Dwa lata temu, po przegranym półfinale mistrzostw świata w Bernie, Aleksandra Mirosław była zrozpaczona. Przez błąd techniczny nie tylko straciła wtedy szansę na złoto, ale także okazję na upragnioną kwalifikację olimpijską (zdobyła ją w drugim podejściu). Teraz, 24 września w Seulu, po awansie do finału po raz pierwszy tego dnia szerzej się uśmiechnęła. A po kolejnym biegu, w którym dokonała historycznego wyczynu, mogła już cieszyć się w pełni. I zacząć szykować się do kolejnej poprawki muralu, który powstał na jej cześć.
REKLAMA
Zobacz wideo Śliwka po 5-miesięcznej przerwie w grze: najtrudniejsze były pierwsze dni, był żal
Polska dominatorka czekała na to 2230 dni. "Lęk, pustka, poczucie zagubienia"
Przed ostatnim finałem MŚ wszystko przebiegało jak zawsze. 31-latka z Lublina przymknęła oczy, wzięła kilka głębokich oddechów i potarła o siebie dłonie pokryte magnezją, która zapobiega ślizganiu się. Tak samo było m.in. 5 sierpnia ubiegłego roku, tuż przed finałem igrzysk w Paryżu. Zarówno teraz w Seulu, jak i wtedy we Francji, jej rywalką w walce o upragnione złoto była Lijuan Deng. Polka znów była jak błyskawica i znów pokonała Chinkę. Tym razem dodatkowo, gdy na koniec uderzyła w pole zatrzymujące pomiar czasu, na tablicy ukazał się wynik, jakiego jeszcze w kobiecej wspinaczce na czas nie było – 6,03.
Mirosław rozkręcała się w tych MŚ z rundy na rundę. W 1/8 finału uzyskała 6,36, a w ćwierćfinale – po wygraniu którego widać było u niej ulgę – 6,31. Półfinał przyniósł wynik 6,20. Cytowana potem przez międzynarodową federację zapewniała, iż nie myślała wówczas o tym, co się wydarzyło dwa lata temu.
– Chciałam po prostu być obecna i skupić się na kolejny kroku. Cieszyłam się z awansu do finału – relacjonowała.
Po zdobyciu trzeciego złota MŚ w karierze (poprzednio w 2018 i 2019 roku) Mirosław, opadając jeszcze na ziemię po biegu, ściskała pięść i cieszyła się. W tej celebracji była spokojniejsza niż po wywalczeniu olimpijskiego złota, kiedy jednocześnie uśmiechała się i płakała ze szczęścia. Ale teraz też zapewniała o wyjątkowości wrześniowego triumfu ze względu na to, iż odniosła go w roku poolimpijskim, który jest zawsze trudny dla uczestników igrzysk. Dla niej był szczególnie trudny, o czym wspominała m.in. we wpisach na Instagramie.
W minionym sezonie wielokrotnie po startach zamieszczała w sieci swoje przemyślenia. Tak samo zrobiła na koniec. Zaznaczyła wówczas, iż co prawda wiedziała, czego się spodziewać w tym roku, ale nie oznacza to, iż była na to gotowa, bo nigdy wcześniej tego nie przeżyła.
"Pierwsza część była przerażająco ciężka. Lęk, pustka, poczucie zagubienia po największym marzeniu, które się spełniło. Presja, iż teraz trzeba udowodnić, iż to nie był przypadek" – opisywała swoje pierwsze starty dominatorka.
Mirosław musiała zapomnieć o Paryżu i wyniku. Przełom w Krakowie
Przyznała tam też, iż na początku, podczas majowych zawodów Pucharu Świata w Wuijang, uparcie próbowała odtworzyć emocje, które towarzyszyły jej podczas igrzysk. Ale odpadła wówczas już w ćwierćfinale, uzyskawszy 6,86. Przegrała o 0,01 s.
Wtedy, jak relacjonowała jesienią, zaakceptowała wreszcie tak naprawdę fakt, iż musi skończyć z porównaniami do tego, co przeżyła rok temu podczas olimpijskiej rywalizacji. Musiała też ponownie zmierzyć się z negatywnymi skutkami perfekcjonizmu, który znów dochodził zbyt mocno do głosu.
