie, bo bałaś się, iż ucieknie ci marzenie, na które bardzo ciężko pracowałaś. W takiej sytuacji każdy by się podłamywał. Fajnie, iż trener to rozumiał i nie traktował cię jak płaczka.
- Tak, masz rację. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.
Ile lat już razem pracujecie?
- Cztery. Zaczęliśmy rok przed igrzyskami w Tokio, czyli w 2020 roku. Przyszłam do trenera razem z Patrykiem Dobkiem.
Dobek po zaledwie roku pracy z Królem został medalistą olimpijskim. I to na nowym dystansie. Co sobie myślałaś, widząc od środka tę historię jak z hollywoodzkiego superhitu?
- Że to właśnie jest superhistoria i iż świetnie jest obserwować to od kuchni. Naprawdę bardzo fajnie jest patrzeć, jak kolega z twojej grupy biegnie po olimpijski brąz.
Myślisz sobie wtedy „Kurczę, skoro on to zrobił, to ja też będę w stanie"?
- Chciałabym mieć tyle wiary w siebie! Ja przed igrzyskami w Paryżu mówiłam, iż pobicie rekordu Polski jest dla mnie niemożliwe. Mówiłam: nie udało się tego zrobić Sofii Ennaoui, nie udało się Angelice Cichockiej, która też była superbiegaczką, to gdzie ja bym miała przebiec 1500 metrów w czasie poniżej czterech minut? A okazało się, iż trener miał rację i ja to zrobiłam.
To prawda, iż bywały takie treningi, na których Dobek nie wytrzymywał twojego tempa?
- To było tak, iż jak Patryk przyjechał na pierwszy obóz, w listopadzie do Jakuszyc, to czasami biegałam z nim biegi ciągłe i zakresowe i zdarzało mi się, iż miałam niższy laktat kwasu niż on, iż chciałam troszeczkę szybciej biegać. Ale już w grudniu Patryk zaczął biegać szybciej. Generalnie jak biegliśmy na przykład 8 kilometrów ciągłym tempem i mieliśmy się zakwasić do około trzech milimoli, to nie było dziwne, iż Patryk na początku cierpiał, bo przecież on się przestawiał z 400 metrów na dłuższy dystans. Ale po jakimś czasie już zasuwał naprawdę szybko.
Ty o sobie powiesz, iż zasuwasz szybko? Gdy stwierdziłem, iż 3:57,31 to kosmiczny wynik, to zauważyłem, iż na tobie on już nie robi aż takiego wrażenia. Bo już wiesz, iż możesz to biegać?
- Na pewno to pobiegłam. A teraz mam nadzieję, iż w przyszłym sezonie uda mi się do tego chociaż zbliżyć. Że uda mi się znów trafić z formą i trafić w dobry bieg. Bo trzeba nie tylko trafić z formą, ale też mieć szczęście uczestniczyć w dobrym, szybkim biegu. Miałam to szczęście w tym całym nieszczęściu w Paryżu. Ja tego wyniku chyba nie doceniam aż tak, jak powinnam. Oczywiście myślę sobie, iż fajnie mieć taki rekord, ale chcę więcej.
Ten rekord pozwolił ci stać się widoczną. Kilka dni temu dostałaś wyróżnienie na gali Złotych Kolców i na swoim Instagramie pisałaś, jak miło jest ci być na gali, którą zawsze oglądałaś, siedząc przed telewizorem. Kibice cię kojarzą, dziennikarze są ciebie ciekawi, czego dowodem jest choćby ta nasza rozmowa. Pewnie wszyscy mamy nadzieję, iż kiedyś może zdobywać dla Polski medale.
- Tak, ogromnie dużo się zmieniło, a ja się uczę tego wszystkiego nowego, co się dzieje. Szczerze? Jestem w szoku, iż do mnie dzwonisz i chcesz mieć ze mną wywiad. Dla mnie to jest zaskakujące, iż ktoś chce ze mną o mnie rozmawiać. Ja jeszcze nic nie osiągnęłam. Mam nadzieję, iż „jeszcze".
No właśnie ja też mam nadzieję, iż „jeszcze".
- Zaskakujące jest dla mnie też to, iż jestem zapraszana do szkół i jestem przykładem dla dzieci. To jest niesamowite!
To jest dowód, iż w sporcie naprawdę chodzi przede wszystkim o walkę – o to, żeby zawodnik dał z siebie wszystko i jeżeli tak jest, to choćby gdy taki zawodnik nie zdobędzie medalu czy nie wejdzie do finału, to obserwatorzy powiedzą „Brawo, o to chodzi! Ta dziewczyna zawalczyła, komuś takiemu chce się kibicować".
- To jest bardzo miłe i bardzo to doceniam! Wow, to jest super!
Wracając do tematu zmian – czy przez cały czas udzielasz korepetycji z matematyki, żeby dorobić? Czytałem, iż gdy nie było cię w kadrze, korepetycje potrafiłaś dawać choćby w trakcie zgrupowania w RPA.
- Od zeszłego roku w ogóle nie udzielam korepetycji. Ja na nich nie zarabiałam jakichś wielkich pieniędzy. Tak, robiłam to, żeby mieć drobne pieniądze dla siebie, ale przede wszystkim frajdę dawało mi, iż uczę, iż ktoś robi postępy, i iż ja sama cały czas mam z matematyką kontakt. Ja do tego wrócę, ale jeszcze raczej nie w tym roku. Dużo się wokół mnie dzieje, chcę się dobrze w tym odnaleźć. A jak już to zrobię, to matematyka w bieganiu mi na pewno nie przeszkodzi. Nie zamykam się na to, bo to fajna sprawa, to zajmuje godzinę, maksymalnie dwie godziny dziennie. Lepiej przeznaczyć ten czas na matematykę niż na jakieś głupoty, jak bezmyślne scrollowanie internetu.
Kiedyś zostaniesz nauczycielką matematyki w podstawówce?
- Na pewno!
Kiedy? Na razie liczysz, iż powalczysz o medale, a matematyka to plan na kiedyś, kiedyś?
- Na pewno będę trenowała do kolejnych igrzysk, do Los Angeles 2028. A co później? Fajnie jest mieć plan zapasowy. I trzeba pamiętać, iż kariera sportowca jest krótka.
Krótka, ale chyba nie tak krótka, żebyś ją kończyła jako 30-latka? W 2028 roku będziesz miała właśnie tyle lat, a więc chyba spokojnie możesz sobie planować związek ze sportem do igrzysk w Brisbane w 2032 roku?
- Ja zawsze mówię, iż biegnę dokądś i kończę, a później stwierdzam, iż jednak jeszcze biegnę dalej. Ale jak już kiedyś skończę, to wtedy na pewno będę nauczycielką matematyki w klasach 4-8. Już skończyłam matematykę i pedagogikę, wszystko jest już zaplanowane i postanowione!