Polska - Estonia 5:1. Były trener o Jakubie Piotrowskim: ciężko tyrał, nie dostał niczego za darmo!

nabialoczerwonym.com 8 miesięcy temu
PIŁKA NOŻNA. Polska pokonała Estonię 5:1 (1:0) w półfinale barażu o awans do Euro 2024 w Niemczech. Jedną z bramek - bardzo piękną - strzelił Jakub Piotrowski. Przed laty, w Chemiku Bydgoszcz prowadził go trener grup młodzieżowych Tadeusz Kobusiński. Szkoleniowiec ten wspomina dziś piłkarskie początki Kuby!
Jakub Piotrowski to nadzieja piłkarskiej reprezentacji Polski. Fot. You Tube/Wywiady piłkarskie.
W czwartek 21 marca reprezentacja Polski odniosła efektowne zwycięstwo nad Estończykami. Bramki dla naszej drużyny zdobyli: Przemysław Frankowski w 22 minucie, Piotr Zieliński w 50, wspomniany Jakub Piotrowski w 70, samobójczą Karol Mets w 73 oraz Sebastian Szymański w 76. Honorowe trafienie dla Estończyków uzyskał Martin Vetkal w 78 minucie.

We wtorek 26 marca Polska zagra w finale barażu z Walią na wyjeździe (początek meczu w Cardiff o godzinie 20.45). To spotkanie wyłoni finalistę niemieckiego Euro. Walijczycy w pierwszym spotkaniu, także u siebie, zwyciężyli Finlandię 4:1.
Świetny występ przeciwko Estonii zanotował niespełna 27-letni Jakub Piotrowski, pomocnik bułgarskiego Łudogorca Razgrad. Popisał się kapitalnym strzałem z około 25 metrów, posyłając piłkę w prawy róg bramki rywala! To uderzenie było ozdobą meczu. Ponadto zaliczył także asystę przy golu Frankowskiego na 1:0.
Zawodnik, który w przeszłości występował m.in. w Chemiku Bydgoszcz, Pogoni Szczecin, Stomilu Olsztyn, belgijskim RC Genk czy niemieckiej Fortunie Dusseldorf, rozegrał już cztery mecze w pierwszej reprezentacji Polski, zdobył dwa gole (pierwszego w listopadowym pojedynku z Czechami w Warszawie, padł wtedy remis 1:1).

Grę w piłkę Piotrowski zaczynał w Unislavii Unisław w Kujawsko-Pomorskiem. Kiedy miał 11 lat, do Chemika Bydgoszcz ściągnął go znany w tamtym regionie trener Tadeusz Kobusiński, aktualnie pracujący w MOKS Piaski Bydgoszcz. Z tym właśnie szkoleniowcem rozmawiałem o początkach piłkarskiej kariery dzisiejszego reprezentanta Polski.