"Nie chciałam znowu znaleźć się w tym samym miejscu, w którym byłam w 2023 roku – goniąc wynik, kwestionując siebie i swoje umiejętności oraz zmagając się z lękiem przed porażką. Zrozumiałam, iż wynik nie może być punktem wyjścia. Pojawia się wtedy, gdy w głowie panuje spokój" – analizowała jesienią Mirosław.
Zaraz po występie w Chinach wygrała zawody PŚ na Bali, ale przełomowym momentem były dla niej lipcowe zmagania w Krakowie. Zajęła w nich jedynie trzecie miejsce, ale – jak sama potem opisywała – wtedy dopiero poczuła, iż odzyskuje kontrolę i towarzyszą jej radość, lekkość i spokój. A późniejsze zwycięstwo w Chamonix utwierdziło ją w przekonaniu, iż wróciła na adekwatną ścieżkę. Podsumowaniem całej drogi były MŚ.
"Każdy dół, każda rozmowa z moim zespołem, każda łza, uczucie złości, frustracji i smutku – tego dnia wszystko nabrało sensu" – podsumowała niedawno utytułowana 31-latka.
Kryzys? Do akcji wkraczali mąż i Abramowicz. Mural do kolejnej poprawki
Trudno byłoby zliczyć, ile razy w mijającym roku wspominała o ciężkiej pracy wykonanej w tym czasie. Za każdym razem podkreślała przy tym znaczenie swoich współpracowników. Na pierwszym planie zawsze była ta sama dwójka – mąż-trener Mateusz, z którym pracuje od ponad 10 lat, oraz Daria Abramowicz. Znana przede wszystkim za sprawą współpracy z Igą Świątek psycholożka sportowa dołączyła do zespołu niespełna rok przed igrzyskami. Mirosław zwracała uwagę na rolę, jaką odegrał w jej uporaniu się z kryzysem wymieniony duet.
"Nie było przytakiwania ani pocieszania. Było szczere przyznanie się przed sobą, co jest nie tak. Bo prawdziwe mistrzostwo to nie tylko podium, rekordy i medale. To także chwile zwątpienia, praca w ciszy, powroty po upadkach i uczenie się siebie na nowo" – opisywała w jednym z postów doświadczona zawodniczka.
Wraz z mężem dokonała w tym roku też jednej ważnej zmiany życiowej – w marcu poinformowała o przeprowadzce do Barcelony. Mateusz Mirosław został bowiem trenerem kadry narodowej Hiszpanii we wspinaczce sportowej. Jego żona od tego czasu trenowała z tamtejszymi zawodnikami.
Wcześniej bazą treningową dominatorki był rodzinny Lublin, w którym pozostał po niej pamiątkowy mural. Ten został odsłonięty w ubiegłym roku, jeszcze przed igrzyskami. Mirosław od lat jest rekordzistką świata i wtedy jej najlepszy wynik wynosił 6,24. Po olimpijskiej rywalizacji osobiście go aktualizowała – w eliminacjach paryskich zmagań poprawiła go dwukrotnie, wyśrubowując go do 6,06. Teraz potrzebna jest kolejna korekta.
Mirosław podczas igrzysk w Paryżu zdobyła jedyny złoty medal dla Polski, co docenili też potem dodatkowo kibice. Zajęła pierwsze miejsce w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" na najlepszego sportowca roku, a jej finałowy bieg z Paryża został wygrał w plebiscycie "Momenty roku", który przeprowadziliśmy na Sport.pl. O tym, czy teraz powtórzy ten wyczyn, przekonamy się w najbliższych tygodniach.
Moment roku 2025 w polskim sporcie możecie wybierać od 22 do 30 grudnia w poniższej sondzie. W ostatni dzień roku, 31 grudnia, przedstawimy wyniki plebiscytu.

2 godzin temu

![Świątek wraca! Gdzie i o której oglądać mecz Świątek - Rybakina? [TRANSMISJA, LIVE]](https://bi.im-g.pl/im/ef/e6/1e/z32401903IER,Iga-Swiatek.jpg)



![Kiedy gra Iga Świątek? O której mecz z Jeleną Rybakiną? [TRANSMISJA]](https://i.iplsc.com/-/000M415UXWTC99L6-C461.jpg)



![Nawet 2380 zł do hektara. Rolnicy dostaną nowe dopłaty od 2026 roku [STAWKI]](https://static.tygodnik-rolniczy.pl/images/2025/12/04/583099.png)


