Pięć lat i koniec. Gwiazdor żegna się z klubem. "Zlewamy to do kibla"

1 tydzień temu
- To był całkowity paraliż. Po pierwszym secie trzeba było powiedzieć sobie, iż zlewamy to do kibla i jedziemy dalej, ale niestety cały czas nam to towarzyszyło - ocenił Jurij Gladyr po przegranym 0:3 finale Ligi Mistrzów. Ten sezon był dla siatkarza Jastrzębskiego Węgla jak gorzka herbata ze słodką pigułką. A jego klubowy kolega Jakub Popwiczak przyznał, iż Itas Trentino nie zostawił mistrzom Polski złudzeń.
Rok temu Jakub Popiwczak ocierał łzy rozczarowania, odbierając srebrny medal Ligi Mistrzów. Wtedy Jastrzębski Węgiel po dramatycznym finale przegrał z Zaksą Kędzierzyn-Koźle 2:3. Tym razem na twarzy reprezentacyjnego libero, mimo iż znów przegrał finał tych rozgrywek, pojawił się na chwilę uśmiech. Jak przyznał, wygrywający 3:0 Itas Trentino nie pozostawił złudzeń jego zespołowi, choć nie znaczy to, iż łatwo mu było się z tym pogodzić. - Drugi raz przyjechaliśmy po marzenia, a kończymy z niczym - przyznał w rozmowie ze Sport.pl.
REKLAMA


Zobacz wideo Jastrzębski Węgiel zwycięzcą PlusLigi! Rafał Szymura: Siatkówka gigantyczna!


Droga przez mękę. "Mówiłem nawet: 'O, jaki fajny mecz do grania się trafił'"
Środkowy Jastrzębskiego Węgla Jurij Gladyr zasłynął tym, iż często dosadnie komentuje porażki swojej drużyny i nie inaczej było tym razem. Trochę też zaskoczył, bo o ile wszyscy chwalili ekipę z Trydentu za świetny występ, o tyle środkowy patrzył na to inaczej.


- To, iż wygrali, nie znaczy, iż byli lepsi. Już to powiedziałem w innym wywiadzie - to był całkowity paraliż po naszej stronie. Po pierwszym secie trzeba było powiedzieć sobie, iż zlewamy to do kibla i jedziemy dalej, ale - niestety - cały czas nam to towarzyszyło, przez obie pozostałe partie - podsumował.
Środkowy, który latem skończy 40 lat, tym meczem pożegnał się po pięciu latach z Jastrzębskim Węglem. Być może to także miało dodatkowy wpływ na jego ocenę sytuacji, choć trudno się z nim nie zgodzić w tym, iż mistrzowie Polski zagrali zdecydowanie poniżej swoich możliwości.
- Nie pokazaliśmy choćby 60 procent swojej siatkówki. Wyglądało to jak droga przez mękę - powiedział na antenie Polsatu Sport.


Inni siatkarze Jastrzębskiego Węgla nie mieli wątpliwości, iż rywale wysoko zawiesili w niedzielę poprzeczkę, a oni sami do niej zdecydowanie nie doskoczyli.
- Nie graliśmy tego, co w meczach półfinałowych i finałowych PlusLigi. Dlaczego? Trudno mi powiedzieć. Może za bardzo byliśmy zmotywowani? Musimy to przeanalizować. Ale zrobiliśmy co w naszej mocy. Nie zadziałało - stwierdził przyjmujący Rafał Szymura.
I dodał, iż wraz z kolegami realizował przedmeczowe założenia taktyczne. - Nie wiem, jak to wyglądało w statystykach, ale na pewno rywale obijali nasz blok. Nie wiem, czy to kwestia mądrzejszej gry, ale faktem jest, iż na tych wysokich piłkach zawsze wychodzili z sytuacji obronną ręką - przyznał.
Zawodnicy Trentino od początku zagrali bardzo mocno i skutecznie, a gracze Marcelo Mendeza nie byli w stanie się temu zupełnie przeciwstawić. Popiwczak zapewnia jednak, iż z jego perspektywy nic tego nie zapowiadało.


