Pięć szybkich wniosków: Resovia – Lech 1:0

kkslech.com 2 godzin temu

Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w uproszczeniu dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.

OSTRZEŻENIE NIE POMOGŁO

Trener Niels Frederiksen postanowił zarotować, wszyscy spodziewali się zmian, jednak nie akurat tych konkretnych. I tak na prawej obronie pierwszy raz od początku zagrał Ian Hoffmann, w środku pola Stjepan Loncar z Filipem Jagiełło, a na lewej obronie Maksymilian Pingot. Lech Poznań w eksperymentalnym składzie, ale w tym samym systemie chciał gwałtownie zdominować Resovię, równie gwałtownie można było zobaczyć, iż Bryan Fiabema nie nadaje się do gry, ponieważ spowalniał wszystkie akcje, źle dośrodkowywał, tracił piłki lub niecelnie podawał. Jednocześnie Lech równie gwałtownie dostał ostrzeżenie w postaci kontry w 8 minucie, po której 2 razy świetnie interweniował Filip Bednarek, a na końcu uratował nas jeszcze słupek. To ostrzeżenie nie pomogło, w 16 minucie Resovia wyszła z następną kontrą, tym razem po akcji lewą stroną piłka została wycofana, za Hebelem nikt nie wrócił, zawodnicy rywala w tej sytuacji mieli mnóstwo miejsca i na końcu po uderzeniu z daleka gospodarze objęli prowadzenie. Po tej sytuacji Lech Poznań wciąż grał wolno, przewidywalnie, momentami ratował się nieprzemyślanymi uderzeniami z dystansu i nadziewał się na kolejne kontry. W tym meczu Kolejorz taktycznie wyglądał fatalnie, szybkie przechodzenie z obrony do ataku przez Resovię było dla nas dużym problemem, eksperymentalny skład w środku pola miał wpływ na to, jak Lech bronił oraz jak atakował. W pierwszej połowie zawiedli wszyscy, ale to środek pola + ewentualnie boczni obrońcy wyglądali choćby gorzej niż skrzydłowi.

BICIE W GŁOWĄ W MUR

Trener Niels Frederiksen gwałtownie zareagował, w przerwie przeprowadził dwie zmiany, później kolejne dwie wymieniając najsłabsze ogniwa oraz wprowadzając podstawowych piłkarzy. Lech Poznań jednak bił głową w mur, na dodatek już w 50 minucie uratowała nas poprzeczka. Kolejorz nie miał kontroli nad boiskowymi wydarzeniami, nie stwarzał groźnych sytuacji, a pojedyncze celne strzały dobrze bronił Gliwa. Dopiero po 70 minucie Lech Poznań zdominował Resovię, czyli zrobił to, co powinien zrobić od pierwszej minuty. Wtedy rzeszowianie nie umieli wyprowadzić już choćby żadnej kontry, cofnęli się całym zespołem i nie było w tym nic dziwnego, ponieważ przeciwnik nastawił się już na obronę wyniku. Rywal grał mądrze, dobrze bronił przy okazji stałych fragmentów gry, czasem wychodząc za własną połowę umiał we właściwym momencie doprowadzić do faulu. Lech Poznań mając aż 63% posiadania piłki oddał dziś aż 24 strzały, ale zaledwie 5 z nich wybronił Gliwa. Można oczywiście mówić o dobrej postawie bramkarza co nie zmienia faktu, iż Kolejorz bijąc głową w mur rzadko sprawdzał jego umiejętności, nie radził sobie w ataku pozycyjnym, po stałym fragmencie gry stworzył sobie tylko jedną sytuację, po której uderzył Kozubal i to byłoby na tyle. choćby w grze 11 na 10 od 82 minuty nie pachniało bramką dla Lecha Poznań, w powietrzu unosił się tylko zapach wstydu oraz kompromitacji.

