Temat od dwóch lat wydawał się zamknięty: 28-letnia Gabriela Grzywińska, pomocniczka mająca 42 występy w reprezentacji Polski, została w Zenicie St. Petersburg, więc przestała być powoływana do kadry. Koniec, kropka. Aż nagle, pod koniec zeszłego roku, gdy na fali awansu do mistrzostw Europy wzrosło zainteresowanie kobiecą piłką, odgrzebano tę sprawę, a Grzywińskiej doklejono łatkę "drugiego Rybusa". Wtedy wielu kibiców usłyszało o niej po raz pierwszy. I nie kryło oburzenia, iż Polka, mimo wojny, kontynuuje karierę w Rosji.
REKLAMA
Zobacz wideo Idol z dzieciństwa Jakuba Koseckiego? "Chciałem być jak on"
Wywiad w rosyjskich mediach. W Polsce "wszyscy oszaleli"
W grudniu była o to pytana selekcjonerka, debatowali eksperci, dyskusja przetoczyła się też przez media społecznościowe. Ale sama Grzywińska milczała. Przekazała Sport.pl, iż na razie nie chce się wypowiadać. Kilka dni temu udzieliła jednak - miejscami szokującego - wywiadu rosyjskiemu portalowi Sport24.ru. Zachwala w nim i Petersburg, i Rosję w ogóle. Muzykę, seriale, jedzenie. Żartuje z utrwalanych w Polsce stereotypów. Podkreśla też, iż nie przeniosła się do Zenita dla pieniędzy, bo zaoferowano jej tylko nieznacznie wyższą pensję niż w Medyku Konin, a dlatego, by "pokazać wszystkim, iż w Polsce istnieje kobieca piłka nożna".
I właśnie o Polsce najwięcej mówi w dalszej części rozmowy: iż zaraz po transferze nikt w kraju nie miał do niej pretensji, nikt jej nie krytykował, ale "potem wszyscy oszaleli" i zaczęli mówić o niej okropne rzeczy, a choćby pisali, iż ma nie wracać do Polski, bo zostanie zabita. "Wszyscy oszaleli" prawdopodobnie wtedy, gdy Rosja zaatakowała Ukrainę i rozpoczęła na jej terenie pełnoskalową wojnę, ale w wywiadzie nie zostaje to ujęte wprost. Słowo "wojna" również nie pada ani razu.
Zamiast tego Grzywińska mówi, iż znalazła się "wtedy", czyli po ataku Rosji na Ukrainę, pod olbrzymią presją, bo "w PZPN niemal od razu powiedzieli, iż jeżeli chcę grać w reprezentacji, mam zmienić drużynę". Płakała, miała problem, by wyjść na trening. Bo dla niej - co podkreśla - sport nie jest sprawą polityczną, a Rosja okazała się bezpiecznym, komfortowym krajem, w którym znalazła wielu przyjaciół. Traktuje ją wręcz jako "drugi dom". Nie myślała więc, by go opuścić. Tym bardziej, iż miała "długoterminowy kontrakt". W Polsce za to często słyszała, iż jej miejsce jest w kuchni, a jej koleżanki z krótkimi włosami nazywane były mężczyznami. Na szczęście w Rosji podobne uprzedzenia są jej zdaniem ograniczone do minimum, kibice dają wsparcie, wypełniają stadiony i jeżdżą na mecze wyjazdowe. Obywatelstwa rosyjskiego jednak nie chce. Marzy za to, by "być docenioną jako piłkarka i jako osoba, która mimo wszystko pozostała w Rosji".
Grzywińska odnosi się też do braku powołań do kadry. - Pewnego dnia trenerka reprezentacji została zapytana, dlaczego do mnie nie zadzwoniła. Odpowiedź była niezwykle dziwna: "trudno jest teraz śledzić ligę rosyjską. Poza tym poziom spadł, a silne zawodniczki odeszły". Zasugerowała, iż zdobywałam tak dużo bramek, bo poziom ligi spadł. Po pierwsze, zastanawiam się, jak doszła do takiego wniosku, skoro sama powiedziała, iż trudno jest śledzić Rosję? Po drugie, opinia, iż najmocniejsze zawodniczki opuściły Rosję jest błędna. Tutaj wszystko jest świetne. A słowa trenerki reprezentacji Polski tłumaczę bardzo prosto: po prostu nie miała innych argumentów, by wyjaśnić, dlaczego nie zostałam powołana.