- Ja czułem się dziś całkiem dobrze i mówiłem nawet: "O, jaki fajny mecz do grania się trafił". Naprawdę boli rezultat i to, iż gra tak wyglądała. W każdym secie mieliśmy swoje szanse, byliśmy naprawdę blisko, a skończyło się tak, jak się skończyło. Mam wrażenie, iż w każdym secie minuta czy dwie przerwy w naszej grze sprawiało, iż z dobrego wyniku robiła się strata czterech punktów - analizował.
"Brakło punktu zaczepienia". Bolało bardzo, ale nie tak, jak rok temu
Optymizm wielu polskich kibiców i ekspertów przed tym spotkaniem opierał się nie tylko na bardzo dobrej grze jastrzębian, którzy tydzień temu obronili tytuł. Byliśmy dobrej myśli także dlatego, iż włoska ekipa w ostatnim czasie miała kłopoty zdrowotne, które zrzuciły ją z podium w Serie A. Wcześniej zaliczyła też niepowodzenie w innych krajowych rozgrywkach. W finale LM jednak wystąpiła w pełnym składzie i dała popis.
- Wiedzieliśmy, iż przyjadą i zagrają najlepszą siatkówkę. Mają zbyt wielu dobrych zawodników. Wiedzieliśmy też, iż zostawią na boisku wszystko, co mają. My, niestety, nie byliśmy gotowi na taką dobrą grę. Boli niesamowicie, bo drugi raz przyjechaliśmy po marzenia, po wielką szansę, a kończymy z niczym - podsumował libero mistrzów Polski.
Rok temu wypowiadał się on jeszcze bardziej emocjonalnie. - Jak człowiek tyle zainwestuje emocjonalnie, fizycznie, zostawi tyle serca, potu - niektórzy może też krwi - to chciałby po prostu dostać coś w zamian. A my teraz zostajemy z niczym - wyrzucał wtedy z siebie podłamany. Czy porażka 0:3 boli mniej niż tamto 2:3?


- Chyba trochę tak. Jak jesteś tak blisko jak poprzednio, to nie możesz uwierzyć, iż się nie udało. Dziś gracze Trentino nie zostawili nam złudzeń, iż są lepsi. Można było mieć wrażenie, iż mieliśmy swoje szanse. Brakło takiego punktu zaczepienia i byłoby zdecydowanie lepiej. Ale na koniec - jak się patrzy na wynik - to widać, kto był lepszy - zaznaczył po niedzielnym pojedynku.
Rozgrywający Benjamin Toniutti przed tym spotkaniem przestrzegał mocno przed przywiązaniem się do ostatnich wyników Trentino, przypominając, iż przez długi czas byli liderem włoskiej ligi, wyprzedzając choćby Perugię. Po dotkliwej niedzielnej przegranej zarówno on, jak i trener Mendez zestawiali świetną grę rywali ze słabszą jastrzębian. I zgodnie zapewniali, iż ani zmęczenie fizyczne, ani nerwy nie mogą być tu wymówką. Co więc się stało? Jednoznacznej odpowiedzi nie byli w stanie znaleźć. Szkoleniowiec jedynie wskazał, iż blok, serwis i przyjęcie w jego drużynie były na dobrym, normalnym poziomie, zawiodła zaś skuteczność ataku. Dla wszystkich oglądających ten mecz oczywistym było, jak mocno osamotniony w tym elemencie był Tomasz Fornal.


Jak ocenić ten sezon Jastrzębskiego Węgla? Szymura zwrócił uwagę, iż z jednej strony jego drużyna na każdym froncie dotarła do finału, ale z drugiej tylko jedno z takich spotkań wygrała. Obrazowo opisał to cytowany przez Strefę Siatkówki Gladyr, który stwierdził, iż obrona mistrzostwa Polski jest dla niego w tym wypadku jak słodka pigułka wrzucona do gorzkiej herbaty. Na podium jednak już zarówno u niego, jak i u kilku innych siatkarzy jastrzębian pojawił się na chwilę uśmiech. Dla kilku z nich zakończyła się właśnie przygoda z tym klubem. Innym pozostaje liczyć, iż sprawdzi się powiedzenie, iż do trzech razy sztuka.
Idź do oryginalnego materiału