Polak przechodzi do historii. "Hegemon, jakiego świat nie widział"

2 godzin temu
To był jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy, w historii sezon żużlowego Grand Prix. Sezon, w którym Bartosz Zmarzlik zdobył szóste mistrzostwo świata, wyrównując rekord absolutnych legend tej dyscypliny sportu. Ale też sezon, w którym Polakowi wyrósł wielki rywal. W 2025 roku Brady Kurtz jako pierwszy w historii wygrał pięć rund z rzędu i przegrał ze Zmarzlikiem o zaledwie punkt. - On może być jeszcze lepszy - zapowiadają eksperci.- Już tam ojciec do swej Basi mówi zapłakany: "Słuchaj jeno, pono Zmarzlik bije w tarabany!" Bije w tarabany! I szósty raz w życiu wygrywa mistrzostwo świata! - ekscytował się komentator Eurosportu Michał Korościel, kiedy Bartosz Zmarzlik w duńskim Vojens zajmował drugie miejsce w ostatniej rundzie tegorocznego sezonu Grand Prix na żużlu i po raz szósty sięgał po tytuł indywidualnego mistrza świata. To był zdecydowanie jeden z najpiękniejszych momentów roku w polskim sporcie. I oczywiście nie mogło go zabraknąć w naszym corocznym plebiscycie "Momenty Roku" - swój ulubiony możecie wybierać w sondażu pod tym tekstem.
REKLAMA


Zobacz wideo


Kosecki szczerze o Legii: Poziom tej drużyny jest żenujący


- Zmarzlik w wieku zaledwie 30 lat udowadnia, iż on już wkrótce, za rok, dwa, będzie jednogłośnie uznany za najwybitniejszego przedstawiciela tej dyscypliny sportu. Dyscypliny, którą tak wszyscy kochamy. Mamy przywilej, mamy honor żyć w czasach żużlowego geniusza. Michaela Jordana tej dyscypliny - dodawał współkomentujący to historyczne wydarzenie Marcin Kuźbicki. Historyczne, bo Zmarzlik dopiero jako trzeci żużlowiec na świecie sięgnął po szósty tytuł. Polak wyrównał rekord absolutnych legend - Szweda Tony'ego Rickardssona oraz Nowozelandczyka Ivana Maugera. Biorąc pod uwagę sportową klasę i wiek Zmarzlika, bardzo prawdopodobne jest, iż już niedługo chłopak z Kinic zostanie samodzielnym liderem tej klasyfikacji.Ale przed Zmarzlikiem zadanie niełatwe, bo w tym roku niespodziewanie wyrósł mu wielki konkurent. Sezon 2025 naznaczony był rywalizacją Polaka z Australijczykiem Bradym Kurtzem. Rywalizacją, którą - jak podkreślają eksperci - będziemy wspominać jeszcze przez wiele lat. Bo żadnego z sześciu tytułów Zmarzlik nie wywalczył w tak dramatycznych okolicznościach. choćby tego pierwszego, gdy w klasyfikacji generalnej wyprzedził Leona Madsena o zaledwie dwa punkty.Perfekcyjny początek ZmarzlikaPrzed sezonem Polak był faworytem do kolejnego z rzędu mistrzostwa świata. Mistrzostwa na różne sposoby historycznego, bo przed Zmarzlikiem otworzyła się nie tylko szansa wyrównania rekordu Rickardssona i Maugera, ale też mógł on zostać pierwszym zawodnikiem, który tytuł zdobywał cztery razy z rzędu.


I sezon zaczął się najlepiej, jak mógł, bo w pierwszej rundzie w niemieckim Landshut Polak zdobył komplet punktów. Zmarzlik najpierw wygrał punktowany sprint w kwalifikacjach, a później nie miał sobie równych w głównej rywalizacji. Polak wyprzedził w Niemczech Brytyjczyka Dana Bewley'a, Łotysza Andrzeja Lebiediewa oraz Kurtza.- Jestem bardzo szczęśliwy, ponieważ pierwszy raz w karierze wygrałem sprint, fazę zasadniczą i, co najważniejsze, całe Grand Prix. Po kwalifikacjach byłem trochę zdenerwowany, to nie było łatwe, ale może dało mi ekstra motywację i siłę. Byłem dzisiaj szybki. Od połowy zawodów zaczęło się dla mnie bardzo dobre ściganie - mówił Zmarzlik w rozmowie z Eurosportem zaraz po zwycięstwie.Forma 30-latka dawała wielkie nadzieje, iż w końcu przełamie on fatum wiszące nad Stadionem Narodowym. W ośmiu dotychczasowych rundach, które odbyły się w Warszawie, ani razu bowiem nie triumfował nasz reprezentant. I niestety tak samo było w tym roku. Dla Zmarzlika druga runda zakończyła się wyjątkowym rozczarowaniem, bo odpadł on w półfinale i ostatecznie zajął dopiero ósme miejsce, tracąc pozycję lidera całej Grand Prix na rzecz Kurtza.- Jak się źle jedzie motocyklem, to się popełnia błędy. To nie był mój dzień. Wolno mi się jechało. Myślę, iż robiłem duże błędy również jeździeckie. Kiedyś po nieudanym turnieju może bym nie przyszedł pogadać. Dzisiaj to robię, bo wiem, iż pewnych spraw nie przeskoczę. Jeszcze jest długi sezon, dużo rund, będziemy walczyć - mówił Zmarzlik na Narodowym.


