"Patologia". Burza wokół finału PlusLigi. Wicemistrz świata grzmi ws. przepisów

13 godzin temu
- Niepoważna sytuacja - mówi Sport.pl Daniel Pliński, oceniając transfer medyczny dokonany w trakcie finału PlusLigi, który wywołał kontrowersje. Wicemistrz świata z 2006 roku wskazuje, iż pozyskanie na ostatniej prostej przez Aluron CMC Wartę takiej klasy siatkarza jak Georg Grozer może wypaczyć wynik całej rywalizacji w tym sezonie. Co na to władze rywala zawiercian?
W kwietniu z mistrzostwa Polski zdobytego z siatkarkami Developresu Rzeszów cieszył się Stephane Antiga. Francuski trener zdobył je po zaledwie sześciu tygodniach pracy, bo tuż przed fazą play off zastąpił Michala Maska, którego zmiany domagały się same zawodniczki. Wyczyn byłego szkoleniowca reprezentacji Polski może teraz pobić w PlusLidze Georg Grozer. Niemiecki atakujący, który przed laty stał się legendą tych rozgrywek, może bowiem zdobyć tytuł w barwach Aluronu CMC Warty Zawiercie w zaledwie tydzień.


REKLAMA


Zobacz wideo Aluron CMC Warta Zawiercie tym razem bez pucharu Polski. Michał Winiarski: Szczęście sprzyja lepszym


Burza wśród kibiców. "Patologia", "legalne, ale niesprawiedliwe"
Zacięta i pamiętna rywalizacja w półfinale z PGE Projektem Warszawa (trzy pięciosetowe mecze) dała Aluronowi upragniony drugi z rzędu awans do rywalizacji o złoto, ale też dostarczyła kłopotów. W trzecim spotkaniu kontuzji stopy doznał Karol Butryn, którego udanie zastąpił wtedy Kyle Ensing. Walkę w finale z Bogdanką LUK Lublin zawodnicy trenera Michała Winiarskiego zaczęli od przegranej 0:3, nie tylko z rezerwowym amerykańskim atakującym w składzie, ale i rezerwowym przyjmującym Patrykiem Łabą. Ten ostatni zastępował ponownie jedną z największych gwiazd ligi - Amerykanina Aarona Russella. Ten ostatni wcześniej miał kłopoty z kolanem, ale teraz mecz oglądał głównie z kwadratu dla rezerwowych z powodu limitu obcokrajowców na boisku.
Już przed pierwszą odsłoną finału prezes zawiercian Kryspin Baran sygnalizował, iż brany jest pod uwagę transfer medyczny w miejsce Butryna. W sobotnie popołudnie odbędzie się drugie spotkanie, a dzień wcześniej podano, iż do drużyny awaryjnie dołączył Grozer. Jeszcze przed oficjalnym potwierdzeniem tej informacji niektórzy kibice nie kryli oburzenia. Niektórzy pisali wręcz o patologii. Dlaczego aż tak mocno zareagowano? Bo Niemca pozyskano bardzo późno i jest topowym graczem.
- Legalne, ale niesprawiedliwe - ocenił jeden z fanów w mediach społecznościowych.
Podobnie do sprawy podchodzi Daniel Pliński. Wicemistrz świata 2006 i mistrz Europy 2009 w rozmowie ze Sport.pl wprost mówi o tym wszystkim.


- Zawiercie ma prawo skorzystać z takiego przepisu, bo ktoś go stworzył, ale dla mnie ten przepis jest absolutnie do zmiany. To niesprawiedliwie. Oczywiście, to trudna sytuacja, gdy kontuzjowany zawodnik nie może grać, ale transfer w takim momencie może wypaczyć wynik rywalizacji w całym sezonie - wskazuje trener Indykpolu AZS Olsztyn.
I dodaje, iż kontuzje oraz choroby to - chcąc nie chcąc - także część sportu. Sugeruje też, iż należałoby może wskazać termin, do jakiego kluby mogą skorzystać z takiej opcji.
- Bo nagle przyjeżdża człowiek, który może wygrać sam finał mistrzostw Polski. To na pewno nie do końca jest uczciwe, jeżeli chodzi o rywalizację. Ale Zawiercie absolutnie miało możliwość skorzystać z tego - zaznacza.


