Polska - Chorwacja 3:3. Może to w szaleństwie jest metoda? (KOMENTARZ)

nabialoczerwonym.com 1 miesiąc temu
PIŁKA NOŻNA. Mecz Polski z Chorwacją w Lidze Narodów, zakończony remisem 3:3, miał taki przebieg, którego jeszcze kilkadziesiąt godzin wcześniej nikt nie mógł się spodziewać. Nikt, oprócz szalonych optymistów. Może jednak właśnie tego nasza reprezentacja teraz najbardziej potrzebowała.
Podopieczni Michała Probierza (na zdjęciu) zaliczyli szalony mecz z Chorwacją. Fot. Piotr Stańczak.
Piłka nożna jest nieprzewidywalna. Może to wyświechtany slogan, ale jak najbardziej znalazł potwierdzenie w czasie wtorkowego meczu Polska - Chorwacja na PGE Narodowym w Warszawie. Biało-czerwoni gwałtownie objęli prowadzenie, ale jeszcze w pierwszej połowie, w ciągu sześciu minut stracili trzy gole (!) i trafili z nieba do samego piekła.
Nadzieję na to, iż może jeszcze zdołają wyjść na powierzchnię, dał tuż przed przerwą Nicola Zalewski, strzelając gola na 2:3. W drugiej połowie już takiej kanonady nie było, ale emocji nie zabrakło. Stan meczu wyrównał Sebastian Szymański, ostatnie dwadzieścia minut graliśmy z przewagą jednego zawodnika, bowiem czerwoną kartkę dostał chorwacki bramkarz.

To kibice kochają najbardziej!

W tym meczu było wszystko, co kibice kochają najbardziej - dużo bramek, zwroty akcji, dramaturgia. Dlatego też fani biało-czerwonych wreszcie się ożywili i doping był dużo lepszy, niźli trzy dni wcześniej na tym samym obiekcie przeciwko Portugalii. Umówmy się - można wierzyć w coś takiego, jak magia stadionu, ale tylko pod warunkiem, iż sami piłkarze gospodarzy zechcą sobie pomóc i to oni poderwą publiczność. W sobotę oglądałem starcie Polaków bezpośrednio na narodowym gigancie, we wtorek już przed telewizorem. Miło wreszcie było widzieć, jak to nasi rywale w końcówce bronią się, momentami zamknięci w hokejowym zamku, opóźniają grę, prowokują faule i patrzą z utęsknieniem na sędziego, aż zagwiżdże po raz ostatni. Miło tym bardziej, iż tymi rywalami byli przecież piłkarze z wysokiej europejskiej półki.

Wychodzisz po to, aby wygrać

Po porażce z Portugalią wielu kibiców w mediach społecznościowych pisało, iż adekwatnie czego się spodziewaliśmy, iż graliśmy z potęgą, iż nasze miejsce jest gdzie indziej, po co nam oczekiwania. Odpowiem tak - po to, iż w piłce nożnej wychodzimy na boisko, żeby wygrać, nie spędzić czas w doborowym towarzystwie i dać pole do popisu gwiazdom, bo przecież oni są lepsi.
Jeśli z takiego założenia pięćdziesiąt lat temu wychodziliby podopieczni Kazimierza Górskiego, nie byłoby złotego medalu igrzysk w 1972 roku i trzeciego miejsca w świecie dwa lata później. Gdzież im tam bowiem było do Anglików, Włochów czy Argentyny, Holendrów. Przecież oni mieli w większości sukcesy, bazę do gry, tradycję. Na boisku liczy się jednak to co tu i teraz. Czasem nie masz nic do stracenia, trzeba walczyć, choćby o zachowanie twarzy, o to, żeby później w szatni popatrzeć na siebie i powiedzieć, iż dziś zrobiliśmy to, co do nas należało.

Przykład z... Gruzji

Mecz z Chorwacją miał szalony przebieg, ale może właśnie tego tej kadrze Michała Probierza było potrzeba - nutki szaleństwa, choćby w starciu z bardziej renomowanym rywalem. Takiej, jaką mieli na przykład Gruzini podczas finałów Mistrzostw Europy w Niemczech. Walczyli ile mieli sił, nie bacząc, iż potykają się z gwiazdami. Podczas tej samej imprezy my zadowalaliśmy się "dobrymi momentami" z meczach z Holandią czy Francją, bo potyczka z Austriakami kompletnie nam nie wyszła.
Dobrymi momentami mógłbym zadowolić się najwyżej ja, jeżeli - na przykład - strzeliłbym dwa na dziesięć rzutów karnych Łukaszowi Skorupskiemu czy Marcinowi Bułce. Reprezentanci Polski, zawodowi gracze, ligowi wyjadacze, mają być gotowi do walki i nie zwieszać głów, tylko dlatego, iż naprzeciwko nich stanął Cristiano Ronaldo czy Luka Modrić. Ten pierwszy wyjechał z Warszawy z uśmiechem, drugi już - na nasze szczęście - z niedosytem.

To nie jest początek budowy tej drużyny, jeszcze wiele przed nią, ale może i w takim szaleństwie jest jakaś metoda?

Protokół meczowy - 15 października 2024 roku, PGE Narodowy w Warszawie

POLSKA - CHORWACJA 3:3 (2:3)
Bramki: 1:0 Piotr Zieliński 5 min., 1:1 Borna Sosa 19, 1:2 Petar Sucić 24, 1:3 Martin Baturina 26, 2:3 Nicola Zalewski 45+1, 3:3 Sebastian Szymański 68.
POLSKA: Skorupski - Dawidowicz (38. Piątkowski), Bednarek, Kiwior - Kamiński (62. Ameyaw), Szymański, Moder (62. Oyedele), Zieliński (74. Kapustka), Zalewski - Świderski (62. Lewandowski), Urbański. Trener Michał Probierz.
CHORWACJA: Livaković - Sutalo, Erlić (81. Labrović), Gvardiol - Perisić, Modrić, P. Sucić, Sosa - Baturina (80. L. Sucić), Matanović (61. Budimir), Kramarić (69. Pasalić). Trener Zlatko Dalić.
Sędzia główny: Alejandro Jose Hernandez Hernandez (Hiszpania). Widzów: 56.103.
PIOTR STAŃCZAK

POLECAM:
  • Co z tym dopingiem na PGE Narodowym? Jacek Krzynówek mówi o... "pikniku country"
  • Mecz Polska - Portugalia w obiektywie. Najwięcej emocji wzbudził... Cristiano Ronaldo (WIDEO, ZDJĘCIA)
  • Paweł Golański o meczu Polska - Portugalia: pokazaliśmy, iż nie jesteśmy chłopcami do bicia

Na biało-czerwonym szlaku: "Mazurek Dąbrowskiego" przed meczem Polska - Portugalia na PGE Narodowym. Wideo Piotr Stańczak.
Idź do oryginalnego materiału