TO NIE MIAŁO PRAWA SIĘ WYDARZYĆ

Trener Resovii chyba przestraszył się Lecha, uznał awans za dużą niespodziankę, więc postanowił wystawić mocno rezerwowy skład i tak jakby skupić się na lidze. Tymczasem rezerwowi Resovii na tle Lecha dali z siebie wszystko, długo utrzymujący się wynik 1:0 pozwolił wpuścić na murawę podstawowych piłkarzy, z którym poznaniacy już zupełnie sobie nie radzili. Lider Ekstraklasy po serii zwycięstw oraz passie bez straty gola skompromitował się tak jak dawne zespoły Kolejorza w Oleśnicy, Stalowej Woli, Legnicy, Grudziądzu czy w Pszowie. Taka porażka, z takim rywalem i grającym w takim składzie nie miała prawda się przydarzyć, drużyna Lecha Poznań notująca bardzo słaby 2024 rok, który nie pomógł zapomnieć o Trnawie nie miała prawa nikogo zlekceważyć, grać na 50% swoich możliwości czy nie strzelić gola w Rzeszowie. Lech się ośmieszył, skompromitował, przyniósł wstyd, odpadł z Pucharu Polski 2024/2025 już po jednym meczu i na to trofeum poczeka sobie minimum przez 17 lat. Dnia 26 września 2024 doszło do jednej z największych kompromitacji w historii klubu, do której doprowadzili m.in. sprowadzeni latem piłkarze czy Niels Frederiksen, który udowodnił, iż jego pucharowe hańby w Danii nie były przypadkiem. Mecz z Resovią będzie wspominamy przez wiele, wiele lat, teraz przez wiele sezonów kibice piszący czy mówiący często o „mokrych szmatach” będą obawiali się gry z teoretycznie słabszymi rywalami.

WERYFIKACJA

Dziś został zweryfikowany Niels Frederiksen i jego przygotowanie do gry co 3-4 dni. Pierwszy egzamin nie wypalił, choć wszyscy w Lechu Poznań wiedzieli, jak ważne jest to spotkanie. Ostatnio graliśmy w niedzielę, dziś jest czwartek, a jednak Duńczyk wystawił eksperymentalny skład pełen nieprzygotowanych motorycznie, mentalnie i taktycznie zawodników. To spotkanie pokazało zaległości treningowe, jakie przez cały czas ma Filip Jagiełło czy Stjepan Loncar, skąd zostali wyciągnięci Bryan Fiabema oraz Ian Hoffmann, którzy nie poradzili sobie z II-ligowcem oraz czemu Maksymilian Pingot jest żelaznym rezerwowym oraz dlaczego nim pozostanie. Lech Poznań mający w tym sezonie na głowie tylko polską ligę i klub, który czeka na Puchar Polski od ponad 16 lat nie ma prawa tak podejść do meczu, trener mający za sobą tyle pucharowych kompromitacji w Danii nie miał prawa zlekceważyć kogokolwiek, a jednak wystawił skład, który okazał się nietrafiony. Lech Poznań nie przegrał z Resovią, bo ta zagrała galaktyczną piłkę. Przegrał, bo był źle przygotowany taktycznie i mentalnie, oddał tylko 5 celnych strzałów, nie miał pomysłu na prowadzenie ataku pozycyjnego, skład był zbyt mocno rezerwowy, a trener Niels Frederiksen nie trafił do głów zawodników Lecha Poznań tak jak dawniej do głów piłkarzy Brondby Kopenhaga ośmieszając siebie i nasz klub. Oczywiście, nie można także zapomnieć o nowych nabytkach, wszyscy dziś zawiedli, tragicznie wyglądał choćby Patrik Walemark, który choćby będąc nieprzygotowany powinien pokazać więcej jakości.

WSZYSTKO PADŁO

Czasami są takie mecze, po których wszystko siada. Rok temu takim spotkaniem był Spartak Trnava, po którym na wielu polach Lech Poznań już się nie podniósł, choć czasami wygrywał notując we wrześniu 2023 choćby serię 3 kolejnych zwycięstw. Czy Resovia Rzeszów tak samo zniczy Kolejorza? Nie wiadomo. Na razie można obawiać się niemal tradycyjnego, corocznego jesiennego kryzysu, który dotykał Lecha nagle. Na razie nagle poznaniacy odpadli z Pucharu Polski, odpadli niespodziewanie, sensacyjnie, niestety zasłużenie, przez co znowu czeka nas wszystkich mało emocji, 3-4 mecze w miesiącu i walka na jednym froncie o jedno trofeum. Niemniej jak kibice Lech Poznań mają wierzyć w coś ważnego na koniec sezonu 2024/2025? Jak mają nie myśleć o tzw. „mokrej szmacie”? Jak mają nie bać się kogokolwiek, podchodzić z entuzjazmem, wiarą i nadzieją? Ślepo wierzyć w coś konkretnego? Nikogo nie mogą dziwić komentarze, które już zaczęły się pojawiać dosłownie wszędzie. Ostatnio pisaliśmy, iż Lech Poznań to klub, w którym należy cieszyć się chwilą, bo nie wiadomo, ile to jeszcze wszystko potrwa i kiedy się zakończy. Dnia 26 września 2024 właśnie się skończyło i to w najmniej spodziewanym momencie, a coś takiego boli podwójnie.

Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)

Idź do oryginalnego materiału