40-latek postrachem rywali. Jak zawodnicy z Zawiercia zareagują na Grozera? "Stawiam tutaj znak zapytania"
40-letni Grozer to w światowej siatkówce postać nietuzinkowa. W PlusLidze występował poprzednio w latach 2010-12. W barwach Asseco Resovii podbił nie tylko serca rzeszowskich kibiców, ale też stał się wielką gwiazdą ligi. Ale mimo upływu lat potężnie zbudowany zawodnik wciąż jest postrachem rywali.


- To klasa sama w sobie. Przyczynił się bardzo mocno do tego, iż Niemcy pojechali na ubiegłoroczne igrzyska i otarli się w Paryżu o półfinał. jeżeli jest w formie, to dla mnie to Top3 atakujących na świecie. Myślę, iż szala zwycięstwa przechyli się teraz mocno na stronę drużyny z Zawiercia - ocenia Pliński.
Z wielkich możliwości Grozera zdają też sobie sprawę włodarze Bogdanki, której sama obecność w finale jest dużą niespodzianką. Ale wiceprezes lubelskiego klubu Maciej Krzaczek zwraca uwagę też na fakt, jak późno znający się z Winiarskim z reprezentacji Niemiec gracz został pozyskany.
- Mowa o siatkarzu światowej klasy. Nie najmłodszym już, ale pokazywał w ostatnich czasach, iż w jego przypadku czas płynie w innym tempie i na pewno posiada dużą jakość sportową. Oczywiście, ściągnięcie topowego atakującego na świecie może sportowo dużo dać. Kwestia, w jakiej jest teraz formie i jak się zaaklimatyzuje w drużynie - wskazuje działacz.
Pliński nie ma wątpliwości, iż proces zgrania nie powinien być wielkim problemem, mając na uwadze klasę zarówno Grozera, jak i portugalskiego rozgrywającego Aluronu Miguela Tavaresa.


- Oczywiście, finały gonią, ale moim zdaniem to kwestia dwóch-trzech treningów - szacuje były kadrowicz.
Druga odsłona finału zaplanowana jest na sobotę, kolejna cztery dni później, a potencjalne mecze nr 4 i 5 na - odpowiednio - 10 i 13 maja. W przypadku triumfu Aluronu Grozer może zostać mistrzem Polski osiem lub maksymalnie jedenaście dni po dołączeniu do zespołu.
Krzaczek uważa, iż wcale nie jest też takie oczywiste, jak na drużynę wpłynie pozyskanie teraz nowego zawodnika.
- Może to dać jej pozytywny impuls, ale może też gdzieś trochę zachwiać pewnością siebie zawodników, którzy do tej pory wywalczyli o punkty i pracowali na dotychczasowe sukcesy. Bo mogą to odebrać jako sygnał, iż może nie do końca jest zaufanie do nich. Można to więc odbierać na różne sposoby. Nie chciałbym być i na szczęście nie jestem w skórze prezesa Barana oraz trenera Winiarskiego i nie muszę podejmować tego typu decyzji - przyznaje.


Jego zdaniem na poziomie plusligowym zawodnicy fizycznie - potencjałem, zasięgiem, siłą, mocą - nie różnią się aż tak bardzo.
- Tu jest kwestia tylko tak naprawdę głowy. Sam zastanawiam się, jak ta cała sytuacja wpłynie na zespół z Zawiercia pod względem mentalnym - pozytywnie czy negatywnie. I stawiam tutaj znak zapytania, bo różnie może być - analizuje wiceprezes klubu z Lublina.
Pliński zaś nie ma wątpliwości, jak pozyskanie Grozera zostanie odebrane w szeregach graczy Aluronu. - Drużyna z Zawiercia przegrała pierwszy mecz 0:3 i klub musiał poczynić jakieś ruchy. To jest normalne. Prezes i trener robią wszystko, by zdobyć mistrzostwo Polski i zawodnicy nie powinni mieć tu żadnych pretensji. To transfer robiony dla dobra klubu i zespołu. Nie można patrzeć egoistycznie na takie rzeczy - podkreśla utytułowany siatkarz, a w tej chwili trener.