Rozczarowanie nie trwało jednak długo. Dwa tygodnie po rywalizacji w Warszawie Zmarzlik triumfował w Pradze, wygrywając 28. rundę w setnym starcie. - Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego jubileuszu. Zresztą zrobiłem to dla moich dzieci z okazji jutrzejszego Dnia Dziecka - uśmiechał się Polak, który był też największym zwycięzcą Grand Prix Wielkiej Brytanii. Grand Prix, które pierwszy raz w historii dzień po dniu odbyło się w Manchesterze.W pierwszym dniu Zmarzlik był drugi, a w drugim odniósł 29. zwycięstwo w karierze. - To był prawdziwy pokaz siły. On wyznacza nowe granice - mówił Korościel. W tamtym momencie trudno było sobie wyobrazić, by Zmarzlik nie zdobył kolejnego tytułu. Na półmetku rywalizacji Polak miał 93 punkty i w klasyfikacji generalnej aż o 11 punktów wyprzedzał Kurtza. Kurtza, który jednak w drugiej części sezonu napisał swoją historię.Niewiarygodny wyczyn KurtzaNikt się nie spodziewał, iż 29-letni Australijczyk będzie w stanie wygrać aż pięć rund z rzędu. A jednak Kurtz, który w Pradze zaliczył upadek i był dopiero 10., od tamtej pory nie spadł z podium. 21 czerwca, szóstą rundą w Gorzowie Wielkopolskim, rozpoczął coś, czego przed nim nie dokonał jeszcze nikt.Kurtz wygrał pierwszą w karierze rundę w "domu" Zmarzlika, czyli mieście, w którym polski mistrz jeździł przez 11 lat w barwach Stali Gorzów Wielkopolski. - W końcu mi się to udało, bo byłem już w kilku finałach, ale zawsze czegoś brakowało. Odliczałem okrążenia do końca, to był najdłuższy bieg w moim życiu - mówił Kurtz zaraz po finale. I o ile jednego triumfu Australijczyka można było się spodziewać, o tyle to, co wydarzyło się później, było wielkim szokiem. Również dla niego samego.


- Zwycięstwo w Gorzowie Wielkopolskim było dla mnie czymś wyjątkowym i nigdy tego nie zapomnę. Teraz jednak wiem, iż nie było to dziełem przypadku, bo udało mi się wygrać po raz drugi z rzędu. To jest dla mnie bardzo ważne, ponieważ pokazałem samemu sobie, iż jestem w stanie to powtórzyć. Cel na kolejne rundy? Zmniejszyć stratę do Zmarzlika - zapowiadał Kurtz po triumfie 5 lipca w szwedzkiej Malilli.- Już ostatnio nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Teraz tym bardziej nie wiem. Za mną niesamowite tygodnie. Trzecie zwycięstwo z rzędu, to jest po prostu wow. Co dalej? Chcę zostać mistrzem świata. Nie chciałem dużo mówić na początku, tylko dobrze się bawić. I tak jest. Ale jestem podekscytowany tym, co wydarzy się dalej - emocjonował się Australijczyk niespełna miesiąc później po wygranej w Rydze.Rywalizacja w Łotwie była pechowa dla Zmarzlika. Zaraz po starcie w finałowym biegu Polak został przyblokowany przez rywali i ostatecznie zajął czwarte miejsce. Utrzymał pozycję lidera w klasyfikacji generalnej, ale na dwie rundy przed końcem Grand Prix emocje sięgały zenitu. Po ośmiu rundach Zmarzlik miał 145 punktów i wyprzedzał Kurtza zaledwie o trzy punkty."Kurtz może wygrać, nie ma sprawy!"Ten stan rzeczy utrzymał się po przedostatniej rundzie, w której we Wrocławiu znowu triumfował Australijczyk. - Facet jest nieomylny - mówił o Kurtzu Korościel. Zmarzlik utrzymał jednak przewagę nad rywalem w klasyfikacji generalnej, bo zdobył dwa punkty w sprincie w kwalifikacjach, co nie udało się Kurtzowi. Przed ostatnią rundą w Vojens było jasne, iż co najmniej drugie miejsce w rywalizacji da Zmarzlikowi czwarte z rzędu i szóste w ogóle mistrzostwo świata.


