Po tym, co zrobili w Paryżu, usłyszał o nich cały świat. Absolutny fenomen

1 tydzień temu
Zdjęcie: Instagram Woodhallów


Filmik z euforią Tary Davis-Woodhall i jej męża tuż po zdobyciu przez nią olimpijskiego złota w Paryżu stał się viralem. Miesiąc później to Hunter Woodhall po wywalczeniu w tym samym miejscu paralimpijskiego złota padł w ramiona żony. Droga do sukcesów nowej "power couple" amerykańskiego sportu nie była łatwa - podwójna amputacja i mierzenie się z konsekwencjami niepełnosprawności, wpadka dopingowa i zakażenie koronawirusem tuż przed startem w Paryżu. To materiał na film dokumentalny.
- Kochanie, jesteś mistrzynią olimpijską! Jesteś mistrzynią olimpijską! - krzyczał 8 sierpnia stojący na trybunach Stade de France Hunter Woodhall. Gdy żona tuż po wygraniu rywalizacji w skoku w dal wpadła mu w ramiona, jej plecy były jeszcze całe w piasku. Chwilę wcześniej celebrowała życiowy sukces, padając do zeskoczni (zbiornika z piaskiem) z miną pełną euforii, ale i niedowierzania. To właśnie filmiki i zdjęcia ze wspólnej euforii amerykańskiej pary stały się hitem internetu i jednym z symboli tych igrzysk.


REKLAMA


Zobacz wideo Natalia Kaczmarek ocenia igrzyska i Paryż. "Miasto nie jest moim ulubionym"


Media lubią Woodhallów, Woodhallowie lubią media
Ale to nie był koniec tej historii. 6 września, czyli niecały miesiąc później, to Woodhall celebrował swój sukces. Na tym samym stadionie jako pierwszy przekroczył linię mety w paralimpijskim biegu na 400 m mężczyzn, poruszając się na dwóch protezach, a ona szczęśliwa czekała na trybunach. Potem wspólnie pozowali do zdjęć z dwoma złotymi krążkami, a przez kolejne dni udzielali wywiadów.
Obycia przed kamerą im nie brakuje - od lat często udzielają się w sieci, a amerykańskie media zainteresowały się nimi mocniej już kilka lat temu. To zainteresowanie jest efektem nie tylko ich wyczynów sportowych, ale także sprawnej działalności w mediach społecznościowych. Wszystko razem przełożyło się zaś na oferty od sponsorów. A pieniądze ułatwiły im przygotowania do igrzysk, zwłaszcza Hunterowi. Jak podaje "Washington Post", nowa para specjalistycznych protez do biegania może kosztować od 20 tysięcy dolarów w górę. - Bez tych dochodów nie byłbym w stanie sobie pozwolić na taki zakup - zaznaczył paralekkoatleta.
Czek właśnie na 20 tys. dol otrzymał od jednej z firm podczas debiutanckiego występu w programie Ellen DeGeneres w styczniu 2020 r. Suma ta miała mu pomóc w przygotowaniach do paralimpiady w Tokio. Do bardzo popularnego w USA talk-show Hunter wrócił w październiku 2021 r. - po imprezie w Japonii, z której przywiózł brąz zdobyty w biegu na 400 m i tuż po zaręczynach z towarzyszącą mu wtedy w studiu Davis. Pobrali się rok później, a relacja ze ślubu znalazła się w tygodniku "People", który specjalizuje się w opisywaniu życia gwiazd show-biznesu.
Dwie przymusowe przerwy od startów. Wpadka przy teście dopingowym. "Byłam głupia"
Woodhallowie na razie to jednak przede wszystkim gwiazdy sportu oraz mediów społecznościowych, w których mają zarówno indywidualne konta, jak i wspólne. Na TikToku bryluje Hunter, który ma 3,3 miliona obserwujących. Tara z kolei lepiej sobie radzi na Instagramie - 1,1 mln obserwujących. Do tego wspólnie prowadzą kanał na YouTube (881 tys. subskrybentów). Pokazują tam życie profesjonalnych sportowców z jego blaskami i cieniami, ale również codzienną domową rutynę oraz żarty, w których udział czasem biorą też ich znajomi.