Z wywiadu Grzywińskiej wyłania się następujący obraz: PZPN - bezduszny, nałożył na nią presję, postawił ultimatum, a przecież miała podpisany "długoterminowy" kontrakt. Selekcjonerka - dziwnie tłumaczy brak powołań i nie ma argumentów. Kobieca piłka w Polsce natomiast - jest zacofana.
Ale to zakrzywiony obraz. W Sport.pl krok po kroku opisujemy, jak wyglądało odsunięcie Grzywińskiej od reprezentacji Polski.
Sytuacja Grzywińskiej była inna niż Rybusa. Selekcjonerka dała jej czas
Był kwiecień 2022 r., od blisko dwóch miesięcy trwała pełnoskalowa wojna w Ukrainie, a kobieca reprezentacja Polski szykowała się do eliminacyjnych meczów z Armenią i Norwegią. Grzywińska już od roku była piłkarką Zenita. Dostała jednak powołanie i wystąpiła w obu spotkaniach, a sprawa przeszła bez echa. Kolejne zgrupowanie wypadało w czerwcu i do tego czasu przetoczyła się już przez Polskę emocjonalna dyskusja, co zrobić z reprezentantami, grającymi w rosyjskich klubach - Maciejem Rybusem, Grzegorzem Krychowiakiem i Sebastianem Szymańskim. Grzywińska niekiedy była z nimi wrzucana do jednego worka, poniekąd na zasadzie ciekawostki: "Hej, mamy w Rosji nie tylko piłkarzy, ale też piłkarkę. Co z nią?".
Odpowiedzi musiała udzielić selekcjonerka. Nastroje społeczne były oczywiste - kto gra w Rosji, nie może grać w kadrze. Czesław Michniewicz, ówczesny selekcjoner męskiej reprezentacji, raptem kilka dni wcześniej ogłosił, iż nie będzie powoływał Rybusa, bo ten podpisał kontrakt ze Spartakiem Moskwa. Przyznał też, iż czeka aż z Rosji odejdą Krychowiak i Szymański. Ale selekcjonerka Nina Patalon wiedziała, iż sytuacja Grzywińskiej jest inna, co tłumaczyła również najważniejszym osobom w federacji. I wysłała jej powołanie, a później wpuściła na boisko na pół godziny w meczu z Islandią. Ale wtedy już kwestia jej powołania zdominowała zgrupowanie. Dziennikarze pytali o to w wywiadach, rozmawiali o tym przed treningami. Piłkarki prowadziły rozgrzewkę, a tuż za boczną linią trwała dyskusja, czy Grzywińska powinna w ogóle teraz być razem z nimi. Sprawa zaczynała wpływać na drużynę. Sama piłkarka otrzymywała w mediach społecznościowych zastraszające wiadomości.
Grzywińska należy do złotego pokolenia polskich piłkarek, które w 2013 r. zdobyły złoty medal na mistrzostwach Europy do lat 17. W tej kadrze grały m.in. Kinga Szemik, Paulina Dudek, Sylwia Matysik, Ewelina Kamczyk i Ewa Pajor, które dziś są podporą pierwszej reprezentacji. W meczu finałowym Grzywińska grała w pierwszym składzie i jeszcze w tym samym roku zadebiutowała w dorosłej kadrze. W kolejnych latach była jej podstawową piłkarką – w 2020 r., jeszcze przed transferem do Rosji, grała w niemal wszystkich spotkaniach eliminacji mistrzostw Europy. Nie była gwiazdą, ale podstawową defensywną pomocniczką. Dziś trudno oszacować jej poziom i odpowiedzieć na pytanie, czy gdyby nie grała w Rosji, wciąż byłaby podstawową piłkarką kadry. W ostatnich dwóch latach zniknęła bowiem z radarów, a w Zenicie zmieniła pozycję – gra dziś znacznie bardziej ofensywnie i strzela sporo goli. W poprzednim sezonie została królową strzelczyń z 19 trafieniami, mimo iż w Polsce nigdy nie słynęła ze zdobywania bramek. Tak się rozwinęła? A może poziom ligi rosyjskiej znacznie się obniżył?
