Pięć szybkich wniosków: Lech – Śląsk 1:0

kkslech.com 2 godzin temu

Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w uproszczeniu dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.

TRUDNA PIERWSZA POŁOWA

Śląsk Wrocław zaskoczył Lecha Poznań odważnym ustawieniem i równie odważnym zestawieniem, w którym nigdy wcześniej nie grał. W składzie rywala pojawiło się dwóch nominalnych napastników, z których jeden schodził bliżej lewej strony. Lech Poznań nie bardzo zwracał na to uwagę, od początku meczu starał się narzucić swój styl gry, szukał prostopadłych piłek, grał też wysokim pressingiem starając się odzyskiwać piłki zaraz po stracie. Tym razem nasz zespół natrafił na lepiej skoncentrowanego, zdyscyplinowanego taktycznie rywala, który ostatni raz grał o stawkę 1 września, więc nic dziwnego, iż był dobrze przygotowany do tego meczu. Śląsk grał z kontry, często na czas, na wynik 0:0, czekał na nasze błędy m.in. podczas wyprowadzania piłki i w ten sposób próbował coś stworzyć. Wrocławianie mieli prosty styl gry. Pressing na naszej połowie + długie piłki zagrywane za plecy wysoko ustawionych stoperów miały za zadanie uprzykrzyć nam grę w środkowej strefie oraz zaskoczyć pewnego siebie Kolejorza. Doszło choćby do czterech sytuacji, w których goście próbami uderzeń z daleka chcieli zaskoczyć Bartosza Mrozka i choćby przelobować go z bardzo dużej odległości. Na szczęście nasi obrońcy czy bramkarz w każdej sytuacji zachowali czujność, z przodu brakowało nam lepszych dośrodkowań z bocznych stref boiska oraz wykończenia po prostopadłych zagraniach do m.in. Afonso Sousy. Pierwsza połowa była trudna, zakończyła się bezbramkowym remisem, ale mimo taktycznej gry Śląska na 0:0 dało się ten mecz wygrać.

NIE IDZIE

Trener Niels Frederisen gwałtownie przeprowadził aż trzy zmiany. W przerwie boisko musiał opuścić Antoni Kozubal, już od 61 minuty grali inni dwaj skrzydłowi. Lech Poznań niestety bił głową w mur, miał jeszcze większą optyczną przewagę, jeszcze dłużej utrzymywał się przy piłce próbując na różne sposoby rozrywać szczelną defensywę Śląska Wrocław, ale żadne ataki nie przynosiły efektu. W tym meczu zaczęło pachnieć remisem lub jakąś przypadkową stratą czy kontrą, po której przeciwnik szczęśliwie zdobyłby gola i wygrał. Lechowi od 46 do 67 minuty grało się bardzo trudno, w tym czasie najlepszą sytuację stworzyliśmy po kontrataku, kiedy na murawie było trochę więcej miejsca, a z piłką mógł się rozpędzić aktywny Dino Hotić. W 60 minucie Bośniak przeprowadził indywidualną akcję zakończoną strzałem zza pola karnego, po którym piłka zatrzymała się na słupku.

GOL NA 1:0 I NERWY DO KOŃCA

Wreszcie, wreszcie w 68 minucie Lech zdobył gola i to po akcji, która nie zapowiadała tej bramki. Trochę takie od niechcenia dośrodkowanie Joela Pereiry, wrzutka na chaos, wrzutka do byle kogo, która akurat trafiła na głowę Bryana Fiabemy. Norweg zgrał piłkę na środek pola, gdzie dobrze odnalazł się Filip Szymczak. W końcu umiejętność zastawienia się z piłką okazała się pożyteczna, rezerwowy napastnik po przyjęciu piłki tyłem do bramki umiał skutecznie się obrócić i oddać strzał po koźle, po którym piłka wturlała się do siatki. Lech Poznań zdobył gola, na którego z przebiegu gry obiektywnie zasługiwał, jednak nikt nie spodziewał się bramki akurat z takiej przypadkowej akcji i dośrodkowania na chos. Niestety po tej bramce Lech Poznań nie poszedł za ciosem. Nie umieliśmy uspokoić gry w środku pola, najgroźniejsze szanse stwarzaliśmy po kontratakach, w których najczęściej brakowało dobrego ostatniego podania. Dopiero w końcówce, gdy Śląsk Wrocław stworzył sobie najlepszą szansę poprzez strzał Jezierskiego zablokowany przez Radosława Murawskiego, potrafili przetrzymać piłkę, zagrać trochę na czas, spokojniej i pewniej w środku pola.