- Zdecydowanie nakręca mnie ta walka. Fajne wyzwanie rzucił i po prostu rywalizujemy w miłej atmosferze tam, gdzie powinniśmy, czyli przede wszystkim na torze - mówił Zmarzlik po GP we Wrocławiu. - To jest absolutnie szalone, nie mam choćby pojęcia, jak tego dokonałem. Czwarta wygrana z rzędu, nie wiem, co mogę dodać. Rywalizacja z Bartkiem jest wspaniała. Mam nadzieję, iż stoczymy dobrą walkę w Vojens - odpowiadał Kurtz.Dla dramaturgii tego sezonu Grand Prix Danii nie mogło ułożyć się lepiej. O losach mistrzowskiego tytułu zdecydował bowiem ostatni bieg, w którym poza Zmarzlikiem i Kurtzem znaleźli się też Bewley i Michael Jepsen Jensen. - Uwaga! Taśma! Teraz, teraz w górę! - emocjonował się Korościel, który swoim genialnym komentarzem budował dodatkowe napięcie.Od początku biegu było jasne, iż znów w finale najlepszy będzie Kurtz, który od razu odskoczył rywalom. Zmarzlik - mimo iż zaraz po starcie był blisko Bewley'a i Jepsena Jensena - gwałtownie wskoczył na upragnione, drugie miejsce. - Jest na drugim! I tam zostań, przyjacielu! To w zupełności wystarcza! Zmarzlik jedzie po tytuł! Nie musisz szarpać, przewaga jest duża! Bartek, pilnuj drugiego miejsca! Kurtz może wygrać, nie ma sprawy! - wrzeszczał Korościel.- Będzie dzisiaj Mazurek Dąbrowskiego na koniec! - oznajmił chwilę później, jeszcze w trakcie biegu, po czym sam zaczął parafrazować czwartą zwrotkę polskiego hymnu. Zmarzlik przejechał linię mety jako drugi, za plecami Kurtza, który, mimo iż napisał wielką historię, to ostatecznie tytuł mistrza świata przegrał o jeden punkt.


"Bartkowi wyrósł wielki konkurent"- Był prawie perfekcyjny przez cały ten sezon, ale choćby to nie wystarczyło na tego jegomościa. Na Bartosza Zmarzlika! Wow! - doceniał rywala Polaka Kuźbicki. W klasyfikacji generalnej Zmarzlik zdobył 183 punkty, co było jego najlepszym osiągnięciem w karierze. 182 Kurtza - poza tym sezonem - nie dałyby mu mistrzostwa świata jeszcze tylko cztery razy w 31-letniej historii Grand Prix. To najlepiej podkreśla, jak wyrównany i doskonały był ten sezon.- Jestem fanem żużla i gdybym tylko miał możliwość, to oglądałbym ich rywalizację każdego dnia. Oni tworzą coś wyjątkowego na najwyższym światowym poziomie - w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" mówił trzykrotny mistrz świata Jason Crump.- To coś niezwykłego, iż dopiero ostatni bieg przesądził o tym, kto został mistrzem świata. Brady Kurtz i Bartosz Zmarzlik toczyli niesamowity pojedynek przez cały sezon. Australijczyk wygrał pięć turniejów Grand Prix z rzędu! Wybitny wyczyn, wybitny! - dodawał również trzykrotny triumfator całej rywalizacji Nicki Pedersen. Zdaniem ekspertów ten sezon był tylko wstępem do wielkiej rywalizacji Zmarzlika z Kurtzem w kolejnych sezonach. - Za rok zapowiada się wielka walka między nimi. Jeszcze jeden złoty medal i Bartek będzie hegemonem, jakiego świat żużlowy nie widział. Pytanie, czy Kurtz mu na to pozwoli? - w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" zastanawiał się legendarny polski trener Marek Cieślak.


Moment roku 2025 w polskim sporcie możecie wybierać od 22 do 30 grudnia w poniższej sondzie. W ostatni dzień roku, 31 grudnia, przedstawimy wyniki plebiscytu.
Idź do oryginalnego materiału