- Jesteśmy bardzo szczerzy we wszystkim, co robimy. W niektórych filmikach przyznajemy wprost, jeżeli nie mamy dobrego dnia. Nie mamy problemu z pokazaniem ludziom, kim naprawdę jesteśmy i myślę, iż mogą się oni z tym utożsamiać. Jedną z najważniejszych rzeczy jest trud mentalny, a wraz z możliwościami pojawiają się także zobowiązania. Liczne podróże, wiele rzeczy, które musimy zorganizować i te, które trzeba poświęcić - to ta druga strona medalu, której wiele osób nie dostrzega - podkreśla Woodhall.
W jednym z dawnych filmików opowiadali też o początkach swojej znajomości. Poznali się w 2017 r. na Simplot Games, dorocznej halowej imprezie lekkoatletycznej dla sportowców ze szkół średnich w stanie Idaho. Tara dotarła na nią z Kalifornii, a Hunter z Utah. To ona zrobiła pierwszy krok, gdy po jego starcie podeszła i uściskała go. On podobno już wcześniej, gdy tylko ją zobaczył, miał powiedzieć do kolegi, iż kiedyś się z nią ożeni. Przez cztery lata byli w związku na odległość, a wspólnie zamieszkali w 2021 roku.
W 2021 roku Davis-Woodhall zaliczyła też olimpijski debiut - w Tokio zajęła szóste miejsce. Żywiołowa i chętnie nawiązująca kontakt z publicznością sportsmenka przyznawała, iż brakowało jej bardzo w Japonii kibiców.
Dwukrotnie w karierze zaś musiała wstrzymać starty przed widownią. Najpierw wtedy, gdy po pierwszym semestrze zmieniła uczelnię i nałożono na nią zakaz startów do końca sezonu w barwach nowej. Nie pomogła jej apelacja - zgody nie wyrazili jej poprzednia uczelnia i dawny trener, do czego według przepisów mieli prawo.


Druga przerwa choć krótsza, to była dużo boleśniejsza - w lutym 2023 r. Davis-Woodhall wygrała halowe mistrzostwa USA, ale zaraz potem straciła tytuł po wykryciu u niej marihuany. Co prawda nie jest ona zaliczana do substancji mających wpływ na występ sportowy, ale znajduje się na liście substancji zakazanych przez Światową Agencję Antydopingową. Na lekkoatletkę nałożono dyskwalifikację zredukowaną do miesiąca po ukończeniu przez nią programu leczenia uzależnień.
- Byłam głupia. To nie było moje najlepsze zachowanie. Bardzo dziękuję wszystkim za wsparcie w tym najtrudniejszym dla mnie czasie. Ale nie zmienia to faktu, iż byłam głupia - podkreślała zdecydowanie po powrocie do rywalizacji.
Potem już robiła wszystko, by jej nazwisko pojawiało się w mediach wyłącznie za sprawą sukcesów sportowych. Latem ubiegłego roku najpierw została mistrzynią kraju na otwartym stadionie, a następnie w Budapeszcie wicemistrzynią świata. Obecny rok zaczęła od halowego mistrzostwa globu, a świetną formę utrzymała do lata.
Ludzie bili Woodhallowi brawo, a on się wściekał. "Nie widzieli we mnie sportowca"
Droga Woodhalla do paryskiego złota paralimpijskiego była długa i zawiła. Tuż po urodzeniu zdiagnozowano u niego hemimelię strzałkową, co oznacza brak kości strzałkowej lub jej części. Gdy miał 11 miesięcy jego rodzice zgodzili się na podwójną amputację u najmłodszego z ich trzech synów. Przez pewien czas Hunter uczył się w domu, a gdy poszedł do szkoły publicznej, to nieraz znęcano się nad nim z powodu niepełnosprawności. Próbował wtedy różnych sportów i przy tej okazji lokalna telewizja nakręciła o nim reportaż. - Użalanie się nad sobą nic nie da - mówił 13-letni wtedy Hunter.


Trenerzy jednak rzadko dawali mu szansę pograć i głównie spędzał czas na ławce rezerwowych. Sam po latach mówił, iż albo nie wiedzieli, jak z nim postępować, albo bali się, iż zrobi sobie krzywdę. Przełomem było odkrycie przez niego lekkoatletyki i biegania. Choć nie od razu w tym brylował.
- Pamiętam zawody, podczas których byłem ostatni, a ludzie wciąż bili mi brawo. Zastanawiałem się, dlaczego to robili. Otóż doceniali, iż się w ogóle pojawiłem na bieżni mimo braku nóg. Nie znosiłem tego, bo nie widzieli we mnie sportowca. Widzieli dzieciaka z niepełnosprawnością. Wkręciłem się w bieganie, bo chciałem, by zobaczyli we mnie sportowca - wspominał Woodhall po latach w programie Ellen DeGeneres.
Wkręcił się na tyle, iż jako pierwszy w historii lekkoatleta po podwójnej amputacji dostał prestiżowe stypendium sportowe, gdy został studentem Uniwersytetu Arkansas. W paralimpiadzie zadebiutował już w Rio de Janeiro jako 17-latek i wrócił z dwoma medalami - srebrem wywalczonym na 200 m i brązem na 400 m. Ale sukcesy te nie od razu dały efekt w postaci zainteresowania uczelni wyjątkowym biegaczem.
- Po Rio byłem w najlepszej piątce w swojej kategorii wiekowej w kraju, licząc też pełnosprawnych, ale początkowo nie miałem oferty z żadnej uczelni. Sportowcy z niepełnosprawnością byli wtedy taką szarą strefą. Nie było wcześniej takiego przypadku jak mój. Niektórzy mówili, iż oszukuję, iż protezy dają mi przewagę. Takie coś usłyszałem m.in. podczas mistrzostw stanu - opowiadał cztery lata temu w wywiadzie telewizyjnym.