Patalon od początku podeszła do sprawy Grzywińskiej z empatią. Zwracała uwagę dziennikarzom i pracownikom federacji, iż pomocniczka podpisała kontrakt z Zenitem rok przed wybuchem wojny, a realia kobiecej i męskiej piłki znacząco się różnią. jeżeli zawodniczka ma obowiązujący kontrakt, szanse na zmianę klubu spadają, bo transfery gotówkowe wciąż są rzadkością. Najczęściej piłkarki zmieniają kluby za darmo, gdy wypełnią umowę. Również zarzut, który padał w kontekście Rybusa, iż miał komfort finansowy, by przeorganizować swoje życie, nie dotyczył Grzywińskiej. Piłkarki na jej poziomie nie zarabiają tyle, by zgromadzić pokaźne oszczędności i móc ot tak przenieść swoje życie do innego kraju. Po latach gry w Polsce to właśnie kontrakt w Zenicie miał być dla niej sporym przeskokiem i okazją do zarobienia większych pieniędzy. W sztabie trenerskim reprezentacji realnie oceniali też jej pozycję na rynku - pod względem sportowym, finansowym i organizacyjnym trudno byłoby jej dostać równie korzystną propozycję z zachodniej Europy. Chcieli dać jej czas.
Nina Patalon: "Umowa z Zenitem wygasała w grudniu 2022 roku"
Mimo wszystko, sytuacja była jasna - Grzywińska w końcu musiała znaleźć nowy klub, by dalej grać w reprezentacji. - Rozmawiałyśmy w tej sprawie wielokrotnie. Mogła liczyć na nasze wsparcie. Powiedziałam jej wyraźnie: "Masz czas do końca kontraktu, by znaleźć nowy klub". Jej umowa z Zenitem wygasała w grudniu 2022 r. i wiedziała, iż do tego czasu jestem gotowa na nią poczekać. We wrześniu miałyśmy kolejne zgrupowanie i nie została na nie powołana. W grudniu, przed świętami, znów do niej zadzwoniłam. Dostałam wtedy informację, iż zostaje w Rosji - opowiada Patalon i podkreśla: - Gabrysia tam została, czyli sama zdecydowała, iż nie będzie jej w reprezentacji.
Od osoby będącej blisko reprezentacji słyszymy, iż wcześniej Grzywińska wydawała się rozumieć, dlaczego musi zmienić klub. Mówiła, iż się nad tym zastanawia, iż rozgląda się po rynku, iż agentka szuka jej nowego klubu, ale nigdy jednoznacznie nie zadeklarowała, iż zdecyduje albo nie zdecyduje się na zmianę. Pytamy Patalon, czy zna powody, dla których ostatecznie Grzywińska zdecydowała się dalej grać w Rosji. - Każdy człowiek ma prawo do swoich decyzji. Jednocześnie każdy dorosły człowiek bierze pełną odpowiedzialność za swoje wybory. Nie wiem jednak, co dokładnie motywowało zawodniczkę do podjęcia takiej decyzji, bo po tym jak ją ogłosiła, już więcej nie rozmawiałyśmy - mówi selekcjonerka reprezentacji Polski.
Nasi pozostali rozmówcy nie mają wątpliwości - Grzywińska zarabia w Rosji znacznie więcej niż zarabiała w Polsce. Mowa choćby o kilkukrotnej przebitce. W Europie trudno było jej znaleźć klub, który zaproponowałby podobne warunki jak Zenit.
- Decyzja o braku powołań jest również uzasadniona od strony czysto sportowej - zaznacza Patalon. - Z uwagi na sytuację międzynarodową bardzo trudno jest monitorować tamtejsze rozgrywki. Najlepsze zawodniczki z zagranicy opuściły tę ligę. Nie ma już Amerykanek czy piłkarek z Europy. Rosyjskie kluby nie grają na arenie międzynarodowej. To wszystko radykalnie obniża sportową jakość tamtejszych rozgrywek. Mam do dyspozycji Adriannę Achcińską, Tanję Pawolek, Milenę Kokosz, Dominikę Grabowską, Ewelinę Kamczyk, Klaudię Słowińską, Natalię Wróbel… Znam jakość tych zawodniczek. Różnie mogę ustawić środek pola, bo konkurencja jest bardzo duża. Nasza reprezentacja zbudowała się przez ostatnie dwa lata się zbudowała, a te piłkarki odegrały w tym istotną rolę. Nasza drużyna ma już swoje DNA. Dla mnie zawsze najważniejszy jest kolektyw - tłumaczy.
Na koniec pytamy, jak selekcjonerka odebrała sam wywiad Grzywińskiej dla rosyjskiego portalu - czy dziwi ją decyzja podjęta przez piłkarkę, by go udzielić i karmić rosyjską propagandę. - Nie chcę tego komentować - ucina.