Pierwszy taki gol w dziejach Ekstraklasy! I od razu brutalna zemsta

2 godzin temu
Piłkarskie grzechy odebrały zwycięstwo Motorowi Lublin! Zespół z Lubelszczyzny zmarnował wiele doskonałych szans na gola i zszedł na przerwę z tylko jednobramkowym prowadzeniem. Potem mocno zwolnił, dając Wiśle Płock szansę, na powrót do meczu, który powinni mieć dawno przegrany. Skorzystali. Beniaminek wyrównał i zremisował 1:1 w Lublinie po golu, jakiego w całej historii Ekstraklasy wcześniej nie było, a także kontrowersji w samej końcówce.
Wisła Płock nie odpuszcza Górnikowi Zabrze w walce o miano rewelacji rundy jesiennej w Ekstraklasie. A może choćby go przebija, bo mimo wszystko droga od średniaka z potencjałem na więcej do lidera Ekstraklasy jest krótsza niż ta od beniaminka do wicelidera. Płocczanie imponują przygotowaniem taktycznym i bronią się najlepiej w lidze (tylko 9 goli straconych w trzynastu meczach), a o ich defensywnej sile przekonała się ostatnio Pogoń Szczecin, która poległa w Płocku 0:2. Wisła nie przegrała w lidze od 19 września (0:1 z Jagiellonią) i chciała podtrzymać tę serię w starciu z Motorem Lublin, który tydzień wcześniej przełamał serię sześciu meczów bez wygranej, pokonując Widzew Łódź aż 3:0.

REKLAMA







Zobacz wideo Cezary Kucharski o Robercie Lewandowskim: Do końca życia będę z nim walczył. W Wigilę się nie spotkamy



Trafili raz, a potem zaczął się dramat. Ile sytuacji zmarnował Motor?
Taki triumf potrafi zdjąć presję mentalną z drużyny i dodać jej skrzydeł niemal z miejsca. Jednak mimo to przebiegiem pierwszej połowy mogliśmy być zszokowani. Motor zdominował Wisłę pod każdym kątem. Płocczanie w tym sezonie w Ekstraklasie nie stracili jeszcze ani razu więcej niż jednego gola w meczu. Tymczasem w Lublinie do przerwy powinni byli przegrywać bardzo wysoko. Zaczęło się już w 4. minucie, gdy do siatki trafił Fabio Ronaldo. Portugalczyk dobił uderzenie głową Karola Czubaka, które uderzyło w słupek.








Wisła, znana w tym sezonie ze stoickiego spokoju na boisku, wyglądała na spanikowaną. Już w 13. minucie piłka znów trafiła do ich siatki. Czubak wykorzystał tragikomedię w obronie rywali, gdy najpierw Tavares fatalnie wybił piłkę wysoko do góry, a potem Leszczyński poślizgnął się i nie zdążył uprzedzić napastnika Motoru. Jednak płocczanie więcej niż rozumu mieli szczęścia, bo Czubak był na małym spalonym, przez co gola nie uznano. Gospodarze nie podwyższyli, ale w 30. minucie mieli do tego kolejną wspaniałą okazję. A mianowicie rzut karny za zagranie ręką Andriasa Edmundssona. Do piłki podszedł Bartosz Wolski i... uderzył koszmarnie. Słabo, blisko bramkarza. Leszczyński wyczuł to bez trudu i pewnie złapał piłkę.








Mało niewykorzystanych szans? Najwyraźniej mało, bo w 40. minucie Fabio Ronaldo nie trafił z kilku metrów na prawie pustą bramkę, po tym jak Leszczyński nie zdążył zablokować podania Lubereckiego. Po pierwszej połowie pół Ekstraklasy mogło się zastanawiać, jakim cudem ta żelazna defensywnie Wisła Płock wyglądała w obronie, jakby jej zawodnicy zapomnieli, po co są na boisku. Zaś Motor zastanawiał się, jakim jeszcze większym cudem zeszli do szatni prowadząc tylko 1:0, a nie co najmniej trzy razy wyżej.
Pierwszy taki gol w dziejach Ekstraklasy. I od razu brutalna zemsta
Po przerwie emocje w tym spotkaniu znacząco się zmniejszyły. Motor nie atakował już z taką pasją, jak w pierwszej połowie, co mogło dziwić, biorąc pod uwagę, iż prowadzili ledwie jednym golem. Zaś Wisła czuła się tak, jak jej rywale zwykle przeciwko nim. Ich każda ofensywna akcja była tak samo frustrująco nieudana jak poprzednia.



Nad Motorem jednak cały czas wisiała ta nieskuteczność z pierwszej połowy. Wisiała, aż w końcu spadła na ziemię i przygniotła lublinian. Wystarczył jeden stały fragment gry, dośrodkowanie w pole karne i zgranie piłki głową przez Marcusa Haglinda-Sangre, a Andrias Edmundsson również głową trafił w 77. minucie na 1:1. Stał się przy okazji pierwszym strzelcem gola z Wysp Owczych w historii Ekstraklasy.
Motor popełnił dwa ogromne grzechy. Zmarnował absurdalną liczbę okazji bramkowych oraz mocno zwolnił przy prowadzeniu tylko jednym golem. Piłkarscy bogowie tego wybaczyć nie mogli, a w dodatku kilka minut po golu z kilku metrów w bramkę nie trafił Mathieu Scalet. Rażąca nieskuteczność gospodarzy. Doprawiona pechem, co objawiło się w 90. minucie.
Co wydarzyło się w końcówce?! Trener Motoru nie mógł uwierzyć
Znów najważniejszy okazał się stały fragment gry i zgranie piłki głową. Gol na raty, bo najpierw strzelał Czubak, co Leszczyński jeszcze wybronił, ale wobec dobitki Mathieu Scaleta był już bezradny. Rezerwowy okazał się asem z rękawa trenera Stolarskiego. Ale! Okazało się, iż w walce o piłkę faulowany był jeden z zawodników Wisły, który mógł potencjalnie wybić piłkę. Sędzia Damian Sylwestrzak analizował to na monitorze VAR i w końcu anulował gola. Trener Mateusz Stolarski był wściekły, rzucił kurtką o ziemię, ale nic nie mógł zrobić. Los był dziś zawodnikiem Wisły, która znów nie straciła więcej niż jednego gola i cudem uratowała ten remis.
Motor Lublin - Wisła Płock 1:1 (Ronaldo 4 - Edmundsson 77')

Motor: Brkić - Stolarski, Bartos, Najemski (66. Matthys), Luberecki - Rodrigues, Samper (74. Łabojko), Wolski - Król, Czubak, Ronaldo (66. Van Hoeven)
Trener: Mateusz Stolarski
Wisła: Leszczyński - Haglind-Sangre, Kamiński, Edmundsson - Rogelj (73. Custović), Kun, Tavares (46. Mijusković), Pacheco (46. Salvador), Lecoeuche - Sekulski (58. Niarchos), Jurić
Trener: Mariusz Misiura
Sędzia: Damian Sylwestrzak (Wrocław)
Żółte kartki: Stolarski, Najemski (Motor) - Sekulski, Hiszpański, Edmundsson, Salvador, Mijusković (Wisła)
Idź do oryginalnego materiału