TAK SIĘ GRA O COŚ WIĘCEJ

Za Lechem Poznań jedno z najcięższych spotkań tej jesieni, najtrudniejszy mecz od tego w Częstochowie. Zespół Śląska Wrocław po 3 tygodniach bez gry postawił się Kolejorzowi, taktycznie był dobrze przygotowany, skoncentrowany w defensywie, od 46 minuty nie udawał już choćby tego, jaki wynik go interesuje. Śląsk Wrocław piłkarsko był dużo słabszy od Lecha Poznań, który mimo wszystko natrafił na trudną przeszkodę, ale dał radę ją przeskoczyć. Jest takie powiedzenie, iż „szczęście sprzyja lepszym”, przy golu Lech miał trochę szczęścia, ale na boisku był lepszy, oddał 19 strzałów (7 celnych), miał 62% posiadania piłki i przebiegł 109,73 km, czyli o 6 kilometrów więcej od przeciwnika chcącego dziś przede wszystkim nie przegrać. Kolejorz nie pokazał wielkiej piłki, jednak po serii 5 kolejnych meczów ze Śląskiem bez wygranej pokonał w końcu tego przeciwnika odnosząc w sobotę 5 ligowe zwycięstwo z rzędu. Dodatkiem jest 6 kolejne czyste konto w PKO Ekstraklasie 2024/2025, w której niebiesko-biali na dobre zadomowili się na 1. miejscu w tabeli. Takimi zwycięstwami, jak dziś z wicemistrzem Polski czy tydzień temu z Mistrzem Polski nie gra się o europejskie puchary. Walczy się o coś więcej, trener Niels Frederiksen otwarcie o tym nie mówi, w tym materiale też nie trzeba o tym pisać. Chyba każdy z Was wie lub czuje, jaki jest cel.

KROK PO KROKU

Krok po kroku. Lech Poznań idzie krok po kroku, trener nie mówi otwarcie o co gramy, pozostaje na ziemi, po wygranych meczach regularnie mówi za to, co można by zrobić lepiej. Akurat dziś wiele rzeczy można było zrobić lepiej i z pewnością Lech Poznań zechce je poprawić, żeby przypadkiem nie liczyć wyłącznie na szczęście. Praca od początku cechuje drużynę Nielsa Frederiksena, który cały czas twardo stąpa po ziemi wiedząc, iż już dużo udało się zrobić, ale można i trzeba zrobić jeszcze więcej, żeby ten sezon był czymś wyjątkowym. Śląsk Wrocław postawił się Lechowi Poznań, jednak upór i konsekwencja naszej drużyny pozwoliła wyszarpać arcyważne 3 punkty, które umocniły Kolejorza na fotelu lidera Ekstraklasy. Teraz przed sztabem szkoleniowym następne egzaminy, test w postaci meczów co 3-4 dni. Już w czwartek gramy w Rzeszowie, po tym meczu Lech jedzie do Woli Chorzelowskiej koło Mielca, a stamtąd uda się do Kielc. Cel? Niezmienny. Prędzej czy później Lech w końcu straci gola, jednak piłkarsko stać go na odniesienie kolejnych 2 zwycięstw w ciągu 3 dni. Wygrana 26 września z II-ligową Resovią to wręcz obowiązek poznaniaków, nie będzie można powtórzyć choćby pamiętnego, wspominanego do teraz sezonu 2021/2022 bez wymaganego triumfu w Rzeszowie.

Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)

Idź do oryginalnego materiału