Iga Świątek była o dwa punkty od tego, by w pierwszym secie ubiegłorocznego pojedynku z Wiktorią Azarenką w Dosze stracić podanie i znaleźć się w trudnej sytuacji. Zamiast tego wygrała wszystkie dziewięć pozostałych gemów, zamykając efektownie pojedynek z waleczną Białorusinką. "Co ja mam zrobić, by zdobyć punkt?!" - taka myśl mogła pojawić się w głowie Azarenki" - podsumowali drugą partię w wykonaniu Polki komentatorzy Canal+.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek zawiodła? "Nie było czego zbierać"
Azarenka betonową księżniczką. Świątek o dwa punkty od kłopotów
Zajmująca 34. miejsce w światowym rankingu Azarenka w tym roku skończy 36 lat i najlepsze czasy w tenisowej karierze ma już raczej za sobą. Była liderką listy WTA przez 51 tygodni, ale od prawie dziewięciu lat nie ma jej w czołowej dziesiątce (kilka razy w tym czasie się o nią ocierała). Po raz ostatni wygrała singlowy turniej w 2020 roku. Nie brzmi to jak opis rywalki, która może być we wtorek poważnym zagrożeniem dla będącej drugą rakietą świata Świątek. Ale jeżeli Białorusinka na jakiejś nawierzchni może być wciąż niebezpieczna, to przede wszystkim właśnie na twardej.
To na niej wywalczyła 20 z 21 tytułów. To na niej zdobyła oba tytuły wielkoszlemowe (Australian Open 2012 i 2013) i trzykrotnie wystąpiła w finale (US Open 2012, 2013 i 2020). To na niej też w 2023 roku dotarła w Australian Open do półfinału, pierwszego w Wielkim Szlemie od niemal trzech lat i jak na razie ostatniego. To na niej również zmierzy się z Polką teraz w Dubaju i to też na niej rywalizowały 12 miesięcy temu w Dosze.
Wtedy Świątek zaczęła spotkanie od przełamania, ale kolejne osiem punktów trafiło na konto tenisistki pochodzącej z Mińska. Faworytka efektowne winnery przeplatała błędami, a Białorusinka robiła wrażenie stabilną grą we własnych gemach serwisowych - w trzech kolejnych straciła łącznie tylko dwa punkty. W pewnym momencie w małych opałach była Polka, która przy własnym podaniu przegrywała 3:4 i 15:30. Zażegnała jednak niebezpieczeństwo i to był przełomowy moment. W zdobyciu kluczowego dla losów partii przełamania pomogła jej zdobyć rywalka, która dziewiątego gema oddała po podwójnym błędzie serwisowym. Świątek takiej szansy nie zmarnowała.
Walenie głową w mur. "Załamana i sfrustrowana". Świątek wychwala Azarenkę
Pierwszy set tego meczu trwał 44 minuty, drugi o 13 minut krócej. Tyle iż o ile wysiłki Azarenki sprawiły, iż w pierwszym do końca liczyła się w walce o zwycięstwo, o tyle w drugim tylko waliła głową w mur. Co z tego, iż wciąż biegała po całym korcie, kiedy niemal każde przyśpieszenie akcji przez Świątek kończyło się spóźnieniem Białorusinki.
Po jednej z popisowych akcji Polki komentatorzy Canal+ stwierdzili: "To taka wymiana, po której rywalka może poczuć się naprawdę załamana i sfrustrowana". A Azarenka dość gwałtownie zaczęła okazywać tę frustrację. Gdy na koniec pierwszego gema jej skrót wylądował w siatce, rzuciła rakietą o kort. I nie był to jedyny raz, bo też złościła się i wykrzykiwała coś w kierunku osób siedzących w jej boksie.
Polka zaś robiła swoje i efektownie przypieczętowała 70. wygrany mecz w imprezach WTA rangi 1000 (w tym roku w ćwierćfinale w Dosze zaliczyła 100. takie zwycięstwo). Obie z Białorusinką miały na koncie wcześniej dwa triumfy w katarskim turnieju i wiadomo było, iż tylko jedna z nich zachowa wtedy szanse na to, by zostać pierwszą tenisistką w historii, która wygra tę imprezę po raz trzeci.
Świątek dokonała tego właśnie dwa dni później. Po ćwierćfinale jednak poświęciła wiele miejsca na komplementy dla Azarenki, która zdobyła swój pierwszy tytuł wielkoszlemowy, gdy Polka miała niespełna 11 lat. - Vika to wielka mistrzyni. Kiedy byłam młodsza, to oglądałam ją na korcie, a ona ona wciąż utrzymuje wysoki poziom. Dzielenie z nią teraz kortu to abstrakcja. Bardzo ją szanuję. Zwłaszcza iż jest mamą. Nie wiem, jak ona sobie radzi z tym wszystkim w tourze i z opieką nad synkiem. Jest wzorem. Cieszę się, iż mogę grać przeciwko takim zawodniczkom - podkreśliła wtedy Polka.
Azarenka miała nosa ws. Świątek. Czy Białorusinka pójdzie w ślady Ostapenko?
Był to - pod względem wyniku - najbardziej jednostronny mecz tych tenisistek. kilka więcej - bo jednego gema - udało się Azarence ugrać trzy lata temu w 1/8 finału w Rzymie. A najbardziej zacięte spotkanie stoczyły niespełna pół roku wcześniej - w ćwierćfinale w Adelajdzie Świątek wygrała w trzech setach. Jedyne zwycięstwo w tej rywalizacji Białorusinka odnotowała w drodze do swojego ostatniego finału wielkoszlemowego. W trzeciej rundzie US Open 2020 pokonała Polkę 6:4, 6:2. Po tamtym spotkaniu to ona chwaliła grę młodszej o 12 lat przeciwniczki i zwiastowała jej przyszłe sukcesy.
- To bardzo utalentowana dziewczyna. Myślę, iż ma przed sobą naprawdę świetlaną przyszłość - zaznaczyła wtedy Azarenka.
I miała nosa - miesiąc później Świątek zdobyła swój pierwszy z dotychczasowych pięciu tytuł wielkoszlemowy. Będąca wtedy 54. rakietą świata 19-latka triumfowała w Roland Garros, przesuniętym wyjątkowo na jesień z powodu pandemii COVID-19.
W Dubaju Polka rozpocznie występ właśnie od meczu drugiej rundy z Białorusinką (w pierwszej miała tzw. wolny los), która ma za sobą pierwsze przetarcie w tej imprezie. I to niełatwe - na otwarcie pokonała w trzech setach Ukrainkę Anhelinę Kalininę. Świątek przeniosła się do Zjednoczonych Emiratów Arabskich po tym, jak została rozbita w półfinale w Dosze przez Jelenę Ostapenko 3:6, 1:6. Czy Azarenka, która przed dotarciem do Dubaju wygrała w tym sezonie tylko jeden mecz, ma szansę pójść w ślady Łotyszki? Wydaje się to mało prawdopodobne, ale uważać na nią na pewno będzie trzeba. Zwłaszcza iż mowa o spotkaniu na korcie twardym.