Wiceprezes Bogdanki wprost o działaniach Aluronu. "Cieszę się, iż to nie my..."
O ile Grozer dopiero co dołączył do drużyny, to wszyscy kibice siatkówki dobrze wiedzą, iż to gracz, który potrafi zapewnić sporo także punktów zagrywką. A do tego nie potrzebuje zgrania z zespołem. Nie da się więc wykluczyć, iż - zgodnie ze słowami Plińskiego - Niemiec może mocno przyczynić się do odwrócenia losów rywalizacji w finale.


Pozyskanie słynnego 40-latka nie zmniejsza problemu Aluronu dotyczącego limitu obcokrajowców na boisku, ale nie da się ukryć, iż jest wielką pomocą. Niektórzy bardzo krytycznie patrzą na tę sytuację, wskazując, iż jest on graczem prezentującym dużo wyższy poziom niż Butryn, w miejsce którego został ściągnięty. Pytam więc Krzaczka, czy nie ma poczucia niesprawiedliwości.
- Powiem tak, nie zostało zrobione nic wbrew przepisom. Ta sytuacja pokazuje determinację całej organizacji, jaką jest klub z Zawiercia - prezesa, trenera, ale pewnie też całego tamtego środowiska. Ta drużyna już raz stanęła przed szansą zdobycia złota. Myślę, iż nie chcą pozostać z poczuciem pewnego niedosytu. Mają możliwości finansowe, są dostępni zawodnicy, więc nie chcą sobie prawdopodobnie później - przy ewentualnym niekorzystnym dla nich rozstrzygnięciu tej finałowej rywalizacji - pluć w brodę, iż czegoś nie zrobili, a mogli. Powtórzę też jeszcze raz - cieszę się, iż to nie my jesteśmy postawieni przed takimi decyzjami - odpowiada działacz Bogdanki.
Transfer Grozera możliwy był dzięki temu, iż w środę skończył on sezon w Arkasie Izmir. Pierwotnie miał udać się teraz na klubowe mistrzostwa Azji, by zasilić epizodycznie szeregi klub z Szanghaju. Ostatecznie postanowił zmienić plany, by wspomóc klub swojego reprezentacyjnego szkoleniowca.
Poprosiliśmy Barana o odniesienie się do powtarzającego się stwierdzenia, iż jego klub postąpił legalnie, ale nie jest to sprawiedliwe wobec Bogdanki. Prezes wicemistrza Polski odwołuje się do faktu, iż zawiercianie poruszają się w ramach obowiązujących od lat przepisów i przypomina zmiany zasad dotyczące transferu medycznego z przeszłości.


