Pokonali Polaków, a potem zagrali taki koncert! Wielka gwiazda na kolanach

4 godzin temu
Ależ to będzie finał EuroBasketu! Reprezentacja Turcji zagra w nim po raz pierwszy od 2001 roku, ale zagra w nim jak najbardziej zasłużenie, bo w półfinale rozbiła Grecję 94:68. Mecz o złoto będzie miał wagę sportową, ale także podteksty społeczne i kulturowe.
Niedziela, Ryga, godz. 20. Mecz Niemcy - Turcja o mistrzostwo Europy. Pierwsi to mistrzowie świata i jedna z koszykarskich potęg ostatnich czterech lat. Drudzy to nie tyle czarny koń trwających mistrzostw Europy, co obudzony gigant. Zespół, który ma w składzie pięciu byłych lub obecnych graczy NBA, który jest napakowany świetnymi koszykarzami Euroligi. I, co ciekawe, i Niemcy, i Turcy, nie przegrali jeszcze w tym turnieju meczu - mają perfekcyjne bilanse 8-0. A jakby tych historii było mało, to przecież w Niemczech żyje duża turecka diaspora - jej liczebność szacowana jest na ponad 3 mln osób, w żadnym innym kraju poza Turcją, nie mieszka tyle obywateli tego kraju. Finał EuroBasketu będzie gorący - na boisku, na trybunach, na ulicach.


REKLAMA


Zobacz wideo Gortat imprezował z mężem Kim Kardashian. "Była opcja na pidżama party w rezydencji Playboya"


I będzie to finał wymarzony. Niemcy od początku turnieju byli typowani do gry o medale, wśród innych kandydatów wymieniano Serbię, Francję i właśnie Turcję. Serbowie odpadli w 1/8 finału z Finlandią, Francuzów na tym samym etapie wyeliminowali Gruzini. Turcja - zanim wyeliminowała w piątek wieczorem Grecję - pokonała Szwecję, a w ćwierćfinale Polskę. Biało-Czerwoni walczyli do końca, przegrali 77:91. Zasłużenie, bo koszykarska jakość była po stronie Turcji. Tak jak w piątek w meczu tego zespołu z Grecją.
Pierwsza połowa była popisem tureckich koszykarzy - znakomicie zaczął środkowy Ercan Osmani, który raz za razem trafiał za trzy punkty. Po jego czwartym takim rzucie Turcja prowadziła 22:10 i nie zwalniała. Dobrze prezentował się także Cedi Osman, a niesamowity mecz rozgrywał Alperen Sengun.


23-letni podkoszowy Houston Rockets, wschodząca gwiazda NBA, w pierwszej części miał problemy z trafianiem do kosza - do obręczy wpadły ledwie dwa z jego 11 rzutów. Ale to nie znaczy, iż Sengun grał słabo - przeciwnie! Jego inteligentne akcje, ściąganie na siebie kolejnych obrońców, a potem podawanie piłek do kolegów, zamieniły się w aż sześć asyst do przerwy, a waleczność na tablicach - w dziewięć zbiórek. Świetne wejście z ławki miał też kolejny w tureckim zespole były gracz NBA Furkan Korkmaz i do przerwy Turcja prowadziła 49:31.
Grecja? Najwięcej punktów do przerwy zdobył naturalizowany Amerykanin Tyler Dorsey, który trafił trzy z czterech trójek. Zawodził natomiast Janis Andetokunmbo (taka jest poprawna polska transkrypcja jego imienia i nazwiska), który w pierwszych 20 minutach zdobył zaledwie cztery punkty. Wiadomo było, iż bez jego większego wkładu Grecja nie ma szans, na odrobienie tak wysokich strat.


I już po kilku akcjach trzeciej kwarty wiadomo było, iż sytuacja się nie zmieni. Turcy grali jak natchnieni, Grecy nie byli w stanie włożyć im kija w szprychy i choćby na moment spowolnić. Po 30 minutach Turcja prowadziła 72:51 i była to przewaga niższa niż momentami w trzeciej kwarcie. Grecja w tym meczu nie istniała, a Janis - niedawny mistrz NBA z Milwaukee Bucks - był bezradny.
Koszykarski cud w czwartej kwarcie się nie wydarzył - Grecja próbowała walczyć, ale Turcja kontrolowała wynik. Drużyna trenera Ergina Atamana zwyciężyła ostatecznie 94:68. Najwięcej, 28 punktów, zdobył niesamowity Osmani, który miał znakomite 6/8 za trzy. 17 punktów dodał Osman, a Sengun skończył spotkanie z linijką 15 punktów, 12 zbiórek i sześciu asyst. Dla Grecji najwięcej punktów - 15 - zdobył Kostas Slukas. Janis Andetokunmbo rzucił tylko 12 - miał też 12 zbiórek i pięć asyst.
Idź do oryginalnego materiału