Na późniejszym etapie kariery doświadczył innych trudnych momentów. W Tokio był rozczarowany, gdy na 100 m zajął ostatnie, ósme miejsce. W Paryżu także musiał na tym dystansie przełknąć gorzką pigułkę - był szósty. Najboleśniejsze jednak było to, czego doświadczył w stolicy Francji rok wcześniej - tuż przed decydującym biegiem paralekkoatletycznych mistrzostw świata na 400 m, czyli jego ulubionej konkurencji, na skutek uszkodzenia jednego elementu rozpadła mu się proteza i nie udało się jej w pośpiechu naprawić. Gdy inni ruszyli, to on siedział przy swoim torze zrozpaczony, a żona próbowała go pocieszać.
- Trudno było patrzeć na to, jak szansa wymyka mi się w taki sposób z rąk. To była moja odpowiedzialność. Wrócę w przyszłym roku silniejszy i lepiej przygotowany - podkreślał później Woodhall.
Słowa dotrzymał - rok później w tym samym mieście osiągnął największy sukces w karierze. Jego determinacji nie zachwiało też to, iż dwa tygodnie przed rozpoczęciem paralimpiady stwierdzono u niego zakażenie koronawirusem.


Wzruszająca dedykacja paralimpijskiego złota. Nowy etap życia niezwykłej pary
Choć przy okazji każdego startu razem z żoną udzielają sobie ogromnego wsparcia i w pierwszej kolejności to sobie padają w ramiona, to złoto z Paryża 25-latek (zdobył tam też brąz w sztafecie) zadedykował komuś innemu. Tuż po przekroczeniu mety zdjął numer startowy, odwrócił go i pokazał jego tył do kamer - widniał tam napis: "Wyatcie Woodhallu, ten jest dla Ciebie". Potem opowiadał w wywiadzie, iż zmarły na raka w 2021 roku wujek od początku w niego wierzył i bardzo mu pomógł w rozwijaniu kariery sportowej.


- Na ostatnich 100 metrach potrzebowałem czegoś wyjątkowego i dostałem to. Nie muszę się zastanawiać skąd - dodał drżącym głosem po wywalczeniu złota w Paryżu. I po raz pierwszy publicznie wspomniał, iż jego ojciec został kiedyś adoptowany przez rodzinę Woodhallów.
- Zawsze mieliśmy poczucie, iż Woodhallowie to rodzina ludzi, którzy nie mają swojego miejsca, nie pasują. Wujek Wyatt stworzył dziedzictwo, które przetrwa na zawsze - opowiadał wciąż poruszony.
Wujek długo był też jego trenerem. Od kilku lat pracuje zaś z Travisem Geopfertem, który jest również szkoleniowcem Tary. Igrzyska w Paryżu były pierwszymi, do których małżonkowie przygotowywali się wspólnie.
- Jestem pewny, iż żadne z nas nie byłoby na tym poziomie, gdyby nie wsparcie, jakie sobie dajemy nawzajem i jakie mamy od naszego teamu. Tara wiele mnie nauczyła, m.in. mocy samoafirmacji i pozytywnego wpływu prowadzenia dziennika. To też lekcja, iż warto mierzyć wysoko. Kiedy oboje mówiliśmy, iż chcemy wywalczyć złoto w Paryżu, to wiele osób mówiło nam, iż zwariowaliśmy. Ale każdego dnia pojawialiśmy się na treningu, dawaliśmy z siebie wszystko i to jest efekt. Marzenia się spełniają, czasem po prostu zajmuje to trochę czasu - podsumował Woodhall.


Teraz razem z żoną zaczynają nowy etap - dołączyli ostatnio do swojego szkoleniowca, który został dyrektorem sekcji lekkoatletycznej Uniwersytetu Stanu Kansas. Będą tam kontynuować przygotowania pod okiem Geopferta, a Davis-Woodhall ma dodatkowo pracować na uczelni jako asystentka trenera. Czy planują za cztery lata wystąpić w igrzyskach w Los Angeles? Przy odpowiedzi nie wahają się ani chwili. A relacje z przygotowań do tej imprezy na pewno będzie można śledzić w ich mediach społecznościowych.
Idź do oryginalnego materiału