Rok temu głośno było o przypadku Asseco Resovii. W pierwszym meczu ćwierćfinałowym straciła z powodu kontuzji będącego w świetnej formie atakującego Stephena Boyer. Dodatkowy pech rzeszowskiej ekipy polegał wtedy na tym, iż liderowi drużyny zabrakło 2,59 procenta, by wypełnić wymaganą przepisami normę częstotliwości grania pod kątem transferu medycznego (80 proc.). Nikt nie miał wątpliwości, iż Francuz był podstawowym graczem, ale wytyczne i liczby były nieubłagalne. Po tamtej historii normy te nieco zmodyfikowano i teraz wymagane jest 70 proc.
Baran przypomina też wcześniejszą zmianę, której dokonano sześć lat temu. - Dwa kluby pozyskały graczy przed rywalizacją o - odpowiednio - złote i brązowe medale. Wtedy za kontrowersyjną uznano jednak nie samą możliwość dokonania transferu na tym etapie rywalizacji, a jedynie wykorzystanie siatkarzy występujących wcześniej w PlusLidze w barwach innych klubów, które zdążyły już zakończyć sezon. I to właśnie przepis dotyczący tego faktu uległ zmianie, pozostawiając wciąż otwartą furtkę do pozyskania siatkarzy z innych lig - wspomina działacz z Zawiercia.
Tyle iż we wspomnianych przypadkach nie pozyskano graczy takiego kalibru jak Grozer i stąd pewnie - przynajmniej częściowo - mocniejsze reakcje niektórych na obecną sytuację.
Czy potrzeba kolejnej zmiany kontrowersyjnego przepisu? "Dziwna sytuacja"
Butryn na pewno już nie zagra w PlusLidze, ale wciąż trwa walka z czasem, by był gotowy na półfinał Ligi Mistrzów. W nim zawiercianie zmierzą się w Łodzi 17 maja z Jastrzębskim Węglem. W tej rywalizacji Grozer nie może pomóc nowemu klubowi. W europejskich pucharach transfer medyczny dopuszczalny jest maksymalnie przed ćwierćfinałem. Czy ramy czasowe należałoby też wprowadzić w PlusLidze?


- Myślę, iż należy się głębiej zastanowić nad tym w gronie prezesów klubów. Nigdy nie ma dobrego momentu na kontuzję - czy to są play-offy, czy runda zasadnicza, czy też finały. Nam zawsze zależy na tym, żeby wygrała siatkówka. By rywalizacja odbyła się tylko i wyłącznie na boisku, a nie decydowało to, co się dzieje w klubowych zaciszach. Nie jestem w stanie teraz jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Bo co, odebrać na pewnym etapie możliwość wzmocnienia się drużynie, która ma swoje problemy? Po każdym sezonie spotykamy się w gronie prezesów klubów PlusLigi i rozmawiamy o różnych sprawach. Na pewno więc usiądziemy i będziemy i nad tym główkować - mówi mi wiceprezes Bogdanki.
Niektórzy - jako argument przemawiający za koniecznością dodania takiego ograniczenia czasowego - wskazują, iż inne kluby również na finiszu w ramach transferów medycznych mogłyby pozyskiwać gwiazdy światowego formatu, które już zakończyły sezon. A to mogłoby wypaczać kwestię odpowiedzialności za budowanie składu zespołu przed sezonem.
- Tak, jak mówiłem wcześniej - zależy nam, by wygrać sportowo, a nie przez czyjeś problemy zdrowotne. Ten temat na pewno wymaga głębszego zastanowienia, przedyskutowania oraz dopracowania. W PLS nikt nie uważa regulaminu za Biblię, w której nie można nic zmienić, bo jest doskonała sama w sobie. Codzienne zmagania pokazują nam pewne niedoskonałości, pewne braki i potrafimy potem usiąść i przepracować to. Co sezon wprowadzamy drobne zmiany, drobne korekty. Wydaje mi się, iż życie pisze najlepsze scenariusze, pokazując nam, w jakim kierunku powinniśmy pójść, żeby nie stać się skostniałą organizacją jako PLS, a patrzeć na to, co się dzieje i iść z duchem czasu. Aby jeszcze bardziej uatrakcyjnić rozgrywki oraz by sport cały czas był na pierwszym miejscu - przekonuje Krzaczek.
O propozycję wprowadzenia limitu czasowego dot. terminu transferu medycznego pytam też Plińskiego. Czy uważa, iż dobrym ruchem byłoby wzięcie przykładu z europejskich przepisów i postawienie granicy przed ćwierćfinałem? - Pewnie tak. To jest do ustalenia, ale obecna sytuacja jest niepoważna. I dziwna - kwituje utytułowany siatkarz.
Idź do oryginalnego materiału