Kiedy po raz pierwszy spotkał pan się z Jakubem Piotrowskim?
Tadeusz Kobusiński: - W tamtym czasie pracowałem w Chemiku Bydgoszcz, zajmowałem się grupami młodzieżowymi. Trenowałem chłopców z rocznika 1997. W Koronowie odbywała się akurat konsultacja kadry okręgu. Ja wytypowałem do niej trzech lub czterech swoich podopiecznych. Wtedy też zobaczyłem w akcji Kubę Piotrowskiego, który wtedy grał w Unisławii Unisław. Powiedziałem - ten chłopak musi trafić do mnie i tak się stało!
Czym pana przekonał do siebie ówczesny 11-latek?
- Ciągle biegał i praktycznie się nie zatrzymywał (śmiech). choćby kiedy w pewnym momencie poprosiłem go, żeby powiedział mi choć, jak się nazywa, to też nie miał na to czasu, bo ciągle był w ruchu na boisku.
Widać było, iż ma ogromne serce do walki, może choćby w pewnych momentach podchodził do tego zbyt ambitnie. W grę angażował się całym sobą. jeżeli dziecko w tym wieku tak lubi biegać i ma takie samozaparcie, to ma potencjał na przyszłość, żeby z nim dalej pracować.
Kuba był wszechstronnie uzdolniony, trenował jakieś inne dyscypliny sportu?
- Trenował w Unisławiu, adekwatnie wszystko - piłkę nożną, koszykówkę, tenisa stołowego, biegał przełaje. Swego czasu z Unislavią doszedł choćby do finału ogólnopolskiego turnieju drużyn parafialnych. Wyraźnie wyróżniał się na tle całej grupy, ponad 20 chłopców. Jesteś bardzo szczęśliwy, iż dziś jest właśnie w tym miejscu swojej piłkarskiej kariery.
Proszę opowiedzieć o jego początkach w Bydgoszczy.
- W sumie prowadziłem go przez sześć lat, od najmłodszej grupy rozgrywkowej aż do wieku juniora. przez sześć lat. To był typ samouka, talent i charakter, który trzeba było, iż tak powiem, oszlifować. Miał wszelkie predyspozycje do gry w piłkę, uczył się jej już na podwórku, natomiast najbardziej trzeba było pracować nad techniką, grą głową, lewą nogą. Był sumienny, pod tym względem "złoty chłopak", płakał i pracował, płakał i pracował, czasem oburzał się, dlaczego musi non stop wykonywać dane ćwiczenia, ale był bardzo ambitny. Mówiłem mu: słuchaj trenera a będzie dobrze (śmiech).
Tadeusz Kobusiński (z prawej) z Jakubem Piotrowskim po jednym z ubiegłorocznych meczów reprezentacji Polski na PGE Narodowym w Warszawie. Fot. Archiwum prywatne.
Na jakich pozycjach występował w Chemiku?
- Na środku pomocy, podobnie jak teraz. Początkowo bardzo mu się to nie podobało, ponieważ chciał przede wszystkim strzelać bramki. Miał jednak swoje atuty, które pozwalały mu podbiec pod bramkę przeciwnika, zdobyć gola i wrócić na swoją pozycję. Walczył tak długo, dopóki miał siłę. niedługo pozyskałem też do drużyny Michała Boreckiego z Janikowa. On, mając 16 lat, bezpośrednio z Chemika trafił do Lazio Rzym! W mojej drużynie obaj byli filarami pomocy, z tym, iż Michał był bardziej ofensywny. Oni wykonywali niesamowitą robotę, wszyscy zazdrościli mi tego duetu pomocników. Michał występował też w młodzieżowych reprezentacjach Polski, w kadrze juniorów obaj grali razem, byli podopiecznymi trenera Roberta Wójcika.
W meczu przeciwko Estonii popisał się kapitalnym strzałem z dystansu. Czy już w czasach trampkarskich oraz juniorskich była to jego mocna strona?
- Tak. Dodam, iż w jednym z ostatnich meczów ligowych Łudogorca, strzelił piękną bramkę głową, z 11-12 metrów! Bramkarz był bez szans. Od początku miał bardzo mocne uderzenie z prawej nogi, natomiast musiał pracować nad lewą, grą głową, czego wtedy nie cierpiał (śmiech).
Jak wygląda w tej chwili wasz kontakt?
- Mamy go cały czas, choć on najchętniej pisałby SMS-y (śmiech). W czerwcu tego roku szykujemy imprezę w klubie MOKS Piaski Bydgoszcz, chcę zaprosić Kubę na to wydarzenie. jeżeli reprezentacja zakwalifikuje się do finałów Euro 2024 i pojedzie on na mistrzostwa, to wtedy zaprosimy go w późniejszym terminie. To ważne, żeby pokazać, iż z małej miejscowości, malutkiego klubu można trafić do wielkiej piłki. Warunek - trzeba pracować. Musimy powalczyć o awans a to będzie ciężko, Walia to w tej chwili trudny dla nas przeciwnika. Reprezentacja Polski cały czas jest w przebudowie. Nowi zawodnicy, wśród nich Kuba, są nadzieją, ale jeszcze potrzebują czasu, aby nabrać w niej doświadczenia.
