Pokonała Świątek, a potem odezwała się do świata. "Muszę to powiedzieć"

7 godzin temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Aleksandra Szmigiel


- Myślę, iż był to niewiarygodny rok dla włoskiego tenisa, muszę to powiedzieć - przekazała Jasmine Paolini, która w środę mogła świętować zwycięstwo w Billie Jean King Cup. W finale pogromczynie Polek, czyli Włoszki pokonały Słowację 2:0. Trzeba przyznać, iż ostatnie miesiące są wyjątkowe dla tego kraju nie tylko ze względu na sukcesy lidera rankingu ATP Jannika Sinnera, ale również właśnie Paolini.
Jasmine Paolini pokazała w kończącym się właśnie sezonie bardzo dużą klasę. Mało kto się spodziewał, iż przeciętna dotąd zawodniczka będzie w stanie walczyć o najwyższe laury. Zaskoczyła już w Dubaju, gdzie w lutym pokonała w finale Annę Kalinską, a nieco wcześniej wyeliminowała choćby Marię Sakkari. I choć był to jej jedyny indywidualny triumf w tym roku, to w pozostałych turniejach również prezentowała się bardzo dobrze. kilka zabrakło jej zarówno w Roland Garros, jak i Wimbledonie, gdyż dwukrotnie dochodziła do finału. Najpierw musiała jednak uznać wyższość Igi Świątek, a potem Barbory Krejcikovej.

REKLAMA







Zobacz wideo Alarm przed PŚ w skokach. Zaskakujące obrazki



Jasmine Paolini nie może uwierzyć, co stało się w ostatnich miesiącach. "Niewiarygodny rok"
Ten rok mógł się dla niej zakończyć doskonale, gdyż w pierwszym meczu WTA Finals dość gładko poradziła sobie z Jeleną Rybakiną. Potem poniosła jednak dwie porażki - z Aryną Sabalenką oraz Qinwen Zheng i odpadła z rywalizacji. Mimo to ma powody do zadowolenia po Billie Jean King Cup, gdyż wspólnie z reprezentacją Włoch sięgnęła po trofeum. "Demolka w finale" - podsumował Kacper Ciuksza ze Sport.pl.
28-latka może zatem czuć się usatysfakcjonowana nie tylko z sukcesem z drużyną, zwłaszcza iż w sierpniu, grając w parze z Sarą Errani, zdobyła złoto na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, ale przede wszystkim imponującym sezonem indywidualnym. Przez rok zanotowała przecież gigantyczny awans z 30. na 4. miejsce w rankingu WTA. - Myślę, iż był to niewiarygodny rok dla włoskiego tenisa, muszę to powiedzieć - oznajmiła Paolini na konferencji po zakończeniu BJKC.


Oczywiście nie tylko Paolini była odpowiedzialna za to, jak rozwinął się tenis we Włoszech. Interesujące spotkania rozegrały w tym roku też Lucia Bronzetti czy Elisabetta Cocciaretto. Najważniejsze jest jednak to, iż męską sceną niejako "zawładnął" Jannik Sinner.
- Nie zdajecie sobie sprawy, jak ważne jest to dla tenisa w naszym kraju. Rozwija się on w błyskawicznym tempie, co mnie bardzo cieszy. Mamy u nas dużo turniejów i to przynosi efekty - wyjaśniła. Wspomniała też właśnie o Sinnerze. - Jest przykładem dla wszystkich. Ma wyjątkową osobowość. Myślę, iż to był niewiarygodny rok dla włoskiego tenisa, muszę to powiedzieć. jeżeli spojrzę wstecz, to tak, nie mam żadnych wątpliwości - podsumowała, cytowana przez tennis-infinity.com.



Paolini zakończyła sezon na czwartej lokacie z dorobkiem 5344 pkt. Przed nią znalazły się tylko: Coco Gauff (6530 pkt), Iga Świątek (8370 pkt) oraz Aryna Sabalenka (9416 pkt).
Idź do oryginalnego materiału