Polki grały tak, iż Lavarini nie mógł już tego znieść. Tylko się wściekał

9 godzin temu
Polskie siatkarki właśnie przegrały dwa mecze z rzędu i w ostatnim spotkaniu Ligi Narodów przed turniejem finałowym w Łodzi będą chciały sobie te porażki odbić. W spotkaniu z Bułgarkami będą wyraźnymi faworytkami, ale dwa lata temu do pewnego momentu szło im tak źle, iż rozzłościły trenera Stefano Lavariniego.
Polki walczą o to, żeby w dobrym stylu zakończyć turniej w Chibie - na razie najgorszy w tegorocznej Lidze Narodów. Najpierw wygrały w nim, ale nie do końca przekonująco, z Koreankami, tracąc jednego seta, a potem przegrały dwa razy po 1:3 z Brazylijkami i Japonkami.


REKLAMA


Zobacz wideo Zbudował skocznię w ogrodzie, teraz organizuje tam konkursy. Jak wyglądają skoki amatorów?


Dlatego ten turniej tworzy spory kontrast w stosunku do tego, jak polski zespół prezentował się wcześniej, w Pekinie i Belgradzie. Wtedy przegrały tylko jedno z ośmiu spotkań, w dodatku z mistrzyniami olimpijskimi z Włoch. Co prawda teraz też przegrywały w meczach z silnymi rywalami, ale dobrze byłoby zakończyć fazę interkontynentalną rozgrywek pozytywnym akcentem.
Na taki będą miały szanse przeciwko Bułgarkom. Nie przegrały z nimi od trzech lat, a w tym roku pokonały w przedsezonowym sparingu. Są w tym starciu wyraźnym faworytem, ale muszą pamiętać, żeby nie podejść do niego na zbyt dużym poziomie pewności siebie. Takie sytuacje źle się kończą, co Polki mogą pamiętać z meczu z Bułgarkami z Ligi Narodów w 2023 roku.


Lavarini widział, co robią Polki i tylko się wściekał
To był przedostatni mecz pierwszej fazy rozgrywek, w której Polki wręcz zadziwiały tym, jak gwałtownie złapały znakomitą formę i jak ogrywały kolejnych rywali. Przegrały tylko dwa spotkania - z Holenderkami i Amerykankami. W meczu z Bułgarkami spodziewaliśmy się pewnego zwycięstwa, ale okazało się, iż to wcale nie był spacerek.
Choć na początku pierwszego seta Polki grały dobrze. Zaczęły go od prowadzenia 4:0 i powiększyły przewagę najpierw do pięciu (10:5), a następnie do sześciu punktów (13:7). Wydawało się, iż będą pewnie zmierzać do objęcia prowadzenia w tym spotkaniu, ale zaczęły się pojawiać nerwowe błędy i jakość gry spadała. A raczej falowała. Różnica pomiędzy nimi a Bułgarkami spadała do dwóch punktów (14:12), żeby za chwilę znów wynosić cztery (16:12).


Taki rozwój sytuacji martwił i niestety przyniósł dobrze wykorzystaną szansę dla rywalek. Bułgarki wiedziały, jak zagrać przeciwko nierównym Polkom i doprowadziły do remisu 18:18. A naszemu zespołowi wpadały takie piłki, iż Stefano Lavarini wręcz się wściekał. Bywały i takie, na które nie chciał choćby patrzeć. W końcówce tylko rozkładał bezradnie ręce, nie mogąc znieść tego, iż jego zawodniczki roztrwoniły sporą przewagę i straciły kontrolę nad tą partią. "Trener Stefano Lavarini słusznie denerwował się o to na swoje zawodniczki. Nasz Włoch miał rację, gdy mówił do Polek, iż nie mogą nagle zacząć grać miękko, jakby myślały, iż wszystko pójdzie łatwo, gwałtownie i przyjemnie" - pisał po meczu dziennikarz Sport.pl, Łukasz Jachimiak.
Choć to Polki miały pierwszą piłkę setową przy stanie 24:23, to nie wykorzystały jej i partię zakończyła gra na przewagi. Bułgarki potrzebowały aż trzech setboli, ale dokonały tego - pokonały faworyzowane Polki w pierwszym secie i znakomicie otworzyły spotkanie. A po stronie naszych siatkarek pojawiła się frustracja.
"Polki pokazały dwie twarze. Wygrała ta, którą straszyliśmy światowe potęgi"
Nie brakowało jej także w drugim secie. Gra Polek znów falowała - prowadziły 5:2, potem przegrywały 8:10, żeby znów prowadzić trzema punktami (15:12) i ponownie tę przewagę stracić (16:18). Na szczęście wtedy nastąpił ostatni zwrot. I zawodniczki Lavariniego punktową serią zyskały sobie sześć piłek setowych. Wykorzystały drugą i wygrały do 19, doprowadzając do remisu w całym spotkaniu.
Liczyło się, żeby dalej grać już spokojniej i choćby nie dopuścić do siebie myśli, iż rywalki mogłyby tu nam urwać punkty i doprowadzić do tie-breaka. Na szczęście nic takiego się nie stało. W trzeciej partii Polki stopniowo budowały dystans dzielący je od rywalek, żeby w połowie seta wystrzelić i od stanu 17:13 przejść do 22:13. Ostatecznie wygrały 25:16. W czwartym poszło jeszcze lepiej, a Polki wygrały jeszcze wyżej - do 15, a w całym spotkaniu 3:1.


Dobrą zmianę dała Martyna Czyrniańska, która zastąpiła w przyjęciu Martynę Łukasik, na zagrywce chwilami rządziła Magdalena Stysiak, a skuteczna w ataku była Olivia Różański. choćby Stefano Lavarini już się nie wściekał. Uspokoił się do tego stopnia, iż zaczął dokonywać zmian. Był pewny tego, jak jego zawodniczki prowadziły to spotkanie. "Polki wygrały ten mecz w sumie pewnie, mimo iż zaczęły go naprawdę źle. Nasze panie pokazały dwie twarze, ale najważniejsze, iż wygrała ta, którą w poprzednich meczach straszyliśmy światowe potęgi" - komentował na Sport.pl Łukasz Jachimiak.


Tym razem, w niedzielnym spotkaniu kończącym tę fazę Ligi Narodów dla Polek, miło byłoby zobaczyć kontrolę Polek nad grą od początku do końca meczu. Pewne zwycięstwo zrekompensowałoby nieco poprzednie dwie porażki, a być może i pokazało pierwsze wyciągnięte z nich wnioski. Te mają się przydać w końcówce lipca w Łodzi, w turnieju finałowym LN. Zanim jednak Polki wrócą do kraju, żeby powalczyć o trzeci z rzędu medal tych rozgrywek, muszą skończyć turniej w Chibie rywalizacją z Bułgarkami. Jej początek zaplanowano na godzinę 7:30 polskiego czasu. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.
Idź do oryginalnego materiału