Jaki prywatnie jest Kuba Piotrowski?
- To uczciwy chłopak, jeżeli coś się dzieje, mówi o tym. o ile ma wrogów, to tylko takich w czasie meczu na boisku. Swego czasu tłumaczyłem mu nawet, przestrzegałem, żeby ta jego ambicja mu nie zaszkodziła. Powtarzałem: jeżeli coś ci dolega, nie czujesz się w pełni sił, zgłoś to trenerom, nie staraj się grać za wszelką cenę. jeżeli na boisku coś pójdzie nie tak, twoje nazwisko zniknie z zeszytu trenera. Mówiłem mu często o tym, iż małymi krokami, cierpliwie dojdzie do celu. Próbuję mu na przykład wybić z głowy niemiecką Bundesligę, bo jemu ona cały czas się marzy. Powtarzam, iż jego pobyt w Fortunie Dusseldorf pokazał, iż to nie jest do końca miejsce dla niego. jeżeli miałby występować w Niemczech, to tylko w najlepszych zespołach, bo tam grają bardziej kombinacyjnie. On w Dusseldorfie miał takie mecze, gdzie dużo biegał i choćby dobrze nie dotknął piłki, bo drużyna prezentowała akurat taki styl gry.
Kuba tymczasem szuka piłki a ona jego, co pokazał mecz z Estonią. Podanie, które skierował do Frankowskiego, a ten strzelił gola na 1:0, było świetne, bajka i poezja!
Jak pan widzi przyszłość Kuby w reprezentacji?
- Mimo, iż dopiero zaczyna w niej grać, jest już ukształtowanym zawodnikiem, ma niespełna 27 lat. Tuż przed meczem z Estonią rozmawiałem z rodzicami Kuby, wspominałem nawet, iż trener Michał Probierz musi dać mu szansę, bo chłopak po prostu na nią zasługuje, jest w świetnej formie. Miałem rację, ale oczywiście nie moje przekonanie jest tu najważniejsze, ale selekcjonera reprezentacji. Dwa lata temu powołał go już Czesław Michniewicz na mecz Ligi Narodów z Holandią, ale nie dał zagrać choćby minuty. Jak miał się czuć chłopak, jadący na zgrupowanie tysiące kilometrów, który w ogóle nie pojawił się na boisku? Kolejną szansę dostał w spotkaniu z Wyspami Owczymi, już za kadencji Probierza. Przeciwko Czechom wyszedł w podstawowym składzie, zdobył gola, może nie jakiegoś pięknego, ale to nieważne. Mógł strzelić choćby nosem, aby celnie! W Łudogorcu jest kapitanem, istotną postacią. Jako defensywny pomocnik ma na koncie 15 zdobyli goli i chyba siedem asyst.
Jeśli będzie tylko zdrowy, to nie odpuści, na pewno odpłaci się selekcjonerowi reprezentacji za zaufanie. On ciężko tyrał, aby być w tym miejscu. Nie dostał w życiu niczego za darmo.
Dla pana, długoletniego szkoleniowca, to też powód do dumy, wychować reprezentanta Polski!
- Mam już 68 lat, mieszkam w pobliżu zalewu w Koronowie, powoli już będę kończył pracę trenerską z dziećmi. Już dość się w życiu napracowałem w futbolu, od przełomu lat 80. i 90. Ja sam zakończyłem grać w piłkę w 1984 roku, w Chemiku. Może wielkich sukcesów jako zawodnik nie mam, ale grałem parę lat w piłkę ze Zbyszkiem Bońkiem czy Stefanem Majewskim, występowałem w juniorskich reprezentacjach kraju, śpiewałem na boisku Hymn Narodowy. Jakieś piłkarskie podstaw posiadałem. Teraz czas powiedzieć "dziękuję" i oglądać piłkę już ze spokojem i dystansem (śmiech). Jestem już od trzech lat na emeryturze, niech wykażą się młodzi trenerzy. Co do Kuby - jestem niesamowicie szczęśliwy z tego, co ju dokonał.
Dziękuję za rozmowę.
PIOTR STAŃCZAK

POLECAM:

Skrót meczu barażowego Polska - Estonia (5:1) i gola Jakuba Piotrowskiego.
  • Ćwierćfinał Euro U-21. Polska zatrzymała Anglików i Holendrów, nie sprostała gwiazdom Portugalii
  • Włodzimierz Lubański o swej kontuzji i Royu McFarlandzie: nie zaatakował mnie złośliwie
  • "1992: Wielka Gra". Powstał film o olimpijskiej drużynie z Barcelony. Reżyser: padają gole i strzelają je Polacy
Idź do oryginalnego materiału