Polacy prowadzili z Kubą 24:21. A potem totalna katastrofa

3 godzin temu
To był wyjątkowy mecz dla Wilfredo Leona, który siatkarzy po obu stronach siatki mógł nazwać rodakami. Niestety dla reprezentacji Polski, przyjmujący nie udźwignął presji gry przeciwko Kubie, a Biało-Czerwoni przegrali mecz po czterech setach, nie dopisjąc w tabeli Ligi Narodów ani punktu.
Bez wątpienia to było wyjątkowe spotkanie dla Wilfredo Leona. Obecny reprezentant Polski wychował się na Kubie, tam stawiał pierwsze siatkarskie kroki i odnosił pierwsze wielkie sukcesy. Takie, jak wicemistrzostwo świata w 2010 roku czy triumf w Lidze Światowej dwa lata później.


REKLAMA


Zobacz wideo Urban nie wytrzymał! "Czy ja się nie przesłyszałem?!"


W czwartek o żadnych sentymentach Leona nie mogło być mowy, a przyjmujący polskiej kadry był bardzo zmotywowany, by pokazać się w tym starciu z jak najlepszej strony.
Pierwszy set Kuba przegrała sama ze sobą
Reprezentacja Polski rozpoczęła spotkanie w składzie: Tomasz Fornal, Marcin Komenda, Kewin Sasak, Jakub Kochanowski, Szymon Jakubiszak oraz oczywiście Wilfredo Leon.
Rzecz w tym, iż gościom z Karaibów także nie brakowało ambicji, by udowodnić coś ich dawnemu reprezentantowi oraz samym sobie. O ile bowiem Polacy mogą być pewni gry w finałowym turnieju Ligi Narodów, o tyle Kuba musi drżeć, by się tam znaleźć. Spotkanie rozpoczęła jednak w bardzo agresywnym stylu i... zatrzymując dwa razy ataki Leona.


Śmiemy zaryzykować, iż Kuba w wielu siatkarskich aspektach w pierwszym secie prezentowała się po prostu lepiej. Długo prowadziła grę, więc Biało-Czerwoni mieli się czego obawiać. Na szczęście dla Polaków, wyraźnie prowadzili też w statystyce popełnianych błędów. Ten czynnik uratował ekipę Grbicia, która chociaż długo nie mogła wyjść na prowadzenie, to ostatecznie wygrała premierową partię 25:22.


Brak prezentów? Brak zwycięstwa
Reprezentacja Polski mogła się więc cieszyć z wygranego seta, ale z perspektywy samego obrazu spotkania, nie miała powodów do zadowolenia. Polaków zawodziła zagrywka i tak naprawdę, bardziej niż na siebie, musieli liczyć na błędy rywali.


W drugim secie gwałtownie okazało się, co będzie, kiedy Kuba przestanie popełniać tak wiele błędów. Polacy w tej części byli tłem dla rywali, którzy spokojnie kontrolowali przebieg gry. Byli znacznie lepsi w bloku i oczywiście na zagrywce. W efekcie wygrali aż 25:19.
Leon zaliczył słuszne zejście z boiska
W trzeciej partii Nikola Grbić podjął decyzję o zmianie Wilfredo Leona. Gwiazdor reprezentacji Polski dziś ewidentnie nie udźwignął presji. Grał na dramatycznie niskiej skuteczności i prawdę powiedziawszy, mógł zostać zmieniony choćby wcześniej, a tak opuścił boisko, gdy wynik trzeciej partii brzmiał 7:2.
Za niego wszedł Artur Szalpuk, za pomocą którego trzeci set bardzo się wyrównał. Polacy starali się gonić, przechylić partię na swoją korzyść, ale i tym razem ta sztuka się nie udała. Kuba wygrała 25:21 i doprowadziła do tego, iż w następnym secie Polacy walczyli o być albo nie być w meczu.


Szeroka ławka nie dała rady
W partii numer cztery Grbić dokonał rewolucji w składzie. Na boisku zameldowali się Maksymilian Granieczny, Jakub Nowak czy Kamil Semeniuk. Roszady okazały się skuteczne, bo tym razem to Biało-Czerwoni dyktowali przebieg gry.
Kiedy już zmiennicy zostali rozczytani, Grbić ponownie wprowadził Leona i Fornala, chcąc zmylić rywali. A ci grali już naprawdę nieźle. Jednak dziś na reprezentację Kuby "nieźle" to było zwyczajnie za mało. Rywale wytrzymali ciśnienie, nie spanikowali choćby wtedy, gdy na tablicy wyników było 24:21 dla Polski. Zaliczyli fenomenalną końcówkę, rozstrzygając seta na swoją korzyść. I wygrywając z Polską za trzy punkty.
Tym samym sensacja stała się faktem, a na trybunach Ergo Areny zapanowała grobowa cisza.
Kuba 3:1 (22:25, 25:19, 25:21, 26:24) Polska
Idź do oryginalnego materiału