Do skandalu doszło w 58. minucie spotkania Polska-Holandia. Z sektora za polską bramką, zajętego przez kibiców kiboli zrzeszonych pod szyldem "To My Polacy", na boisko poleciało kilkanaście odpalonych rac.
Sędzia Maurizio Mariani natychmiast przerwał spotkanie, a piłkarze obu drużyn musieli opuścić murawę i czekać przy ławkach rezerwowych, aż służby uporają się z płonącymi przedmiotami. Publiczność z innych sektorów reagowała gwizdami. I trudno się dziwić – takie sceny na domowym meczu reprezentacji nie wydarzyły się od lat.
Mecz Polska-Holandia zamienił się w kompromitację na całą Europę
To, co miało być wielkim powrotem zorganizowanego dopingu na Narodowy, zamieniło się w kompromitację. PZPN zaprosił ultrasów różnych klubów, chcąc stworzyć atmosferę godną meczu o wysoką stawkę. TVP Sport wylicza: z ŁKS Łódź, Wisły Sandomierz, Jagiellonii Białystok, Lechii Gdańsk, Stali Mielec, Wisłoki Dębica, Sandecji Nowy Sącz, Polonii Bytom, Zagłębia Sosnowiec.
Miało być show godne meczów reprezentacji. I było, nie ma co.
Już na wejściu – wulgarne przyśpiewki wymierzone w federację, powtarzane mimo próśb spikera o kulturalny doping. A potem przyszła kulminacja: rozwinięta mała sektorówka i race rzucane spod jej powierzchni. Dokładnie to, czego obawiały się służby, które nie pozwoliły wnieść kibolom... większej sektorówki. Podejrzewały, iż mogła być zbyt duża, niebezpieczna i ktoś może pod nią odpalać (niedozwolone) race – jak się okazuje, ich obawy były absolutnie słuszne.
Trudno o bardziej podręcznikowy przykład tego, iż nie chodziło o kibicowanie – tylko o zrobienie swojego pseudopatriotycznego "show", bez względu na konsekwencje. Zwłaszcza iż po zbombardowaniu boiska racami "To my Polacy"... opuścili stadion i poszli do domu (albo na kibicowską ustawkę).
To nie jest folklor stadionowy. To skrajna nieodpowiedzialność, która stawia nas w jednym szeregu z najbardziej prymitywnymi kibolskimi wybrykami w Europie. Kibole dosłownie udowodnili, iż nie na piłce wcale im zależy.
PZPN reaguje: "Zero tolerancji", ale konsekwencje będą realne Polski
Związek Piłki Nożnej gwałtownie wydał ostre oświadczenie, odcinając się od wydarzeń z drugiej połowy meczu: "Nie akceptujemy zachowań łamiących prawo na stadionie. W szczególności nie ma naszej zgody na odpalanie i rzucanie rac – są to działania niedopuszczalne i nie będą tolerowane".
Federacja podkreśliła, iż bezpieczeństwo jest priorytetem, a służby porządkowe podejmą szczegółową analizę tego, co poszło nie tak. PZPN podziękował też kibicom, którzy dopingowali normalnie – bo ich reakcja, czyli głośny sprzeciw wobec wrzucania rac, była jednoznaczna.
Według ekspertów UEFA z pewnością wszczęła postępowanie dyscyplinarne. I choć raczej nie wchodzi w grę zamknięcie całego Stadionu Narodowego, federacja musi liczyć się z wysoką karą finansową, tym bardziej iż incydenty z udziałem polskich kibiców nie zdarzają się pierwszy raz. Możliwy jest także zakaz wykorzystania części trybun, co byłoby ciosem, bo kolejny mecz na Narodowym może być… półfinałem baraży o mundial.
Na dodatek PZPN, który próbował otworzyć się na środowisko kibiców i poprawić atmosferę wokół meczów reprezentacji, dostał w rewanżu wybuchające race i wizerunkową katastrofę. Trudno sobie wyobrazić, żeby prezes Cezary Kulesza był dziś zadowolony z podjętej wcześniej decyzji.
A na boisku? Gdyby ktoś jeszcze pamiętał – był remis
Po wznowieniu gry mecz zakończył się wynikiem 1:1, co praktycznie przesądziło awans Holandii na mundial. Z kolei Polacy mają już praktycznie pewne miejsce w marcowych barażach.
Szkoda, iż zamiast o (naprawdę) dobrym meczu z silnym rywalem znów mówimy o kompromitujących wybrykach części "kibiców". I iż po raz kolejny to nie piłkarze, a kibole zrobili z meczu widowisko, o którym mówi cała Europa – niestety nie z powodów sportowych.

1 dzień temu






![TOP 3 gole dnia w eliminacjach MŚ (16.11.25) [WIDEO]](https://i.iplsc.com/-/000LXL4M6NQRP82K-C461.jpg)









