W przypadku Kamila Semeniuka stawką półfinału z Włochami nie jest wyłącznie awans do decydującego meczu mistrzostw świata na Filipinach, ale i duma, którą mógłby odczuwać po wkroczeniu do szatni Sir Safety Perugii. W ekipie Italii jest bowiem dwóch jego klubowych kolegów, a jeden z nich sprawia, iż Polakom aż pulsuje w głowach.
REKLAMA
Zobacz wideo "Celem chłopaków jest złoto". Mateusz Bieniek o mistrzostwach świata siatkarzy
Semeniuk ma dość. "Głowa pulsuje niesamowicie"
- To przedwczesny finał - mówi wprost Semeniuk o sobotnim pojedynku z Włochami. I trudno się nie zgodzić, gdy weźmie się pod uwagę fakt, iż zmierzą się w nim nie tylko dwie czołowe drużyny światowego rankingu, ale i zespoły, które spotkały się w trzech ważnych finałach w ostatnich czterech sezonach.
Dwa ostatnie - w mistrzostwach Europy 2023 i tegorocznej Lidze Narodów - zakończyły się zwycięstwem Biało-Czerwonych 3:0. Ale dla 29-letniego przyjmującego nie ma to znaczenia.
- Ja już mam naprawdę serdecznie dosyć grania przeciwko reprezentacji Włoch. Ale o ile się dochodzi do ostatniego etapu turnieju, to prędzej czy później trzeba będzie się skonfrontować z taką drużyną - zaznacza.
Skąd u niego ta niechęć? - Z nimi zawsze gra się ciężko. Trzeba naprawdę napocić się, głowa pulsuje niesamowicie od myślenia cały czas, co zagra Simone [Giannelli, rozgrywający Italii - red.]. To kompletny zespół, nie mają słabego punktu, by się zaczepić, gdzieś tam starać się ich ukłuć. Na każdej pozycji mają zawodników grających na naprawdę bardzo wysokim poziomie - argumentuje świetnie spisujący się w tych MŚ "Semen".
I dodaje, iż choć sobotni rywale stracili przed turniejem podstawowego przyjmującego Daniele Lavię, to świetnie zastąpił go Mattia Bottolo. Triumfator tegorocznej edycji Ligi Mistrzów nie ma też wątpliwości, iż Włosi zagrają znacznie lepiej niż niespełna dwa miesiące temu w finale LN. I uważa, iż tamta dotkliwa przegrana dodatkowo wywoła w rywalach chęć rewanżu.
Gdy pytam, który z pojedynków z ekipą Italii wspomina jako najtrudniejszy, wskazuje finał poprzednich MŚ. Wówczas Biało-Czerwoni przegrali 1:3.
- Było naprawdę bardzo ciężko. Myślę, iż "nie dojechaliśmy" wtedy fizycznie, bo byliśmy po bardzo ciężkim boju półfinałowym z reprezentacją Brazylii [wygranym 3:2 - red.]. Tutaj każdy będzie w podobnej sytuacji pod tym względem. Mamy dwa dni na przygotowanie się i nie będzie powodu do narzekania, iż ktoś miał mniej czasu. Startujemy z tej samej pozycji - wskazuje Polak.
Obie drużyny wygrały swoje ćwierćfinały bez straty seta. Włosi bez problemu przespacerowali się po Belgach, a zespół Nikoli Grbicia uporał się z Turkami.
- Na pewno to spotkanie nas nie przygotowało do tego, które jest przed nami, ale mieliśmy już w tym turnieju kilka takich, gdzie naprawdę byliśmy może nie w opałach, ale w nerwowych sytuacjach i wyszliśmy z tego obronną ręką. Myślę więc, iż jesteśmy gotowi - deklaruje wicemistrz olimpijski z Paryża.
Dodatkowy podtekst hitu Polska - Włochy. "Psychologiczne przerzucenie ciężarów"
niedługo po zakończeniu MŚ Semeniuk stawi się ponownie w Perugii, gdzie w klubowej szatni spotka wspomnianego Giannellego i środkowego Roberto Russo.
- Zawsze są w takich sytuacjach pewne podteksty i jest miło na serduszku, jak się wchodzi do szatni i widzi się kolegów, których się pokonało w reprezentacyjnych barwach. Na pewno więc miło będzie wejść do szatni jako mistrz świata - dodaje z uśmiechem Semeniuk.
Spytany o Polaków Giannelli określił ich jako najlepiej prezentującą się drużynę w tych MŚ. Z jednej strony klubowy kolega Włocha nie dziwi się temu stwierdzeniu, mając na uwadze pozycję i potencjał Biało-Czerwonych, ale też dostrzega w tych słowach pewne działanie taktyczne.
- Tak sobie od razu pomyślałem, iż to może też takie psychologiczne przerzucenie ciężarów. Także przerzućmy je na nich - może to oni są teraz najmocniejsi, może to oni muszą pokazać coś lepszego niż pokazali w finale LN - stwierdza przyjmujący.
Gwiazdą Perugii w latach 2018–24 był Wilfredo Leon. Zapewnia, iż dla niego nie ma znaczenia, czy stawką najbliższego meczu Polska - Włochy jest finał, czy złoto MŚ. Ale nie kryje, iż nie mógł się już doczekać rywalizacji w strefie medalowej i rywalizacji z topowym przeciwnikiem.
- Uwielbiam takie granie, takie mecze. Myślę, iż obie drużyny na to czekały. Obie mają też ból w sercu - my za finał poprzednich MŚ, a oni za finał LN - wskazuje przyjmujący.
I dodaje, iż obie drużyny znajdą się już bardzo dobrze i trudno tu będzie mówić o zaskoczeniu drugiej strony. To, czego można się m.in. po Włochach spodziewać - a co robili też wszyscy dotychczasowi przeciwnicy Biało-Czerwonych - to ostrzeliwania Leona zagrywką, by utrudnić mu błyszczenie w ataku.
- Nie martwię się tym. Cieszę się, iż do tej pory - dzięki Bogu - byłem w stanie unieść ten plecak z kamieniami. Bez problemu więc mogę być ich celem - deklaruje Leon.
Półfinał Polska - Włochy odbędzie się w sobotę. Na razie nieznana pozostało pora rozpoczęcia tego hitowego pojedynku.