Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka należała do grupy słynnych "Aniołków Matusińskiego". W latach 2017-2019 wywalczyła pięć medali międzynarodowych imprez mistrzowskich. Została mistrzynią Europy na stadionie i w hali w sztafecie 4x400 m, zdobyła brąz i srebro mistrzostw świata na tym samym dystansie. Na koncie ma też halowe wicemistrzostwo świata.
REKLAMA
Zobacz wideo Wojciech Nowicki o tym, co się nie udało w okresie olimpijskim: Czasem czynniki zewnętrzne zagrają
"Aniołek Matusińskiego" kończy karierę
W ostatnich latach Wyciszkiewicz-Zawadzka miała sporo problemów zdrowotnych. Operacje i rehabilitacje kosztowały ja fortunę. Straciła przez to igrzyska olimpijskie w Tokio, na których kobieca sztafeta zdobyła srebro. Wystąpiła na mistrzostwach świata w Budapeszcie w 2023 r., ale zabrakło jej na IO w Paryżu. 6 grudnia oficjalnie poinformowała o zakończeniu kariery sportowej, nieco ponad miesiąc przed 31. urodzinami. Dziś chce się skupić na rozwoju kariery na uczelni oraz na sporcie wśród dzieci i młodzieży.
- Na pewno była to decyzja przemyślana, nie podjęłam jej z dnia na dzień. Trochę "ważyłam" ten moment, wahałam się, bo rozważałam jeszcze przygotowania do sezonu halowego i mistrzostw Polski. Natomiast w ostatnim czasie otworzyły się nowe możliwości, które wszystko przyspieszyły. Od początku kariery akademickiej pracuję na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu, a od jakiegoś czasu jeszcze w miejskim wydziale sportu w Poznaniu jako zastępca dyrektora. Zajmuję się zarządzaniem oraz sportem dzieci i młodzieży - powiedziała w rozmowie z WP SportoweFakty.
Zobacz też: Polska w grupie marzeń! Kapitalne losowanie. Lepiej się nie dało
Lata walki o powrót do zdrowia kosztowały lekkoatletkę aż 130 tys. zł, przeszła aż cztery operacje nóg. Nie miała jednak gwarancji powrotu do formy i dawnych wyników. - Starałam się odpowiedzieć na pytanie: czy chcę jeszcze raz ryzykować kolejną operacją, bez gwarancji, iż się uda wrócić na szczyt. I doszłam do wniosku, iż nie chcę rezygnować z aktywności w dalszym życiu. Nie chcę się zastanawiać, czy mogę iść na spacer. Nie chciałam się obudzić za kilka lat i tego żałować - przyznała.
Choć nie osiągnęła wszystkiego, co chciała, to Wyciszkiewicz stwierdziła wprost, iż sportowo czuje się spełniona.
- Mam poczucie, iż zrobiłam wszystko. Nie mam tu żadnych wątpliwości. Wróciłam po bardzo poważnych operacjach, pojechałam na ostatnie mistrzostwa świata do Budapesztu. To mi daje poczucie spełnienia - oceniła.